Kalendarium 1943-44
1943-44 | 1945 | 1946 | 1947 | 1948-51 | 1952-63
Wojciechów, pow. lubelski [RYŚ, MAKS]
Grupa bojowa I Rejonu obwodu Lublin-powiat pod odwództwem Stanisława Łukasika "Rysia", wsparta żołnierzami z patrolu Stanisława Rolli "Maksa", dokonała akcji na Urząd Gminy w Wojciechowie. W jej wyniku zniszczono akta urzędu, a pomieszczenia zdemolowano.
Źródło: I. Caban,Działalność zbrojna oddziałów partyzanckich AK 8 pp Leg., Lublin 1992, s. 34.
Bełżyce, pow. lubelski [MŚCIWY / SZELA]
Grupa dywersyjna Karola Chlebickiego "Mściciela"z patrolu dywersyjnego Stefana Kłębukowskiego "Szeli" zniszczyła akta w Urzędzie Gminy oraz punkcie werbunkowym Arbeitsamtu w Bełżycach. Spalono m.in. listy meldunkowe ludności, wykazy warsztatów i małyvh gospodarstw rolnych, karty robotnicze, a przede wszystkim spisy osób przeznaczonych do wywozu do III Rzeszy. Była to pierwsza akcja zbrojna przeprowadzona w Bełżycach.
Źródło: I. Caban,Działalność zbrojna oddziałów partyzanckich AK 8 pp Leg., Lublin 1992, s. 35.
Opole Lubelskie, pow. opolski [KORDIAN]
Kilkuosobowa grupa likwidacyjna wydzielona z żołnierzy patrolu Januarego Ruscha "Kordiana" na mocy wyroku konspiracyjnego sądu zlikwidowała dwóch konfidentów z Opola Lubelskiego: kierownika ochotniczej straży pożarnej Mieczysława Ł. oraz Stefana M.
Źródło: I. Caban,Działalność zbrojna oddziałów partyzanckich AK 8 pp Leg., Lublin 1992, s. 36.
Chodel, pow. opolski [WYDRA / SZELA]
Grupa likwidacyjna, w postaci Mariana Ciźmińskiego "Wydry" oraz Teofila Rejkiewicza "Czarnego Piotrusia" z oddziału dywersyjnego Stefana Kłębukowskiego "Szeli", wykonała wyrok na polskim pracowniku Arbeitsamtu w Opolu Lubelskim, który na terenie gminy Chodel prowadził werbunek na przymusowe roboty do III Rzeszy.
Źródło: I. Caban,Działalność zbrojna oddziałów partyzanckich AK 8 pp Leg., Lublin 1992, s. 36.
Opole Lubelski, pow. puławski [EWA]
6 października 1943 roku oddział 30 żołnierzy AK (z plutonów Januarego Ruscha "Kordiana" oraz Aleksandra Sochalskiego "Ducha") pod osobistym dowództwem Jana Poznańskiego „Ewy” rozbili więzienie żandarmerii niemieckiej w Opolu Lubelskim, uwalniając przetrzymywanych tam więźniów, członków konspiracji. Na akcję szliśmy przez Janiszowice - wspominał Przemysław Kocoń „Alembik” - Koło cukrowni, gdzie byli Niemcy, zostawiliśmy ubezpieczenie 8 ludzi. Ukryli się za pryzmą buraków, na miejscu dzisiejszej szkoły nr 2 oraz przychodni i obserwowali okolicę. Przy żandarmerii (budynek Syndykatu) zostało czterech. W domu Makowieckiego (na rogu Fabrycznej i Kościuszki) była sień na przestrzał i nasi też tam stali. Mieli jeden ręczny karabin maszynowy (rkm) na 20 kul. Na ul. Partyzanckiej, obok Szkoły nr 1 stacjonowali Ukraińcy i tam obok zostało sześciu naszych, w tym jeden z Opola, Żabicki, a jego brat Henio z trzema obcymi koło apteki. Obok domu Zdanowiczów następnych czterech z obstawy. Przy każdej stójce był jeden chłopak z Opola, ponieważ ci znali dobrze wszystkie ścieżki w mieście. Ewa powiedział: wy z Opola idziecie do środka na więzienie, bo tam są wasi koledzy, a kto się boi iść, niech zostanie. Trzęśliśmy się ze strachu, ale nas wszystkich siedmiu poszło, nikt nie został. Wchodziliśmy od strony ul. Partyzanckiej, musieliśmy pokonać 3 m płot. Przechodziliśmy pojedynczo, podawało się karabin i następny. […] Na podwórku za apteką stał mały domek i w nim były dwie cele. Więźniów pilnował Władysław Pańsko, był klucznikiem. Siedział w takiej dobudówce, tam też spał. Janek, mój brat umiał naśladować lejtnanta, szefa Niemców. Ubrał się w mundur niemiecki. […] Podszedł blisko okna i walił w szybę. Naśladując lejtnanta, krzyczał łamaną polszczyzną: prinko, otwierać los, los. Zaspany Pońko otworzył, partyzanci wpadli, kazali mu być cicho i uwolnili wszystkich więźniów z dwóch cel. Popędziliśmy do bramy, była zamknięta. Pędem do Władysława, żeby dał klucze. […] Żabicki stojący na zewnątrz dał znać, że jest spokój i wtedy wyszliśmy. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem, bez żadnego wystrzału.
Źródło: E. Śmiech, K. Jastrzębski, Opole Lubelskie. Historia miasta i powiatu. Tom IV (1939-1944), Warszawa 2017, s. 364-365.
Opole Lubelskie, pow. puławski [EWA]
22 października 1943 roku żołnierze lubelskiego Kedywu pod dowództwem Jana Poznańskiego „Ewy” mieli zlikwidować mieszkankę Opola Lubelskiego, konfidentkę gestapo. Niestety w czasie akcji poległ „Ewa” oraz Janusz Jarosławski „Szponder”. Tak wspominał akcję Wacław Nieleszczuk „Sokół”: „Ewa” i „Hajnarek” [Henryk Żabicki – przyp. aut.] weszli do mieszkania. Otworzono im. „Hajnarek” strzelił do znajdującej się w mieszkaniu kobiety i uważał, że Michalczewska już nie żyje. Tymczasem komendant „Ewa” mówi: „Ona się jeszcze rusza. Pójdę i poprawię!” Wszedł do mieszkania, aby do niej strzelić, a tam zza parawanu strzelił do niego volksdeutsch młynarz [Kazimierz Reicher – przyp. aut]. Komendant „Ewa” dostał jedną kulę w głowę, a drugą w szyję. Na jego krzyk wbiegliśmy do mieszkania, a w tym czasie młynarz wyskoczył przez okno i poszedł w kierunku miasta. […] Wpadliśmy do mieszkania, wzięliśmy nieprzytomnego komendanta na ramiona i ponieśliśmy w kierunku Zajączkowa. Nas było wtedy kilku. Przechodziliśmy koło takich stawów. Słyszeliśmy strzały. To do naszych chłopaków, którzy byli w obstawie i nie wiedzieli, że my już się zlikwidowaliśmy, strzelała polska policja. Tamci chłopcy byli w naszej obstawie, stali jakieś 500 metrów od nas, przy studni, gdzie schodzą się drogi. W strzelaninie zginął wtedy „Szponder”, a Ferdynand Zaborski „Lew” został postrzelony. […] Komendant zmarł na naszych ramionach. Martwego „Ewę” przywieźliśmy do Godowa. Leżał w trumnie w stodole Stanisława Chmielewskiego w Antonówce, gdy zajechali tam Niemcy za kontyngentem. Zarządzono ostre pogotowie. Skierowaliśmy karabiny w stronę drogi, lecz Niemcy nie wkroczyli w obręb zabudowań. Pochowaliśmy komendanta niedaleko w lasku godowskim.
Źródło: Relacja Wacława Nieleszczuka „Sokoła””, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 82.
Leśniczówka, pow. kraśnicki [ZAPORA]
10 lutego 1944 roku Hieronim Dekutowski "Zapora" na czele patrolu Aleksandra Sochalsiego "Ducha" i Januarego Ruscha "Kordiana" wysadził przy użyciu ładunków wybuchowych niemiecki pociąg niedaleko miejscowości Leśniczówka na trasie kolejowej Lublin-Rozwadów. W wyniku wybuchu ładunku wybuchowego wykoleiły się dwa wagony i zerwany został tor. Spowodowało to przerwę w transportach na 8 godzin.
Źródło: I. Kochanowska, Major Zapora, Sopot 1998, s. 9-12.
Zwoleń, pow. kozienicki [BABINICZ]
19 lutego 1944 roku patrol Stanisława Piecyka "Babinicza" wraz z żołnierzami miejscowych placówek AK w Janowcu i Kazimierzu opanował miasteczko Zwoleń i na podstawie wyroku Sądu Specjalnego zlikwidował burmistrza oraz wymierzył karę chłosty kolaborantom.
Źródło: I. Kochanowska, Major Zapora, Sopot 1998, s. 9-12.
Popkowice, pow. kraśnicki [JUR]
Jerzy Pawełczak "Jur" oraz Janusz Pawełczak "Głaz", byli partyzanci patrolu "Grzechotnika", zostali zaskoczeni przez milicjantów, którzy rozpoznali w nich żołnierzy AK i próbowali zatrzymać. Pomiędzy nimi wybuchła strzelanina, w wyniku której ranny został jeden z milicjantów - Czesław Wolak.
Źródło: Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) BU 0187/20/7, Karty na czyny przestępcze dokonane przez członków zgrupowania AK-WiN pod dowództwem „Zapory” nr 01. Napad terrorystyczny, 03.02.1982 r., Lublin, k. 1.
Bęczyn, pow. kraśnicki [NAGAN]
3 września 1944 roku kilku milicjatów z posterunku w Urzędowie przybyło do gospodarstwa Bolesława Wyrostka na Bęczynie w celu zabrania partyzanckiego konia, który został mu ofiarowany kilka miesięcy wcześniej. Doszło do wymiany ognia pomiędzy byłymi partyzantami z patrolu Mieczysława Cieszkowskiego "Grzechotnika" a milicantami. W wyniku walki zginęło 4 funkcjonariuszy MO: Jarosz Feliks, Łazarz Aleksander, Rosowski Władysław, Zdyb Czesław. Śmiertelnie ranny został również jeden z partyzantów Tadeusz Gajewski "Nagan", który zmarł kilka dni później.
Tak wydarzenia te zapamiętał jeden z uczestników:
Kiedy zbliżyliśmy się z Jasiem [Jan Surdacki „Pręt” – przyp. aut.] do gospodarstwa Władysława Grzebuły, drugiego sąsiada Wyrostka od wschodu, zaczęliśmy się czołgać pod płotem. – relacjonował uczestnik tych wydarzeń Bolesław Wyrostek „Jan” – Słyszeliśmy niewyraźne okrzyki, a po chwili padły strzały – krótką serię z automatu i prawie równocześnie donośny, wyraźny, rozpaczliwy krzyk „Tadunio zabity” […] Podszedłem bliżej ku zagrodzie sąsiada Chruścielewskiego i zobaczyłem „Tadunia”, a w pobliżu Mariana [Marian Kasza „Róża” – przyp. aut.] i Kwiryna [Kwiryn Surdacki „Felek” – [przyp. aut.] rozpaczliwie wykrzykujących „Tadunio zabity”. Krzyk przerzucił się na wszystkie strony, a wokoło zaczęły się pojawiać znajome postacie. […] Na tę wieść Gabriel [Gabriel Gajewski „Oset”, brat Tadeusza – przyp. aut.] serią powalił dwóch milicjantów znajdujących się przed domem Wyrostka. Za chwilę usłyszeliśmy błagalne wołanie innego milicjanta dochodzące zza domu od strony zabudowań gospodarczych. „Panowie nie strzelajcie, pokażę wam gdzie schował się komendant ale nie strzelajcie”. […] Był to Henryk z Moniak. Wskazał miejsce ukrycia ich komendanta. Podskoczyłem, odpiąłem mu pas a prawą celując pistoletem gotowym do strzału krzyknąłem – „prowadź, bo zginiesz”. Prowadził do pobliskiego brogu z sianem za domem i po drabinie na ten bróg. Z pełną ostrożnością weszliśmy do góry, leżał tam ukryty komendant, a przy nim pistolet automatyczny – pepesza. Zabrałem ją i zeszliśmy we trzech na dół. Tu oczekiwała nas grupa uzbrojonych i podnieconych naszych chłopców. Podbiegli: Robert Surdacki „Jurek” i Hieronim Żyszkiewicz. Najpierw obrzucili tego komendanta MO (zwał się Czesław Zdyb) zarzutami, że należał do zbrodniarzy „Cienia”. […] To trwało krótko – Robert i Hieronim rozłożyli komendanta seriami automatów. Już wcześniej nim przybyli z Jasiem, Robert powalił najstarszego z milicjantów 42-letniego Władysława Rossowskiego. […] Śmiertelnie rannego Tadunia przewiozło kilku kolegów na furmance Olka Grzebuły „Kasperka” do domu Feliksa Surdackiego w lesie za Bęczynem. Milicjanta Henryka Zająca – nieświadomi zwolniliśmy, wrócił do domu na Moniaki. Gdy przybył doktor Józef Ściegienny wyjął z głowy Tadunia dwie kule, okazało się, że pochodziły ze stena, którym właśnie strzelał Henryk. Okrył się potworną hańbą. Zabił Tadunia i zdradził swojego komendanta. Na Moniakał łgał żeśmy go wieszali. Popełniliśmy wielki błąd, puszczając go wolno ale w popłochu na miejscu tragedii nie byliśmy świadomi, że to on zabił Tadunia.
Źródło:
- AIPN BU 0187/20/7, Karty na czyny przestępcze dokonane przez członków zgrupowania AK-WiN pod dowództwem „Zapory” nr 02. Zabójstwo funkcjonariuszy MO, 17.09.1981 r., Lublin, k. 2.
- Cyt. za: B. Wyrostek, Starcie z milicją 3-go września 1944 r. na Bęczynie, „Głos Ziemi Urzędowskiej”, 1996, s. 36-37.
Brzeżnica Książęca, pow. lubartowski [USKOK]
Partyzanci pod dowództwem Zdzisława Brońskiego „Uskoka” zastrzelili komendanta wojennego w gminie Tarło oficera Armii Czerwonej Karakina i milicjanta z Niedewiady Aleksandra Ozona. „Uskok” postanowił ich zlikwidować ponieważ grupa ta nachodziła okolicznych mieszkańców i wybiórczo dokonywała rewizji połączonych z kradzieżą oraz „aresztowania bandytów”, w celu wyłudzenia okupu.
Źródło: Zdzisław Broński „Uskok”. Pamiętnik, pod red. S. Poleszaka, Warszawa 2004, s. 84-89.
Borów, pow. lubelski [OPAL]
Ukrywający się przed władzami Stanisław Wnuk "Opal" natchnął się, wraz ze swoją grupą samoobrony, na obławę funkcjonariuszy MO i żołnierzy Armii Czerwonej zorganizową w jego rodzinnej miejscowości - w Borowie. Sowieci na widok grupki partyzantów otworzyli do nich ogień. W wyniku wymiany ognia ranny został jeden z funkcjonariuszy MO Jan Grabczyński oraz żołnierz sowiecki. Partyzanci również ponieśli straty - ciężko ranny został Henryk Pałka "Modrzew".
Tak te wydarzenia wspominał "Opal":
Gdy dochodziliśmy do wsi, a do domu miałem jakieś 200 metrów (tam stała taka gruba wierzba), wtedy koło tej wierzby usłyszałem głos: „Postoj!” – czyli po rosyjsku stój. Więc ja automatycznie skryłem się za tę wierzbę, a oni zaczęli strzelać do nas z automatów. To byli sowieci. Stanąłem więc za tą wierzba i strzelałem do nich. […] Może robiłem to zbyt nerwowo, dość że mój vis się zaciął. Jeden z nas, przedwojenny policjant „Żbik” uciekał w kierunku łąk, na skos i jemu nic się nie stało. Nie trafili go . A ten chłopak z Borowa uciekał prosto, na kładkę. Postrzelili go w nogę. Obcięli mu serią cały staw. Doczołgał się do pierwszych zabudowań, do domu Buczyńskiego w lesie. Tam się nim ludzie zajęli. […] Mnie i tego rannego chłopaka ludzie z Borowa zawieźli na melinę do Wierzchowisk. […] Chłopaka wywieźli do szpitala w Lublinie.
Źródło:
- AIPN BU 0187/20/7, Karty na czyny przestępcze dokonane przez członków zgrupowania AK-WiN pod dowództwem „Zapory” nr 03. Gwałtowny zamach na funkcjonariuszy MO, 06.12.1978 r., Lublin, k. 3.
- Relacja Stanisława Wnuka „Opala”, [w:] :] Zaporczycy. Relacje. Tom I, pod red. E. Kurek, Lublin 2010, s. 125.
Ludwinów, pow. lubartowski [USKOK]
Oddział Zdzisława Brońskiego „Uskoka” zdobył posterunek MO w Ludwinowie. Partyzanci zlikwidowali sześciu milicjantów: Henryka Białkowskiego, Jana Bieleckiego, Włodzimierza Maksymiuka, Włodzimierza Piaseckiego, Józefa Stępnia i Mariana Zdunk.
Źródło: W obronie władzy ludowej 1944-1952, pod red. T. Walichowksiego, Warszawa 1985, s. 31.
Zezulin. pow. lubartowski [USKOK]
Ukrywający się Zdzisław Broński „Uskok”, Zygmunt Libera „Babinicz” oraz Jan Kasperek „Hardy” zatrzymali się w gospodarstwie kolegi z konspiracji Pawła Janocińskiego „Perkuna”. Tam zostali zaskoczeni przez grupę funkcjonariuszy UB-MO. Wywiązała się walka w wyniku, której zginął Mieczysław Marzęta i milicjant z posterunku MO w Łęcznej Stanisław Piekarz. Partyzanci zdobyli 2 automaty i 2 pistolety. Tak akcję opisywał w pamiętniku Broński: Dom na kolonii pół kilometra od lasu. Zmęczeni pokładliśmy się spać, czuwanie pozostawiając domownikom. O godz. 9.00 rano wpada do pokoju żona „P[erkuna]” z okrzykiem: „Wojsko idzie do nas”. Zerwaliśmy się na nogi. […] „Perkun” wyszedł przed dom. Zauważyłem z zadowoleniem, że jest opanowany i robi wszystko na zimno. Oprawcy przypadli do niego z tryumfalnym okrzykiem: „Ręce do góry, bandyto!” Od razu stało się dla mnie jasnym, że przyszli po „Perkuna”, a spotkanie z nami będzie dla nich niespodzianką. Miałem dwa pistolety krótkie – przygotowawszy je, stanąłem najbliżej drzwi, pozostali z bronią automatyczną stanęli za mną. Równocześnie trzej oprawcy, prowadząc „Perkuna” naprzód, weszli do mieszkania dla dokonania rewizji – trzej inni pozostali na zewnątrz. Po obejrzeniu pierwszych komnat skierowali się do naszego pokoju. […] W drzwiach ukazała się uzbrojona w pistolet ręka komendanta opryszków. Huknął pierwszy mój strzał. […] Strzeliłem z lewej ręki od dołu w górę, licząc nie tyle na trafienie, ile na cofnięcie ich. Udało się. Komendant, lekko raniony, wrzasnął przeraźliwie i zrobił rejteradę do tyłu. Inni to samo, rzucając broń w popłochu. W drzwiach zrobiło się ciasno. Jechałem im na karkach, paląc z obydwu pistoletów. Na dworze za progiem pierwszy upadł komendant – by już więcej nie wstać. Drugiego wykończyłem w ogrodzie za domem, po czym musiałem się wycofać, bo jeden z uciekających (z tych, co do domu nie wchodzili) zaczął mnie ostrzeliwać z pepeszy. Moi dwaj towarzysze prawie że nie mieli możności skutecznego użycia broni. Postrzelali tylko trochę z daleka za uciekającymi.
Źródło: Zdzisław Broński „Uskok”. Pamiętnik, pod red. S. Poleszaka, Warszawa 2004, s. 90-91.
Bęczyn, pow. kraśnicki [CYGAN]
Grupa dywersyjna byłych żołnierzy AK ukrywających się przed resortem, w której znajdował się m.in. Benedykt Surdacki „Cygan” zorganizowała zasadzkę na Bęczynie (gm. Urzędów) na grupę milicjantów powracających z akcji przeszukań zaprzyjaźnionych partyzantom gospodarstw. W czasie strzelaniny zginął Franciszek Łacek (funkcjonariusz MO w Urzędowie) i Józef Żyszkiewicz (woźnica). Ponadto dwóch milicjantów zostało rannych.
Źródło: AIPN BU 0187/20/7, Karty na czyny przestępcze dokonane przez członków czł. Bandy pod d-ctwem „Cygana” podległej „Zaporze” nr 04, 02.03.1979 r., Lublin, k. 4.
Popkowice, pow. kraśnicki [JUR]
Czterech partyzantów z byłego zgrupowania AK „Zapory”: Jerzy Pawełczak „Jur”, Janusz Pawełczak „Głaz”, Stanisław Rola „Maks” oraz Benedykt Surdacki „Cygan” i Stanisław Żuber stoczyli potyczkę z czterema funkcjonariuszami MO. Dwóch milicjantów zginęło a dwóch pozostało rannych.
Źródło:
- IPN Lu 033/15/1, Sprawozdanie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku za czas od 10.12.1944 r. do 20.12.br., Kraśnik, 20.12.1944, k. 5.
- W. Góra, Z. Jakubowski, Z dziejów organów bezpieczeństwa i porządku publicznego w województwie lubelskim, Lublin 1978, s. 111.
Skontaktuj się:
kontakt@zaporczycy.com.pl
Współpracuj z nami
Głównym celem Internetowej Encyklopedii Zaporczyków jest zebranie w jednym miejscu wszystkich dostępnych informacji na temat historii oddziału. Oczywiście strona przez cały czas będzie powiększać swój zasób, bo nie jesteśmy wstanie stworzyć wszystkiego w jednym momencie.
Jednak co najważniejsze, to Ty również możesz go tworzyć! Jeśli posiadasz jakieś informacje, dokumenty i chciałbyś się nimi podzielić, tak żeby szybciej powstał biogram, bądź opis wydarzenia, to nie czekaj tylko napisz do mnie i wyślij materiały. To na pewno pomoże przyśpieszyć proces twórczy.