Dekutowski Hieronim „Zapora”
Hieronim Dekutowski przyszedł na świat 24 września 1918 roku w miejscowości Dzików, obecnie będącej częścią Tarnobrzega. Był najmłodszym spośród dziewięciorga dzieci Jana i Marii z domu Sudacka. Ojciec, z zawodu dekarz-blacharz, prowadził własny warsztat, natomiast matka poświęcała się opiece nad domem.
Po ukończeniu pięcioletniej szkoły powszechnej w latach 1930-1938, Hieronim kontynuował naukę w Państwowym Gimnazjum i liceum im. Hetmana Jana Tarnowskiego w Tarnobrzegu. W czasie szkolnej edukacji zaangażowany był w działalność Sodalicji Mariańskiej. Natomiast od września 1934 roku pełnił funkcję harcerza w gimnazjalnej I Drużynie Harcerzy im. gen. Henryka Dąbrowskiego, a od 7 września 1935 roku należał także do szkolnego Hufca Przysposobienia Wojskowego[1].
Młody Hieronim był zaangażowanym harcerzem i społecznikiem, cieszący się dużą popularnością w swoim najbliższym otoczeniu. Jego wychowanie odbywało się w atmosferze patriotyzmu i głębokiej wiary katolickiej, choć równocześnie nie unikał także zabaw. Przyjaciele zwykli nazywać go „Reżu”. Henka nie wiem dlaczego nazywano „Reżu”. „Reżu” był bardzo koleżeński, uczynny, wesoły, ot zabijaka gimnazjalny, na którego zawsze można było liczyć – wspominał po latach Kazimierz Reczek – Zawsze pełen humoru, nieokiełznanej młodości, autor wszelkich psot szkolnych, pomysłów i drak[2].
Po ukończeniu gimnazjum w maju 1938 roku i przejściu przez nieudany egzamin maturalny, Hieronim podjął pracę jako kreślarz w lasach hrabiego Artura Tarnowskiego w Budzie Stalowskiej. Ostatecznie dopiero, po trzecim podejściu, zdał maturę 19 maja 1939 roku. Co pozwoliło mu jesienią rozpoczęcie kolejnego etapu edukacji. Jego pierwotnym zamiarem było podjęcie studiów we Lwowie, jednak plany te pokrzyżował wybuch II wojny światowej.
W czasie wojny milczą książki
Po wybuchu wojny w 1939 roku Hieronim Dekutowski ochotniczo wstąpił do wojska w Nisku. Relacjonując początek swojej wojennej tułaczki, wyznał, że 17 października 1939 roku przeszedłem na Węgry, a stamtąd w grudniu 1939 roku wyjechałem do Wojska Polskiego we Francji[3]. Jednak niektórzy badacze, powołując się na rodzinne wspomnienia, twierdzą, że po wybuchu wojny Hieronim opuścił rodzinny dom i znalazł się we Lwowie już w połowie września. Niezmobilizowany, miał ochotniczo dołączyć do wojska, biorąc udział w obronie miasta przed Niemcami, a później także przed Rosjanami[4]. Inna wersja przedstawiona przez Adama Barana sugeruje, że Dekutowski samochodem opuścił rodzinne strony we wrześniu 1939 roku, podróżując z siostrą Marią Kubiak do Lwowa, skąd dołączył do ewakuujących się wojsk udających się na Węgry[5].
Niezależnie od różnic w relacjach, pewne jest, że po klęsce wojny obronnej Hieronim Dekutowski przedostał się na Węgry, a następnie kontynuował podróż na zachód. W 1940 roku Dekutowski wstąpił do formującego się Wojska Polskiego we Francji i został przydzielony do 4. pułku piechoty, będącego częścią 2. Dywizji Strzelców Pieszych. Podczas służby w pułku ukończył dwumiesięczną Szkołę Podoficerską, zdobywając stopień starszego strzelca z dniem 15 marca 1940 roku. W maju tego samego roku skierowano go do znanej Szkoły Podchorążych Piechoty w Coëtquidan, jednak nie zakończył tam szkolenia z powodu przeniesienia na front. Walczył w batalionach szturmowych Szkoły Podchorążych do 20 czerwca, a po kapitulacji Francji został ewakuowany do Wielkiej Brytanii. Tam, już jako kapral, służył w 1. Brygadzie Strzelców w Szkocji. W 1941 roku wysłano go na dokończenie kursu podchorążych w Dundee. Ukończył go z wyróżnieniem, a jako prymus otrzymał z rąk wicepremiera Stanisława Mikołajczyka oficerski kordzik. W 1942 roku został delegowany do ukończenia kursu motorowo-pancernego przy Korpusie gen. Stanisława Maczka, a w trakcie tego szkolenia został zwerbowany do Szkoły Dywersyjnej[6].
Cichociemni – spadochroniarze Armii Krajowej
W rzeczywistości, Hieronim Dekutowski złożywszy 24 kwietnia 1942 roku deklarację w Oddziale VI Sztabu Naczelnego Wodza dobrowolnie zgłosił się do służby na terenie okupowanego kraju. W październiku tego samego roku ukończył kurs spadochronowy oraz specjalistyczne szkolenia dywersyjne, trwające od kilku miesięcy do roku. Program szkolenia obejmował m.in. zaprawę dywersyjno-minerską, strzelecką, fizyczną, badania psychotechniczne, szkolenie spadochronowe, walkę konspiracyjną, oraz szkolenie odprawowe. Kursanci, którzy nie spełniali wymagań kondycyjnych lub doznali kontuzji, byli eliminowani z dalszego szkolenia. Hieronim zdobywał również umiejętności w posługiwaniu się bronią, w tym strzelaniem z biodra i z podrzutu (strzelania z tzw. pamięci mięśniowej), walce wręcz, dżu-dżitsu, terenoznawstwie, oraz wiedzy minersko-saperskiej[7].
4 marca 1943 roku Hieronim Dekutowski został zaprzysiężony jako cichociemny w ośrodku Audley End. Przysięgę odebrał od niego ppłk dypl. Michał Protasiewicz, który w swoim wniosku awansowym Dekutowskiego do stopnia podporucznika opisał go jako: Bardzo energiczny i pojętny. Bardzo ambitny. Dobry wpływ na otoczenie. Zdolności organizacyjne i dowódcze duże. Spokojny, małomówny. Dyscyplina i lojalność służbowa – duża. Patriotyzm bardzo duży. Ogólnie dobry. Nadaje się na stanowisko oficerskie[8].
Hieronim Dekutowski przyjął pseudonimy konspiracyjne „Zapora” i „Odra” i jako Henryk Zagon został przerzucony do Polski w nocy z 16 na 17 września 1943 roku w ramach operacji lotniczej Neon I, dowodzonej przez por. naw. Władysława Krzywdę. Wraz z innymi cichociemnymi, Bronisławem Rachwałem „Glin” oraz Kazimierzem Smolakiem „Nurkiem”, lądował na placówce odbiorczej o kryptonimie „Garnek” w okolicach Wyszkowa, na północ od Warszawy[9].
Po udanym skoku, Hieronim Dekutowski „Zapora” awansował do stopnia podporucznika. Po wylądowaniu w Polsce, wcześnie rano pociągiem dotarł do Warszawy. Po okresie aklimatyzacji do warunków okupacyjnych w Warszawie u tzw. „ciotek”, został przydzielony do Kedywu Inspektoratu Rejonowego Zamość w ramach Okręgu AK Lublin. Jesienią 1943 roku dotarł do Zwierzyńca w Obwodzie AK Zamość.
W składzie Oddziału Partyzanckiego 9. pułku piechoty AK
Po przeniesieniu na Zamojszczyznę w listopadzie 1943 roku, Dekutowski dołączył do oddziału Tadeusza Kuncewicza „Podkowy”, gdzie miał rozwijać umiejętności partyzanckiego rzemiosła. Jako nowoprzybyły oficer otrzymał do dowodzenia własny pluton. Oddział ten został sformowany z żołnierzy „Kompanii Warszawskiej”, rozwiązanej na początku listopada 1943 roku, oraz specjalnie wyznaczonych partyzantów z oddziału „Podkowy” i Edwarda Błaszczaka „Groma”, włączając w pluton również drużynę Ormian.
Pluton dowodzony przez ppor. „Zaporę” został podzielony na trzy drużyny, kierowane przez kpr. pchor. Zbigniewa Orlińskiego „Sławiana”, plut. Mikołaja Glasa „Pantery” oraz st. lejtnanta Wasiliana „Arama”, złożonego z radzieckich jeńców wojennych. Zastępcą dowódcy był ppor. Stanisław Mazur „Elski II”, a funkcję szefa oddziału pełnił kpr. Walerian Sarzyński „Walter”. Wywiadem kierował plut. Stanisław Kondrat „Szary” – dowódca placówki AK w Hoszni. Z tego miejsca pochodził także tabor i rusznikarze, w tym mat Tadeusz Borkowski „Mat”[10].
W listopadzie skierowany został do Podkowy ppor. Zapora (cichociemny Hieronim Dekutowski) celem odbycia praktyki partyzanckiej. Ponieważ w obozie zaczynało robić sie ciasno, część żołnierzy przydzielono Zaporze, który jako dowódca plutonu kompanii Podkowy przeszedł w rejon Hoszni pod Radecznicą, gdzie pobudowano podobny do naszego bunkier i założono obóz przystosowany do przetrwania zimy – wspominał Adam Piotrowski „Dolina”[11].
Pluton pod dowództwem ppor. „Zapory” zimą 1943/1944 stacjonował w leśnym bunkrze w okolicach Hoszni Ordynackiej na tzw. Łyścu. 4 grudnia 1943 roku oddział osobiście dowodzony przez „Zaporę” przeprowadził akcję rekwizycyjną w nasiedlonej wsi (liegenschaftcie) Źrebce, podczas której zginęło 5 Niemców. Niestety, akcja ta nie była pozbawiona ofiar wśród partyzantów, gdyż w jej trakcie zginął „Haik” z drużyny Ormian „Arama”.
>>> Czytaj także: „Załoga IV Fortu” – piosenka o leśnym bunkrze „Zapory” <<<
Chodziło przede wszystkim o zdobycie odzieży i żywności, a także o ukaranie kilku zbyt gorliwych Volksdeutschów. Przy sposobności mieliśmy uzupełnić nasz stan posiadania broni. – wspominał uczestnik akcji na Źrebce – Na zarządzonej odprawie dowódców patroli oddziału wypadowego przedstawił [„Zapora” – przyp. aut.] plan działania, przy czym kategorycznie zabronił strzelać do nasiedleńców. Akcja miała być przeprowadzona bezkrwawo z tym, że niektórych zabierze się z sobą do lasu. Tych winnych mieli wskazać miejscowi przewodnicy i ludzie z terenu. Zabijać wolno było tylko w obronie własnej. […] Na zbiórce po wcześnie wydanej kolacji oddział wypadowy został podzielony na grupę uderzeniową, której zadaniem było zlikwidować wartownię i grupę rekwizycyjną, nad którą objął komendę dobrze orientujący się w terenie ppor. Elski. – Grupą uderzeniową dowodził osobiście ppor. Zapora. […] Marszem ubezpieczonym doszliśmy aż w pobliże wsi Źrebce. Tu komendant Zapora rzucił nas na wieś, a sam z grupą uderzeniową skoczył na wartownię.[…] Zrywam patrol i pędzimy. Już cała wieś grzmi wystrzałami. Z flanki gdzieś gra niemiecka szturmówka… W przelocie dowiaduję się, że z sąsiedniej wioski przyszli „czarni” z odsieczą. – Strzały tu, strzały tam. Już nie orientuję się gdzie są nasi, a gdzie nieprzyjaciel. Ale oto nowe zabudowania. Obok pod ścianą leży nasz konający strzelec „Haik”. Dosięgła go zdradziecka, szwabska kula. […] Komendant Zapora z chłopcami rzuca się jeszcze do wsi i przepada gdzieś w opłotkach. Elski z wozami odjechał[12].
Oddział kontynuował dalsze akcje skierowane przeciwko Niemcom, przeprowadzając kilka dni później podobną operację w Czermięcinie koło Turobina i w Radecznicy. Oddział wykonał również kilka wyroków śmierci na konfidentach gestapo w Radecznicy oraz Hoszni Ordynackiej.
Jednakże, już pod koniec grudnia 1943 roku, ppor. Hieronim Dekutowski „Zapora”, został odwołany ze stanowiska, a jego pluton rozwiązany. Natomiast Dekutowski został wezwany do Lublina do Komendy Okręgu.
Dowódca Oddziału Dyspozycyjnego Kedywu AK Lublin
Na początku stycznia 1944 roku Hieronim Dekutowski „Zapora”, zgodnie z rozkazem Dowódcy Okręgu Lublin AK, objął dowództwo Oddziału Dyspozycyjnego Kedywu i Komendy Kedywu Inspektoratu Rejonowego Lublin-Puławy . Zastąpił na tym stanowisku innego cichociemnego ppor. Stanisława Jagielskiego „Siapka” – aresztowanego i straconego w Kurowie przez Niemców..
Faktyczne przejęcie Oddziałów Dyspozycyjnych Kedywu Lublin-Puławy miało miejsce na początku lutego 1944 roku. „Zapora” objął dowództwo nad zgrupowaniem dziewięciu patroli, które miały dużą samodzielność, tworząc odrębne jednostki dywersyjne. Pod jego komendą znalazły się oddziały: Aleksandra Sochalskiego „Ducha”, Mieczysława Cieszkowskiego „Grzechotnika”, Stanisława Bukowskiego „Iwana”, Januarego Ruscha „Kordiana”, Stanisława Rolli „Maksa”, Stanisława Wnuka „Opala”, Mieczysława Lorentza „Szmerlinga”, Mieczysława Jasińskiego „Żbika” i Kazimierza Mącika „Krzywdy”. „Opal” został mianowany bezpośrednim zastępcą Dekutowskiego, a jego oddział przejął Mieczysław Szymanowski „Wampir”. Natomiast „Iwana” zastąpił na stanowisku patrolu Stanisław Piecyk „Babinicz”[13].
Jedna z pierwszych akcji dowodzonych przez „Zaporę” miała miejsce 10 lutego 1944 roku, kiedy to partyzanci zdetonowali ładunek wybuchowy pod pociągiem towarowym pod Leśniczówką na linii kolejowej Lublin-Rozwadów. Wybuch spowodował wykolejenie dwóch wagonów, uniemożliwiając ruch na trasie przez kilkanaście godzin. 20 lutego, patrol pod dowództwem „Zapory” ostrzelał na stacji Leśniczówka kolejny pociąg ochronny. 22 lutego patrole „Grzechotnika”, „Szmerlinga”, „Ducha” i „Kordiana” zaatakowały majątek SS w Kręciszówce. W trakcie akcji zginął jeden z partyzantów, Czesław Pietras „Błyskawica” z oddziału „Szmerlinga”. 29 marca patrole „Ducha” i „Kordiana” zaatakowały dwunastu Niemców rekwirujących żywność w Borzechowie, a po rozbrojeniu odesłały ich w bieliźnie i podartych butach do Ratoszyna. 8 kwietnia 1944 roku oddział dyspozycyjny „Zapory” zorganizował zasadzkę na trasie Warszawa-Lublin. Pomiędzy Osinami a Wólką Osińską, w tzw. Kozim Borze, partyzanci ostrzelali kolumnę żołnierzy Wehrmachtu oraz ciężarówkę z bazy lotniczej w Ułężu. W wyniku strzelaniny zginęło dwóch Niemców, a dwóch kolejnych zostało rannych. Po walce, partyzanci bez strat własnych wycofali się w kierunku wsi Kotliny[14].
Komendant „Zapora”, mężczyzna niewysokiego wzrostu, szczupły, zwykle w butach o nieco za szerokich cholewach, w opiętym mundurze, bryczesach i polówce – z nastroszonymi wąsikami i krótkimi na bok zaczesanymi włosami, był człowiekiem silnym i niezwykle wytrwałym. Przed każdym wymarszem – osobiście opracowywał trasę marszruty, uzgadniał z zastępcą i dowódcami patroli, a w czasie marszu na każdym postoju, gdy my odpoczywaliśmy – sprawdzał, przyświecając sobie ślepą latarką, czy marsz przebiega we właściwym kierunku, po przewidzianych drogach i w czasie gwarantującym dojście do kwater przed świtem[15].
Wiosną 1944 roku na bazie oddziału dyspozycyjnego powstał Lotny Oddział Partyzancki „Zapory”, który wszedł w skład oddziału partyzanckiego 8. pułku piechoty legionów AK jako I pluton partyzancki. Podlegał bezpośrednio dowódcy pułku kpt. Konradowi Szmedingowi „Młotowi”. Reorganizacja ta została przeprowadzona na podstawie koncepcji Odtwarzania Sił Zbrojnych opracowanej w Komendzie Głównej AK[16]. W kwietniu 1944 roku „Zapora” skoncentrował swoje oddziały w celu odbicia transportu więźniów ewakuowanych z obozu na Majdanku. Akcja ta nie doszła do skutku. Jednakże od tego momentu Lotny Oddział Partyzancki „Zapory” stał się faktycznie jednolitą jednostką partyzancką, składającą się z sześciu plutonów[17], odpowiadających wcześniejszym patrolom garnizonowym Kedywu, pozostającym pod tym samym dowództwem. W ramach reorganizacji utworzono także specjalne sekcje i drużyny, takie jak sekcja sapersko-minerska, administracyjno-gospodarcza, łączności, zwiad konny oraz tzw. drużyna rezerwowa, pełniąca funkcję ośrodka szkolenia podstawowego żołnierzy-partyzantów. W czerwcu 1944 roku, ze względu na dużą liczbę ludzi w oddziale (ok. 140), utrudniającą operowanie całością sił, „Zapora” podzielił jednostkę na dwie części. Jedną, składającą się z patroli „Kordiana”, „Babinicza” i „Maksa” oraz sekcji minersko-saperską i łączności, dowodził osobiście „Zapora”. Dowództwo nad drugą objął jego zastępca – „Opal”. Pod komendą Wnuka znalazły się patrole „Wampira”, „Ducha” i „Żbika” oraz sekcja administracyjno-gospodarcza. W zależności od sytuacji, obie części oddziału były okresowo koncentrowane w jedno zgrupowanie[18].
>>> Czytaj także: Struktura organizacyjna zgrupowania oddziałów AK-WiN „Zapory” <<<
W obszarze Obwodu Puławy, gdzie jednocześnie działały oddziały „Zapory” i Mariana Sikory „Przepiórki”, w okresie od stycznia do lipca 1944 roku przeprowadzono łącznie 83 akcje obojowe, w tym 22 na transport kolejowy, 13 na żandarmerię oraz 12 akcji likwidacyjnych. Do jednej z największych potyczek „Zaporczyków” z Niemcami zalicza się zasadzkę na niemiecki konwój w Lesie Krężnickim. 24 maja 1944 roku, pięć plutonów pod osobistym dowództwem „Zapory” wzięło udział w zasadzce na kolumnę 16 ciężarówek Wehrmachtu eskortowanych przez żołnierzy i żandarmów. Celem akcji było zdobycie broni oraz ukaranie Niemców za akcję pacyfikacyjną, w wyniku której rozstrzelano 13 mieszkańców Bełżyc. W dwugodzinnej bitwie zginęło trzech partyzantów: Marian Figlus „Mewka”, Edward Szebesta „Czarny”, Jan Smutek „Swen”, natomiast ciężko ranny został Stanisław Pietras „Gwizd”, który zmarł podczas odskoku z miejsca akcji. Niemcy ponieśli większe straty, zginęło 50 żołnierzy, a dziesięciu wzięto do niewoli. Spośród schwytanych, dwóch kierowców (Polaka z Poznańskiego i Czecha siłą wcielonego do Wehrmachtu) przyjęto do oddziału partyzanckiego, a pozostałych rozstrzelano[19].
>>> Czytaj także: 24.05.1944 r. – Potyczka w Lesie Krężnickim <<<
Kolejną znaczącą bitwą z Niemcami była zasadzka na stacjonujących w Chodlu żołnierzy frontowych. Okazja nadarzyła się 17 lipca 1944 roku[20], kiedy oddział Niemców wyjechał furmankami do browaru w Popkowicach po piwo. Partyzanci, w składzie czterech patroli pod dowództwem „Zapory”, zorganizowali zasadzkę pod Kożuchówką. Niestety, Niemcy okazali się twardym przeciwnikiem, a w wyniku kilkugodzinnej walki zginęli: January Rusch „Kordian”, lekarz oddziałowy Adam Jaworzyński „Lwów”, Stanisław Skowyra „Sławek”, oraz furman Edward Dubiel, który przewoził Niemców. Było też ośmiu rannych partyzantów[21].
20 lipca 1944 roku, tuż przed wydaniem rozkazu o rozpoczęciu akcji „Burza”, dowództwo Okręgu AK Lublin wyłączyło oddział partyzancki Dekutowskiego ze struktur OP 8, a jako oddział partyzancki sztabowy (OP S) przeznaczyło do ochrony zastępczego dowództwa Komendy Okręgu[22].
29 lipca 1944 roku, pod przymusem oficerów sowieckich, komendant Okręgu Lublin AK gen. Kazimierz Tumidajski „Marcin” wydał rozkaz o rozwiązaniu oddziałów Armii Krajowej i przekazaniu posiadanej broni Armii Czerwonej. Warto podkreślić, że w momencie wydania tego rozkazu sytuacja oddziałów partyzanckich była zróżnicowana, gdyż częściowe rozwiązanie nastąpiło już wcześniej w związku z rozbrojeniem przez sowietów 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK w Skrobowie pod Lubartowem 27 lipca. W obliczu tej niekorzystnej sytuacji 26 lipca „Zapora” zebrał swoje oddziały w Ratoszynie, podziękował żołnierzom za trud walki i rozwiązał zgrupowanie, rozkazując podwładnym powrót do domu.
>>> Czytaj także: Wkroczenie sowietów na Lubelszczyznę – początek nowego terroru <<<
W drugim czy trzecim dniu po wyzwoleniu tych terenów Polski, podległe mi oddziały dywersyjne zostały rozwiązane, broń złożyli i niektórzy dowódcy oddziałów jak: „Duch”, „Opal”, „Szmerling”, „Samotny”, „Wampir” broń tę częściowo zamelinowały na moje polecenie. Część broni została zdana wojskowym władzom sowieckim – zeznawał w czasie śledztwa „Zapora”[23].
Po rozwiązaniu oddziału „Zapora”, ukrywał się w Lublinie, wybierając jako miejsce schronienia altanę na tyłach ogrodu przy ul. Narutowicza, przylegającą do cmentarza przy ul. Lipowej. Następnie podjął leczenie w Tarnobrzegu u rodziny i w klasztorze w Starym Borku. W sierpniu 1944 roku ogłoszono koncentrację oddziałów Armii Krajowej w celu wsparcia Powstania Warszawskiego. W tym samym czasie podobne próby miały miejsce w całym rejonie kraśnickim oraz w okolicach Lublina i Lubartowa.
W związku z tym, 21 sierpnia „Zapora” podjął ponowną próbę formowania oddziału w terenie. Niestety, brak sprzyjających warunków do pomocy walczącej Warszawie, a także rozbrajanie oddziałów AK przez sowietów, zmusiły go do zaniechania marszu ku stolicy. W konsekwencji rozpuścił oddział, udając się sam do Tarnobrzega w celu dalszego leczenia niezagojonej rany oraz choroby[24].
W partyzantce antykomunistycznej
Wkroczenie wojsk sowieckich na tereny Lubelszczyzny nie zakończyło działań wojennych, lecz otworzyło nowy etap konfliktu. Wielu byłych żołnierzy Armii Krajowej zostało aresztowanych bez podstaw. Jak zauważa Grzegorz Motyka, pomiędzy październikiem 1944 roku a 1 stycznia 1945 roku sowieci i polscy komuniści aresztowali ponad 23 tys. ludzi, z czego większość stanowili byli żołnierze AK[25]. Wielu z tych aresztowanych trafiło do obozów w ZSRR. Pierwsze transporty ruszyły jeszcze na przełomie sierpnia i września 1944 roku. Mimo takiej presji ze strony sowietów, polskie podziemie niepodległościowe trwało nadal, chociaż ograniczyło swoją działalność do minimum pod ciężarem milionowych oddziałów Armii Czerwonej stacjonującej w Polsce. Już na początku 1945 roku na terenie całego kraju powstawały oddziały samoobrony, które nieustannie musiały walczyć o swoje życie. Represje NKWD i UB prowadziły coraz częściej do otwartej konfrontacji z komunistami.
5 lutego 1945 roku w nocy na czele swego oddziału rozbiłem miną kawałek ściany w posterunku MO w Chodlu, weszli tam moi ludzie i wyprowadzili jednego obecnego wówczas milicjanta, którego zabraliśmy ze sobą do lasu, celem przeprowadzenia śledztwa i ustalenia winnych śmierci tych dwóch członków placówki AK. W dniu zdaje się 7 lutego 1945 roku popołudniu stacjonował mój oddział we wsi Wały, pow. lubelskiego. Zostaliśmy otoczeni przez Wojsko Polskie i sowieckie. Rozpoczęliśmy bój wycofując się w stronę lasu – wspominał „Zapora”[26]. Ta potyczka jest powszechnie uważana przez wielu historyków i badaczy podziemia niepodległościowego za początek zbrojnego oporu Hieronima Dekutowskiego „Zapory” przeciwko komunistom i początek powstania antykomunistycznego na Lubelszczyźnie.
>>> Czytaj także: Potyczka z sowietami w Wólce Kępskiej <<<
Po zakończonej walce w Wólce Kępskiej ranny w nogę „Zapora” podzielił pozostających z nim partyzantów na trzy oddziały pod dowództwem Aleksandra Sochalskiego „Ducha”, Jerzego Pawełczaka „Jura” oraz Jana Szaliłowa „Renka”, nakazując im zamelinowanie i prowadzenie jedynie działań w samoobronie. Sam, wraz z kilkuosobową obstawą, udał się do Tarnobrzega w celu leczenia ran.
W kwietniu 1945 roku „Zapora” powrócił do oddziałów na Lubelszczyźnie i nawiązał kontakt z dowództwem Okręgu, płk. Franciszkiem Żakiem „Wirem”, który rozkazał sformować oddział samoobrony w ramach Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (DSZ). Pod koniec kwietnia „Zapora” razem z oddziałami „Jura” oraz „Renka” wyruszył za San, pokonując trasę przez Świeciechów, Zaklików, Radomyśl nad Sanem, Bojanów i Nisko, docierając na Podkarpacie. W trakcie marszu, 40-osobowa grupa partyzantów rozbrajała posterunki MO i uwalniała aresztowanych byłych AK-owców. We wsi Stale oddział zaatakował sowietów, zdobywając ciężarówki, którymi powrócił na Lubelszczyznę, likwidując kolejne posterunki, m.in. w Bełżycach i Urzędowie. Powodem powrotu było podporządkowanie się pod komendę „Zapory”, na mocy porozumienia jakie podpisał w jego imieniu „Opal”, oddziałów NSZ ze zgrupowania Stanisława Piotrowskiego „Cichego”. W ten sposób podporządkowane zostały mu oddziały Bolesława Świętka „Jerzego” oraz Romana Dumy „Romana”. Dodatkowo, na terenie powiatu kraśnickiego, czekała na niego grupa 40 dezerterów z wojska pod dowództwem Romana Sochala „Juranda”. Po ich podporządkowaniu, w maju 1945 roku, utworzone zostało zgrupowanie partyzanckie „Zapory”, podzielone na pododdziały, z których wydzielono trzy kompanie, składające się z trzech plutonów. Dowódcami kompanii zostali: Jerzy Szarski „Jagoda”, Roman Sochal „Jurand”, Bolesław Świątek „Jerzy”. W czerwcu doszło do kolejnej reorganizacji oddziału. Dowództwo nad trzecią kompanią („Jerzego”) objął Aleksander Głowacki „Wisła” ówczesny zastępca „Zapory”. Pod dowództwo „Zapory” podporządkował się również oddział dowodzony przez Stanisława Łukasika „Rysia”, który stanowił czwartą kompanię zgrupowania[27].
Nastąpił okres walki przeciwko systemowi komunistycznemu, głównie w postaci rozbrajania placówek MO i ORMO, likwidacji ośrodków władzy politycznej PPR, walki ofensywnej przeciwko siłom sowieckim i NKWD, a także samoobrony skierowanej przeciwko UB i KBW. Dodatkowo, prowadzono likwidację najbardziej aktywnych działaczy komunistycznych, donosicieli i konfidentów. Partyzanci starali się również sprawować lokalne prawo, zwalczając uzbrojone bandy rabunkowe. W tym okresie, rozkazem dowództwa okręgu DSZ z 1 czerwca 1945 roku, Hieronim Dekutowski został awansowany do stopnia kapitana.
>>> Czytaj także: Kalendarium działań zgrupowania partyzanckiego „Zapory” w 1945 roku <<<
Pod koniec maja „Zapora” dowodząc trzydziestoosobowym oddziałem opanował Kazimierz nad Wisłą, gdzie najpierw rozbił posterunek MO, a następnie stoczył potyczkę z wjeżdżającym do miasta konwojem sowieckim. Po tej walce, na początku czerwca 1945 roku, na czele całego zgrupowania udał się w tereny powiatu biłgorajskiego, rozbijając kolejne posterunki MO, urzędy gminne i spółdzielnie (m.in. w Bychawie, Wysokiem). Następnie została rozbrojona Huta Turobińska, wieś znana głównie ze zwolenników systemu komunistycznego, za co była określana mianem „Moskwy” . Po wymianie odzieży i bielizny z miejscowymi PPR-owcami, partyzanci ruszyli w kierunku Hoszni Ordynackiej, gdzie „Zapora” spotkał się ze swoim byłym dowódcą Tadeuszem Kuncewiczem „Podkową”. W drugiej połowie czerwca oddziały „Jagody” i „Jura” zdobyły cztery samochody w Janowie Lubelskim, którymi wrócono na Lubelszczyznę, rozbijając kolejne posterunki, m.in. w Urzędowie oraz Józefowie nad Wisłą. Po przygotowaniu wiecu w Józefowie, partyzanci stoczyli potyczkę z sowietami w browarze w Kluczkowicach, a później walkę z depczącą im po piętach obławą w Ratoszynie[28]. Jednak w trakcie walki w Ratoszynie z 10 czerwca 1945 roku, oddział wycofał się rozsypce, pozostawiając we wsi wszystkie samochody i część uzbrojenia zdobytego w poprzednich potyczkach.
W pierwszym tygodniu lipca 1945 roku „Zapora” wraz z plutonem dwunastu żołnierzy zakwaterował się w gajówce w Bęczynie. Niestety, w wyniku donosu, kraśnicki Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, wsparty 100-osobowym oddziałem WBW, zorganizował obławę. W czasie walki „Zapora” został ranny i wyniesiony z pola bitwy przez Michała Szeremieckiego „Misia”, natomiast oddział poniósł duże straty. Polegli w tej potyczce „Śruba” [NN], a ciężko ranni Tadeusz Majkowski „Dornier” oraz Mieczysław Raczkowski „Wilczek” zmarli z powodu nieudzielenia im pomocy. Do niewoli dostali się również późniejszy adiutant „Zapory” Zbigniew Sochacki „Zbyszek”, Jerzy Seroka „Terry” oraz Marian Klocek „George”.
>>> Czytaj także: Potyczka z KBW-UB na Bęczynie <<<
Straty poniesione przez „Zaporę” podczas zdarzenia w Bęczynie były bardzo znaczne i stwarzały poważne zagrożenie, ponieważ aresztowani partyzanci byli zaznajomieni z lokalizacją wszystkich kryjówek oraz punktów kontaktowych oddziału. „Zapora”, mając świadomość intencji komunistów ogłaszających amnestię, postanowił nawiązać kontakt z resortem bezpieczeństwa i podjął próbę uwolnienia swoich podkomendnych. W tym celu, wraz z „Opalem” i przy wsparciu plutonu „Ducha”, zajęli posterunek w Chodlu i nawiązali łączność telefoniczną z WUBP w Lublinie. Jak relacjonował Stanisław Wnuk „Opal”, na początku ustalono, że do pierwszego spotkania z przedstawicielami resortu bezpieczeństwa dojdzie w Trzcińcu, w tzw. neutralnym terenie. Przyjechało w końcu do Trzcińca trzech oficerów UB. W naszej obstawie był „Duch”. Oni też przywieźli drużynę. Jak się tam spotykali jedni i drudzy, to się popili. Obie obstawy. Oni zażądali, żeby po tych rozmowach ktoś pojechał z nimi do Lublina. „Zapora” powiedział, że za cholerę nie pojedzie. […] Jedź ty, będą się z tym liczyć, że ja tu jestem. Będzie w porządku. Bo jeśli ja pojadę, to nie wiadomo, co tu będzie – zdecydował w końcu „Zapora”. Pojechałem. O zachodzie słońca byłem już w Lublinie. […] Zażądałem więc zwolnienia naszych ludzi aresztowanych w Bęczynie oraz zwolnienia wszystkich więzionych, bo inaczej to my nie mamy po co w teren wracać – żeby teren miał jakieś zaufanie do was i do nas – powiedziałem. No więc oni zgodzili się. […] Po zakończeniu rozmów w UB na drugi dzień rano wydali mi naszych chłopaków wziętych w Bęczynie: „Zbyszka”, „Terrego”, „George’a” i tego czwartego […] Przywiozłem ich do Chodla. Z ramienia Urzędu Wojewódzkiego UB powołana została Komisja ds. Ujawnienia w Lublinie[29].
2 sierpnia 1945 roku komuniści ogłosili pierwszą powojenną amnestię, skierowaną do żołnierzy podziemia niepodległościowego. Miała ona obejmować osoby skazane, przebywające w śledztwie, oraz tych wszystkich, którzy nadal pozostawali w oddziałach leśnych i prowadzili czynne działania operacyjne przeciwko systemowi komunistycznemu. W skrócie, jej celem było zakończenie działalności podziemia antykomunistycznego.
W lipcu 1945 roku i sierpnia 1945 roku na terenie płk. „Wira” zlikwidowałem swoje oddziały, zdałem broń – około dwieście sztuk, ludzi posłałem do ujawnienia się[30].
Według prof. Mieczysława Jaworskiego, do końca października 1945 roku z pierwszej amnestii w województwie lubelskim skorzystało około 800 żołnierzy dużych oddziałów zbrojnych, w tym 103 żołnierzy od „Zapory”[31]. Pozostali, nie ufając komunistycznej władzy, pozostawali ukryci samotnie lub wyjeżdżali na ziemie odzyskane, mając na celu zmylenie resortu bezpieczeństwa. Hieronim Dekutowski również nie ujawnił się, decydując się na wyjazd do amerykańskiej strefy okupacyjnej razem z najbliższymi towarzyszami broni.
W sierpniu 1945 roku „Zapora”, dowodząc niewielkim oddziałem uzbrojonym w broń krótką, zdecydował się na wyprawę do Kielc. Jego plan obejmował utworzenie punktów oparcia dla ukrywających się żołnierzy AK-DSZ, a następnie stworzenie im możliwości przedostania się na Zachód. W trakcie tej misji partyzanci przeprowadzili akcję zaopatrzeniową w młynie w Iłży. Po dozbrojeniu się w broń długą od miejscowych chłopów, rozbroili kilka posterunków MO w Ostrowie Świętokrzyskim, zdobywając stary rkm. Następnie „Zapora” podzielił swój oddział, kierując jedną grupę do Lublińca, gdzie planowano przygotowanie warunków do przejścia do strefy amerykańskiej. Drugą grupę poprowadził w kierunku Gór Świętokrzyskich. Niestety, już wtedy ścigała go grupa operacyjna UB-WBW, która rozbiła oddział w czasie walk w Słupi i Świętym Krzyżu. W wyniku starcia, część partyzantów powróciła na Lubelszczyznę, a „Zapora” udał się do Lublinca.
W październiku 1945 roku, na czele dziesięcioosobowej grupy[32], „Zapora” podjął próbę przedostania się do strefy amerykańskiej przez Czechosłowację. W trakcie dziesięciodniowej drogi przez ten kraj, „Zaporczycy” byli zmuszeni walczyć z siłami miejscowych służb bezpieczeństwa (StB), podczas której byli wyłapywani kolejni uczestnicy wyprawy, a część z powodu utrudnień postanowiło zawrócić. Z kilkunastoosobowej grupy do amerykańskiej ambasady w Pradze dotarł wyłącznie „Zapora” oraz „George”, ale z powodu braku chęci udzielenia pomocy przez Amerykanów obaj powrócili do kraju[33].
Po powrocie na Lubelszczyznę, „Zaporę” zastała atmosfera represji i dalszych aresztowań jego podkomendnych. Narastały nastroje zagrożenia wśród niedawno ujawnionych i tych, którzy się nie ujawnili. W grudniu 1945 roku resztowany został m.in. Stanisław Wnuk „Opal” dotychczasowy zastępca „Zapory” i osoba odpowiedzialna za kontakty z resortem bezpieczeństwa w czasie trwania amnestii z 1945 roku. Z obawy przed zdradą terenu przez swojego zastępcę, „Zapora” poprowadził grupę partyzantów w rajd za Wisłę, udając się w stronę Puszczy Kozienickiej i dalej na zachód w kierunku województwa łódzkiego. Rajd ten doskonale opisuje w swojej relacji Eugeniusz Mordoń „Gitarka”: Punkt zborny przed wyprawą był w Rzeczycy koło Kazimierza. Tam podciągały oddziały. Nie było śniegu, była gruda, więc przeprawa przez Wisłę zorganizowana była takimi długimi łodziami. Przewozili nas przewoźnicy. Najpierw przepłynęło ośmiu z erkaemami i obstawiali nas po tamtej stronie Wisły. Jak przeprawiliśmy się na drugi brzeg, to nad głową miałem mury zamku w Janowcu. Przeprawa była w nocy. Mówili, że to była noc sylwestrowa. No i poszliśmy[34]. Po udanej przeprawie „Zaporczycy” udali się w kierunku Puszczy Kozienickiej, gdzie na jednej z polan stoczyli walkę z KBW-UB, podczas której zginął idący na czujce N.N. „Panterka”. Po odskoku partyzanci skierowali się w stronę Warki, przekraczając Pilicę a następnie dotarli aż do Spały w woj. łódzkim. Tam miała przyjechać z Warszawy jakaś świta, prawdopodobnie Bierut. Udekorowane wszystko. […] W Spale zastaliśmy przygotowane duże świetlice, sale, stoły pozastawiane jedzeniem… My zaszliśmy tak jakoś wieczorem.[…] W każdym razie kucharki przygotowywały libację na następny dzień. Stały całe miednice pierogów, kotletów… Tam dopiero zrobiliśmy sobie ucztę. Co było, kazaliśmy na stoły podać. Chłopcy wypchali plecaki żywnością[35]. Pod koniec stycznia oddział powrócił na Lubelszczyznę. O tym rajdzie w czasie przesłuchania wspominał również sam „Zapora”. Relacjonował, że w początkach stycznia 1946 roku wraz z kilkunastoma ludźmi poszedłem za Wisłę, celem czasowego usunięcia się z terenu. Za Wisłą przebywałem około dwóch tygodni czasu. W tym czasie w nieznanych mi miejscowościach chłopcy na mój rozkaz zrabowali dwie spółdzielnie, zabierając potrzebne oddziałowi rzeczy. W połowie stycznia powróciłem z powrotem na swój teren, przy czym doszło do mnie jeszcze kilku ludzi[36].
Należy podkreślić, że na jesieni 1945 roku sława oddziału Hieronima Dekutowskiego była na tyle duża, że podczas przygotowań do rozbicia więzienia na Mokotowie w Warszawie, struktury wojskowe podziemia antykomunistycznego rozważały zaangażowanie również „Zapory” i jego ludzi. Inicjatorem tej akcji był płk Jan Zientarski „Mieczysław”, były komendant Okręgu Kielecko-Radomskiego AK-DSZ, a głównym wykonawcą miał być Antoni Heda „Szary”. Opowiadając o tym, Heda wspominał: rozbicie tego więzienia (na Mokotowie) leżało nam bardzo na sercu, bo przecież siedziało tam wielu akowców, także z naszego okręgu, między innymi nasz były szef sztabu, ppłk Wojciech Borzobohaty „Wojan”, a w niedługim czasie i kpt. „Harnaś”. Trapiła mnie tylko myśl, czy na taką akcję wystarczą nasze własne siły z naszych terenów. Byli to wprawdzie ludzie zaprawieniu w akcjach, tak w czasie niemieckiej okupacji, jak i po wojnie, ale przecież nie na wszystkich można było liczyć, wielu zostało aresztowanych czy wywiezionych, wielu ukrywało się w różnych stronach Polski. Poprosiłem więc dowództwo o wzmocnienie, myśląc o oddziale „Zapory” z Lubelskiego i „Orlika” z Puław. Zostało mi to przyrzeczone. Plany te rozważaliśmy wtedy w jak najgłębszej tajemnicy i w bardzo ścisłym gronie[37]. Niestety, akcja ta z powodu „wsypy” nigdy nie doszła do skutku.
Wolność i Niezawisłość (1945-1947)
Po nieudanej próbie przedostania się na amerykańską stronę, „Zapora” powrócił na Lubelszczyznę na przełomie listopada/grudnia 1945 roku i natychmiast nawiązał kontakt z ukrywającymi się byłymi podkomendnymi. Ponadto, spotkał się z Romanem Jeziorem „Jungiem”, inspektorem lubelskim utworzonej we wrześniu 1945 roku organizacji Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Podczas tej rozmowy zdecydowano się na formowanie oddziału obrony na terenie Lubelszczyzny. Głównym impulsem do tego było represyjne działanie władz stalinowskich wobec byłych członków Armii Krajowej oraz łamanie postanowień i obietnic amnestii z 1945 roku przez resort bezpieczeństwa publicznego.
Już w kwietniu 1946 roku oddział „Zapory” liczył około 50 osób, a w najbardziej aktywnym okresie, latem 1946 roku, zgrupowanie osiągnęło liczebność ponad 200 żołnierzy. Przez ten czas partyzanci zachowywali wzorową dyscyplinę i wojskowe umundurowanie, o ile warunki partyzanckie na to pozwalały. Nosząc mundury wojskowe, prezentowali zupełnie inny obraz podziemia niż ten kreowany przez komunistyczną propagandę, która często przedstawiała ich jako „leśne bandy”. „Zaporczycy” stawiali opór formacjom komunistycznym, niejednokrotnie budząc podziw i zdumienie wśród przeciwnika.
Nie sposób opisać wszystkich potyczek i akcji, jakie przeprowadzili „Zapora” i jego podkomendni w 1946 roku. Według oficjalnych danych UB-SB, było ich setki, obejmując akcje ekspropriacyjne, rozbrajanie urzędów gmin i spółdzielni produkcyjnych, aż po rozbijanie posterunków MO oraz potyczki z obławami UB-KBW czy wojskiem sowieckim.
>>> Czytaj także: Kalendarium działań zgrupowania partyzanckiego „Zapory” w 1946 roku <<<
Motorem działania „Zapory” była głęboka wiara w końcowe zwycięstwo, wiara harcerza, żołnierza, Polaka. Każda kropla jego krwi była przesiąknięta umiłowaniem Ojczyzny. Myślał także o ochronie swych podkomendnych przed zesłaniem na nieludzką ziemię, lub przed kazamatami aresztów i więzień. Ponosił odpowiedzialność za żołnierzy, miał poczucie winy za ich śmierć. Starał się ich bronić przed ścieżkami bandytyzmu. Troszczył się o zaopatrzenie w żywność, o pomoc sanitarną, a nawet o psychiczne wsparcie w tych latach niewoli. Był człowiekiem pomysłowym i zaradnym, co było ważne w niebezpiecznych sytuacjach[38] – Izabella Kochanowska, łączniczka zgrupowania.
Podobnie oceniał działalność WiN jeden z tarnobrzeskich współpracowników „Zapory” Marian Kosior „Men-Ka”[39], który pisał: WiN była to kontynuacja walki o niepodległość, naturalna konsekwencja postawy jaką przyjęliśmy w czasie okupacji, konsekwencja naszych wyborów i naszego wychowania. Na WiN byliśmy skazani, polityka nowego wroga nie dawała nam praktycznie żadnej alternatywy wyboru. Moje przejście z AK do szeregów WiN odbyło się w sposób płynny[40].
Już w styczniu 1946 roku „Zapora” skierował swój oddział do Bychawy, gdzie skutecznie rozbroił posterunek milicji, a także spalił wszelkie akta. W kolejnych miesiącach kontynuowano akcje, rozbrajając posterunki w Bełżycach (luty) i Wysokiem (8 marca), gdzie dodatkowo zniszczono dokumentację kontyngentową i skonfiskowano broń, amunicję oraz mundury. Następnie „Zapora” kierował swoją grupę na południe, w kierunku powiatu zamojskiego, z zamiarem nawiązania kontaktu z tamtejszym inspektorem WiN. 18 marca rozbrojono kolejny posterunek wraz z gminą i spółdzielnią w Krzczonowie. Pięć dni później, w Zakrzewiu, partyzanci ponownie zaatakowali te same instytucje. Po kilkudniowym pobycie w terenie, „Zapora” wraz z oddziałem postanowił wracać na rodzime tereny. Po drodze, na prośbę „Misia”, który otrzymał meldunki wywiadowcze w placówki WiN w Bychawie, partyzanci mieli dokonać pokazu siły w Woli Gałęzowskiej. Niestety, w nocy z 5 na 6 kwietnia w Spławach doszło do nieoczekiwanej wymiany ognia, w wyniku której śmiertelnie ranny został Janusz Pawełczak „Głaz”, pełniący funkcję dowódcy drużyny w plutonie „Misia”[41]. Po krótkiej strzelaninie, podczas której zapaliły się zabudowania, a zabójca „Głaza” zdołał uciec, oddział partyzantów podjął marsz do Woli Gałęzowskiej, gdzie uprowadzono sześciu członków PPR i aktywistów komunistycznych, z czego trzech zostało zlikwidowanych[42]. Ta przypadkowa akcja w Spławach i zaplanowana wcześniej w Woli Gałęzowskiej zostały wykorzystane w celach propagandowych. W prasie na całym terenie kraju pojawiły się artykuły opisujące „mord dokonany na członkach PPR”.
Po powrocie na Lubelszczyznę, „Zapora” nawiązał kontakt z nowym inspektorem Inspektoratu WiN Lublin, Franciszkiem Abraszewskim „Borutą”, który zastąpił aresztowanego przez UB Romana Jeziora „Junga”. Na mocy rozkazu „Boruty” z 25 maja 1946 roku, „Zapora” został mianowany dowódcą wszystkich oddziałów partyzanckich podporządkowanych WiN na Lubelszczyźnie. Oznaczało to, że „Zapora” stał się najważniejszym dowódcą oddziałów dywersyjnych, a wszystkie grupy partyzanckie miały mu podlegać[43].
W związku z nowym rozkazem, „Zapora” rozpoczął organizację nowego zgrupowania oddziałów WiN, podporządkowując sobie nowe grupy leśne. Pod jego dowództwem znalazły się m.in. oddziałyZdzisława Brońskiego „Uskoka”, Stanisława Łukasika „Rysia”, „Renka”, „Jadzinka”, „Samotnego”, „Misia”, a później pośrednio także Kazimierza Woźniaka „Szatana”, Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”, Józefa Struga „Ordona” czy Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”. Działały one na obszarze od Lubartowa do Tarnobrzega i od Zamojszczyzny do wschodniej Kielecczyzny. W związku z tym „Zapora” w czerwcu tymczasowo zawiesił działalność dywersyjną, skupiając się na reorganizacji swojego zgrupowania, które według niektórych badaczy liczyło ponad 200 osób.
>>> Czytaj także: Struktura organizacyjna zgrupowania oddziałów AK-WiN „Zapory” <<<
„Zapora” troszczył się zawsze o każdego podkomendnego. Był jak gdyby jego ojcem. Myślał o zdrowiu, ubraniu i samopoczuciu psychicznym swoich chłopaków. Żołnierze ubóstwiali komendanta. W terenie, dla ludności Lubelszczyzny, reprezentował władzę sądowniczą i wykonawczą. Mieszkańcy wsi większą wagę przywiązywali do jego poleceń, niż do poleceń ludowej władzy. Ulegali jego autorytetowi. Ludzie szukali go i prosili o ferowanie wyroków, godzenia zwaśnionych. „Zapora” bronił także mieszkańców przed elementami bandyckimi. Po prostu panował w terenie. Charyzma, którą w sobie nosił, czyniła cuda. Miał wielki dar kontaktów międzyludzkich, ułatwiający mu współżycie z otoczeniem wiejskim. Swoja osobowością sprawiał, że przeżycie oddziału było łatwiejsze[44].
Początkiem lipca 1946 roku, korzystając z ciszy operacyjnej wynikającej z trwania referendum ludowego, „Zapora” zdecydował się na odprawę z „Uskokiem” oraz „Rysiem”. Celem spotkania było dokonanie wymiany terenów operacyjnych pomiędzy tymi dwoma ostatnimi dowódcami. Niestety, w nocy z 2 na 3 lipca 1946 roku, w trakcie drugiego dnia rozmów, partyzanci znaleźli się w pułapce zastawionej przez resort bezpieczeństwa. W wyniku działań zaczepnych bezpieki, polegli adiutant „Zapory” Zbigniew Sochacki „Zbyszek” oraz żołnierz „Uskoka” – Stanisław Ciołek „Lew” i Zygmunt Ziółek „Szlak” z oddziału „Rysia” .
Początkiem lipca 1946 roku, korzystając z ciszy operacyjnej jaka powstała w czasie trwania referendum ludowego, „Zapora” postanowił odbyć odprawę z „Uskokiem” oraz „Rysiem”. Celem spotkania miała być wymiana terenów operacyjnych pomiędzy dwoma ostatnimi dowódcami. Do spotkania doszło na początku miesiąca. W nocy z 2 na 3 lipca 1946 roku, w czasie drugiego dnia rozmów partyzanci znaleźli się po środku obławy resortu bezpieczeństwa. W wyniku działań zaczepnych bezpieki poległo dwóch „Zaporczyków”: adiutant „Zapory” Zbigniew Sochacki „Zbyszek” oraz żołnierz „Uskoka” – .
>>> Czytaj także: Starcie z obławą KBW-UB pod Zawieprzycami i Radzicem <<<
Natomiast pod koniec lipca „Zapora” postanowił wyprawić się z częścią podległych oddziałów na południe, kierując się na Rzeszowszczyznę. Zabrał ze sobą trzy plutony Jana Szaliłowa „Renka”, Michała Szeremieckiego „Misia” oraz Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka”.
Niemal natychmiast po przekroczeniu Sanu, 2 sierpnia 1946 roku, w pobliżu wsi Grębów, partyzanci zostali zaatakowani przez grupę KBW-UB, wspartą milicjantami. Zaciętość obrony przeraziła komunistów. W wyniku walki padło kilku żołnierzy KBW, część uciekła, a pozostali poddali się oddziałowi „Zapory”. Łącznie ponad 30 żołnierzy KBW i funkcjonariuszy UB dostało się do niewoli. Wszystkich żołnierzy KBW wypuszczono, organizując nawet „podwodę” dla rannych. Natomiast pięciu funkcjonariuszy UB rozstrzelano[45]. W rejon potyczki wysłano ogromne siły bezpieczeństwa. W sumie, w dużym pościgu za oddziałem „Zapory” w dniach 2 i 3 sierpnia wzięło udział około tysiąca żołnierzy WP i KBW, a także funkcjonariuszy UB, MO i członków Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO). Wobec tego „Zapora” podjął decyzję o rozdzieleniu poszczególnych plutonów.
Po południu 8 sierpnia, plutony „Misia” i „Renka” pojawiły się w Cmolasie, gdzie splądrowano urząd gminy, pocztę i spółdzielnię, a także zarekwirowano większą ilość pieniędzy niezbędnych dla zaopatrzenia całego zgrupowania. Nie obyło się jednak bez poważnych incydentów. Warta ustawiona na skrzyżowaniu głównych dróg próbowała zatrzymać samochód z zaopatrzeniem dla stacjonującej w Nowej Dębie sowieckiej 20. Dywizji Pancernej. Znajdujący się w nim żołnierze sowieccy nie zareagowali na sygnał do zatrzymania się i otworzyli ogień w kierunku żołnierzy „Zapory”. Po krótkiej walce sowieci zostali unieszkodliwieni. Walka ta jednak spowodowała wysłanie w teren dodatkowych sił resortu i wojsk sowieckich.
>>> Rajd zgrupowania partyzanckiego „Zapory” po Podkarpaciu 31 lipca – 21 sierpnia 1946 r. Fakty i Mity. <<<
Mirosław Surdej opisuje, że po południu 8 sierpnia 1946 roku wyruszyła z Kolbuszowej grupa operacyjna złożona z dwudziestu dwóch funkcjonariuszy MO i UB oraz piętnastu żołnierzy KBW. Na miejscu potyczki spotkali już wojska sowieckie. Połączone siły sowieckiego wojska i polskiej bezpieki ruszyły śladem partyzantów w kierunku Ostrowów Tuszowskich, próbując otoczyć wieś z dwóch stron. Nastąpiła duża konfrontacja z „Zaporczykami” i z sowietami wyposażonymi w tankietki. Po pierwszym szoku partyzanci uszkodzili jeden z pojazdów pancernych i za jego pomocą unieszkodliwili kolejny. Następnie, pod silnym ogniem, wycofali się do lasu, gdzie zgubili pościg. W wyniku walki zginęło czterech żołnierzy Armii Czerwonej, funkcjonariusz MO i podoficer KP MO w Kolbuszowej. Rannych zostało trzech sowietów, dwóch milicjantów i dwóch żołnierzy KBW. Partyzanci nie ponieśli strat[46].
Jego oddziały były zdyscyplinowane, bojowe i świetnie uzbrojone. Uderzały tam, gdzie śmierdziało komuną i zdradą narodu polskiego. Do komunistycznych władz masowo napływały meldunki o akcjach oddziałów – wszystkie były jednak tak sformułowane, aby ukazać oddziały partyzanckie jako zbrodnicze bandy rabujące i mordujące wszystkich bez wyjątku i powodu. Chodziło o to, aby zrazić do nas społeczeństwo. Wiele z tych meldunków jest najzwyczajniej w świecie fałszywych[47].
Po walce w Ostrowach Tuszowskich i utraceniu kontaktu z „Zaporą”, z powodu braku map terenu, oddział „Jadzinka” postanowił wrócić na Lubelszczyznę. W tym samym czasie oddziały „Misia” i „Renka”, wraz z samym „Zaporą”, kontynuowały marsz na południe. W sierpniu 1946 roku lokalnie działające grupy partyzanckie, luźno związane z Narodowym Zjednoczeniem Wojskowym, podporządkowały się Dekutowskiemu. Wśród nich znajdowały się patrole kierowane przez Wojciecha Lisa „Mściciela”, Aleksandra Rusina „Olka” oraz Tadeusza Jaworskiego „Zerwikaptura”. W rozmowach z nimi dowiedziałem się, że w 1945 roku podlegali tamtejszej komendzie okręgu WiN oraz „Tarzanowi” [Tadeusz Gajda – przyp. aut.] – dowódcy oddziałów dywersyjnych org. NSZ. Jednak, jak mówili, od wiosny 1946 roku stracili kontakty z org. WiN. W tym czasie prowadzili działalność dziko. Rabowali spółdzielnie, rozbrajali MO, likwidowali agentów UB – zeznawał później w czasie śledztwa „Zapora”[48].
Strukturę hierarchiczną między poszczególnymi dowódcami ilustrują zeznania jednego z żołnierzy „Zerwikaptura”, Jana Chmielowca „Orła”: grupa nasza [pod dowództwem Jaworskiego – przyp. aut.] składająca się z czternastu członków należała do obwodu pod dowództwem „Zapory” [jako dowódcy zgrupowania – przyp. aut.] składającego się z 1300 członków. Zastępcą „Zapory” był Lis Wojciech, który posiadał oddział liczący osiemnastu członków[49]. Oczywiście, opis struktury organizacyjnej został w tej wypowiedzi uproszczony, jednak należy go rozumieć w taki sposób, że „Mściciel” sprawował dowództwo na terenie powiatu mieleckiego w imieniu „Zapory”, będąc jednocześnie przełożonym dla „Rusinka” i „Zerwikaptura”.
Hierarchię pomiędzy poszczególnymi dowódcami obrazują zeznania jednego z żołnierzy „Zerwikaptura” Jana Chmielowca „Orła”: Oczywiście opis podległości organizacyjnej został w tej wypowiedzi uproszczony, ale należy go rozumieć w ten sposób, że „Mściciel” pełnił dowództwo na terenie powiatu mieleckiego w imieniu „Zapory”, będąc jednocześnie przełożonym „Rusinka” i „Zerwikaptura”. Warto też nadmienić że oprócz wyżej wspomnianych dowódców pośrednio „Zaporze” podporządkowały się inne grupy partyzanckie działające na obszarach powiatów: kolbuszowskiego i mieleckiego, a także w części tarnobrzeskiego, sędziszowskiego i rzeszowskiego. Analiza dokumentów WUBP w Rzeszowie wskazuje, że podlegały mu m.in. oddziały Józefa Szyllera, Józefa Białka czy Eugeniusza Porady, prowadzące intensywną działalność dywersyjną.
Korzyści wynikłe z nawiązania współpracy pomiędzy Lisem a Dekutowskim były wzajemne. Oddział Lisa stał się integralną częścią większego zgrupowania partyzanckiego, uzyskując „legitymację” dla dalszych działań, a „Zapora” zyskał przewodników po nieznanym terenie oraz dostęp do znanych miejsc schronienia „Mściciela”. Podczas pobytu w powiecie mieleckim, partyzanci wspólnie przeprowadzili szereg akcji skierowanych przeciwko komunistom. Spośród tych akcji, warto wymienić atak na pociąg w Tuszowie Narodowym z 19 sierpnia 1946 roku, rozbicie posterunku w Tuszowie oraz Padwi, a także we wrześniu w Borkach Niżańskich[50].
Intensyfikacja działań podziemia w tym terenie skłoniła grupy operacyjne bezpieki do zaostrzenia represji. Nasycenie obszaru działaniami resortu nie przerwało marszu na południe. 28 sierpnia „Zaporczycy” dotarli do Czudca, gdzie rozbrojono posterunek MO oraz gminę i spółdzielnię. Dalej, trasa rajdu oddziału kierowała się w stronę Przełęczy Dukielskiej. Na przełomie sierpnia i września 1946 roku oddział przebywał w okolicach Dukli. Tutaj „Zapora” niespodziewanie wydał rozkaz natychmiastowego i szybkiego powrotu na Lubelszczyznę. Ścigani przez oddziały resortu bezpieczeństwa, „Zaporczycy” przekroczyli San 21 września 1946 roku i wkroczyli na tereny Lasów Janowskich. Partyzanci znaleźli schronienie w gajówce w Świnkach, gdzie postanowili się zatrzymać. Wczesnym rankiem 22 września duża grupa żołnierzy resortu bezpieczeństwa zaatakowała zabudowania. W wyniku zaciekłych walk śmierć poniósł Edward Kwiatkowski „Sokół”, a ciężko ranny został Marian Wójcik „Rota”[51].
>>> Czytaj także: Walka z obławą KBW-UB pod Świnkami <<<
W czasie nieobecności „Zapory” na Lubelszczyźnie dowództwo nad pozostałymi oddziałami partyzanckimi sprawował jego zastępca, Aleksander Głowacki „Wisła”. W celu stłumienia działań resortu, „Wisła” zaplanował przeprowadzenie dwóch akcji w jednym dniu. Zgodnie z planem, plutony Stanisława Łukasika „Rysia” oraz Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” miały 24 września 1946 roku zaatakować posterunek Milicji Obywatelskiej w Bełżycach, a po jego rozbiciu zastawić pułapkę w Lesie Krężnickim na nadjeżdżającą grupę pościgową KBW. W celu osłony akcji i częściowego odciągnięcia uwagi od Bełżyc, pluton Stanisława Jasińskiego „Samotnego”, wsparty grupą żandarmerii pod dowództwem Romana Grońskiego „Żbika”, miał zaatakować skomunizowaną wieś Moniaki i rozbroić lokalne struktury ORMO. Tuż przed wyruszeniem na akcję przez oddziały „Żbika” i „Samotnego” na miejsce ich koncentracji w Natalinie przybył powracający z Rzeszowszczyzny „Zapora” z oddziałami „Renka” i „Misia”. Wobec tego akcja została przeprowadzona większymi siłami niż początkowo planowano. W momencie podejścia pod wieś, jej mieszkańcy rozpoczęli ostrzał w kierunku partyzantów. W wyniku strzelaniny i pożaru spłonęło 29 gospodarstw (blisko 100 budynków), z których 15 należało do członków PPR, 11 do ludzi określanych przez MO jako bezpartyjnych, a trzy stanowiły własność byłych członków Armii Krajowej. Ponadto w czasie strzelaniny zginął 50-letni mieszkaniec Moniak – Seweryn Pochroń[52].
>>> Czytaj także: Pacyfikacja wsi Moniaki <<<
Akcja pod Moniakami oraz potyczka w Lesie Krężnickim były jednymi z ostatnich większych potyczek całego zgrupowania „Zapory”, ponieważ jesienią 1946 roku Lubelszczyzna zapełniała się coraz większą liczbą jednostek KBW, funkcjonariuszy UB oraz konfidentów. „Zapora”, awansowany do stopnia majora, w obliczu tych niesprzyjających warunków, a także zbliżającej się zimy i nadchodzących wyborów, postanowił rozproszyć podległe mu zgrupowanie, dzieląc je na małe grupki, by łatwiej było im unikać kolejnych obław. Miały one działać samodzielnie, kontaktując się ze sobą poprzez wcześniej ustalonych łączników. Ponadto miały ograniczyć swoje działania zaczepne i skupić się wyłącznie na samoobronie i przeżyciu zimy.
W październiku 1946 roku po moim powrocie z województwa rzeszowskiego, spotkałem się ze „Stefanem” [Władysław Siła-Nowicki – Inspektor Inspektoratu WiN Lublin – przyp. aut.] w okolicach Kazimierza nad Wisłą. Podczas tego spotkania dałem „Stefanowi” dokładny raport z mojej działalności w województwie rzeszowskim. […] Od „Stefana” natomiast otrzymałem polecenie, że ludzi którzy mają warunki gdzieś pojedynczo ukrywać się, należy zwolnić z oddziałów. […] Zameldowałem też „Stefanowi”, że dla bezpieczeństwa w terenie, grupę „Jadzinka” i „Samotnego” przerzuca się na powiat zamojski[53].
„Zapora” osobiście postanowił towarzyszyć grupie „Jadzinka” przemieszczającej się na teren powiatu zamojskiego. Tam, wspólnie z miejscowymi oddziałami, „Zapora” wziął udział w kilku akcjach ekspropriacyjnych, w tym w ataku na cukrownię w Klemensowie. O przebiegu akcji wspomina meldunek Wojewódzkiej Komendy MO w Lublinie: 26.X.46 r. o godz. 22:30 został dokonany napad rabunkowy na państwową cukrownię „Klemensów” w powiecie zamojskim. […] Wchodząc do fabryki powołali się na „bezpieczeństwo” i przystąpili do rozbrajania strażników cukrowni, podając się że są z armii Andersa. […] Poczym zrabowali około 75 metr. cukru z pakowni i 58 pasów pociągowych, tj. 51 skórzanych i 1 gumowy, który to cukier i inne rzeczy załadowali na 20 wozów, nadto zrabowali 9 koni z uprzężą i 2 wozy fabryczne[54]. „Zapora” częścią zabranego towaru podzielił się z Komendantem Obwodu Zamojskiego WiN Marianem Pilarskim „Jarem” i miejscowymi oddziałami. Miała być to „zaliczka” na poczet utrzymania w jego terenie oddziałów „Jadzinka”[55]. W tym czasie, przez cały pobyt „Zapory” na Zamojszczyźnie jego podkomendni przeprowadzili kilkanaście akcji przeciwko posterunkom MO i ORMO, ekspropriacje oraz wykonali kilkanaście wyroków śmierci. Na przykład, 7 listopada 1946 roku jeden z pododdziałów, wykorzystując zarekwirowany samochód, dokonał rajdu rozbijając posterunek MO Potoku, a następnie w Krasnobrodzie, a później spółdzielnię i browar w Zwierzyńcu[56]. 16 listopada oddział „Misia” zaatakował i rozbił posterunek MO w Zakrzewie w powiecie krasnostawskim, a następnie obrabował spółdzielnię i zniszczył wszystkie akta gminne. 24 listopada oddział Jerzego Karcza „Bohuna” zdobył posterunek MO w Łaziskach, a dzień później w Zwierzyńcu. Oba zostały zdemolowane, a akta spalone. Zabrano również broń oraz umundurowanie[57]. Na przełomie listopada i grudnia „Zapora” postanowił powrócić z ochraniającym go oddziałem „Misia” na teren Lubelszczyzny. Po drodze partyzanci rozbroili wieś Huta Turobińska, uznawaną wówczas za sympatyzującą z komunizmem. Akcję przeprowadzono w nocy z 1/2 grudnia 1946 roku. Na miejscu chłostą ukarano najbardziej aktywnych członków komunistycznego aktywu, a uzyskane siłą środki wykorzystano na uzupełnienie braków w zimowym ubiorze[58].
Jeden z mało znanych faktów to zaangażowanie Hieronima Dekutowskiego „Zapory” w mianowanie Mariana Pilarskiego „Jara” na stanowisko Inspektora Inspektoratu WiN Zamość. Stanowisko to pozostało wakujące po rezygnacji ze sprawowanej funkcji przez dotychczasowego pełniącego ją Stanisława Książka „Rotę”, który jesienią 1946 roku zrezygnował i wyjechał do Warszawy. „Zapora” przebywając na tych terenach zapoznał się z problemem kierowniczym organizacji po rezygnacji „Roty” i podjął próby uregulowania struktur inspektoratu. W swoim liście do „Jara” pisał o tym:Marian sprawę Inspektoratu Zamość załatwię 5.XII.1946 r. na odprawie z oficerem łącznikowym z Komendy Okręgu przedstawię mu dokładnie Twoją sytuację […] nie wiem czy będzie miał upoważnienie wydać decyzje mianowania Ciebie inspektorem […] jeśli nie to upoważnienie prześlę do Ciebie na kontakt[59]. W kolejnym liście, wysłanym kilkanaście dni później, „Zapora” poinformował „Jara” o pozytywnym załatwieniu sprawy i poprosił o odbudowywanie struktur konspiracyjnych[60].
Rozkazem „Zapory” oddział „Jadzinka”, w składzie którego działały pododdziały Jerzego Karcza „Bohuna”, NN „Romana”, Stanisława Jasińskiego „Samotnego” oraz Tadeusza Mikszy „Wampira”, operujące na terenie inspektoratu zamojskiego, został podporządkowany pod rozkazy „Jara”. Pełniąc rolę lotnej żandarmerii, jako „obce w terenie”, miały przeprowadzać wywiady na temat poszczególnych osób, wykonywać wyroki śmierci oraz dokonywać aktów dywersji w określonych miejscach. Meldunki o miejscu i dacie wykonania likwidacji, wraz z dokumentami dotyczącymi danej osoby, przesyłano Marianowi Pilarskiemu, które trafiały do archiwum organizacji[61].
26 listopada oddział „Jadzinka” zdobył posterunek MO w Zwierzyńcu oraz Łaziskach, gdzie skonfiskowano broń i amunicję. W dniu 28 listopada, na stacji kolejowej w Zwierzyńcu, zostali zlikwidowani przez „Bohuna” dwaj milicjanci: Edward Krzaczek i Stanisław Zapora, referent Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej MO w Biłgoraju. Następnie, 30 listopada, jeden z pododdziałów zajmując Urząd Gminy w Suchowoli, dokonał rekwizycji na kwotę 40 tysięcy złotych. Dwa dni później żołnierze „Jadzinka” zarekwirowali towary ze spółdzielni w Latyczynie, znajdującej się w gminie Radecznica.
Cztery dni później „Jadzinek” rozbił posterunek MO w Łabuniach, a „Bohun” zdobył w walce posterunek MO w Zwierzyńcu. W wyniku walki zginęło 5 członków ORMO, którzy pełnili funkcję ochrony obwodu do głosowania i nie chcieli się poddać na wezwanie partyzantów. 30 grudnia 1947 roku pododdział „Samotnego” dokonał rekwizycji w browarze „Jatutów” i rozstrzelał kierownika, członka PPR i konfidenta UB, Stanisława Grabca, który składał doniesienia na UB dotyczące kilku członków zamojskiego WiN. W wyniku tej akcji śmierć ponieśli także dwaj milicjanci z ochrony browaru: Józef Kowalczuk oraz Leszek Bernarczek. Partyzanci mieli zostawić notatkę „Samotnego”, który napisał: Tak płaci i płacić będzie oddział „Zapory” zdrajcom Ojczyzny. Natomiast 7 stycznia 1947 roku partyzanci zastrzelili milicjanta MO w Zwierzyńcu, Józefa Palucha, a trzy dni później zdobyli browar w Zwierzyńcu, zabierając towary ze Spółdzielni Spożywców oraz sumę 25 tysięcy złotych[62].
>>> Czytaj także: 17 stycznia 1947 roku – potyczka pod Albinowem Małym <<<
Warto zaznaczyć, że ludzie „Zapory” zlikwidowali również agentkę Urzędu Bezpieczeństwa umieszczoną w klasztorze bernardynów w Radecznicy. Maria Milińska przybyła do klasztoru jesienią 1946 roku i mieszkała tam ok. sześciu tygodni, pracując jako pomoc w kuchni. Zgodnie z dokumentacją zdobytą w procesie II Inspektoratu Zamojskiego AK wynika, że gwardian klasztoru Jan Ryba spotkał się w sprawie Milińskiej w domu Władysława Szuta z „Jarem”, „Zaporą” oraz Tadeuszem Mikszą „Wampirem”. W czasie spotkania ustalono, że podejrzana zostanie przesłuchana przez „Zaporczyków” i w momencie przyznania się do winy lub jej udowodnienia zlikwidowana. Wobec tego, w nocy 17 listopada 1946 roku do klasztoru przyszło pięciu mężczyzn podających się z milicjantów, a według innych relacji za funkcjonariuszy PUBP z Zamościa. Następnie wylegitymowano wszystkie kobiety oraz zabrano je do pobliskiego lasu. Po przeprowadzeniu przesłuchania wypuszczono wszystkie kobiety oprócz Milińskiej. Z protokołu przesłuchania prowadzonego przez „Wampira” wynika, że podejrzana spotykała się w sadzie na terenie Radecznicy z por. Januszem Plewińskim i składała tygodniowe meldunki. W związku z zebranymi dowodami o współpracy, jak wynika z adnotacji na protokole, wyrok na Milińskiej został wykonany przez „Wampira” 18 listopada[63].
W związku z rozkazem „Stefana” działalność oddziałów podległych „Zaporze” została ograniczona do samoobrony i sprowadzona do „przezimowania” do wiosny następnego roku. Dekutowski wykorzystując ciszę w działaniach zbrojnych starał się podporządkować pod swoje rozkazy jak najwięcej istniejących grup partyzanckich działających poza WiN, w celu uporządkowania struktur podziemia niepodległościowego na Lubelszczyźnie. W październiku 1946 roku „Zapora” w ramach porozumienia z Komendantem Powiatowym NSZ w Kraśniku Tadeuszem Lachowskim „Nałęczem” podporządkował sobie żołnierzy związanych z komendantem NSZ, w tym pluton Zbigniewa Podkowika „Faraona”, który został przydzielony do „Jadzinka”. Na mocy tego porozumienia również sam „Nałęcz” przeszedł do WiN zmieniając pseudonim na „Jawor” i obejmując dowództwo łączności w zgrupowaniu[64].
W powiecie kraśnickim oraz janowskim działała również grupa Józefa Janika „Jania”, wywodząca się z Narodowych Sił Zbrojnych. W związku z coraz większym rozluźnieniem w oddziale „Jania” i powolną jego ewolucją w kierunku pospolitego bandytyzmu „Zapora” postanowił rozbroić oddział, a żołnierzy wcielić do swoich plutonów. Sam „Janio” zginął w nocy z 11 na 12 listopada 1946 roku z rąk żołnierzy „Misia”. O tym wydarzeniu wspominał Jan Orzeł „Promień”: ponieważ ja i „Kmicic” [Ryszard Krusche „Czarny Renek” – przyp. aut.] znaliśmy dobrze „Jania”, poszliśmy po niego we trzech: „Kmicic”, „Groźny” i ja. Wiedziałem gdzie kwateruje „Janio”. Kwaterował w Godziszowie, w leżącym przy końcu wsi od strony Andrzejowa gospodarstwie Michała Mazura. Ja z „Groźnym” zostałem na ubezpieczeniu. Do mieszkania pierwszy wszedł „Kmicic” vel „Czarny Renek”. Rozmawiał o czymś z „Janiem”, nie wiem o czym, a po chwili wyszedł i powiedział, że „Janio” nie chce iść. – Idź ty. Wytłumacz mu, że jeśli nie pójdzie dobrowolnie, to weźmiemy – zwrócił się do mnie „Kmicic”. Wszedłem od tyłu domu. Za mną wszedł „Groźny”. „Janio” sięgnął po visa. „Groźny” był szybszy. „Janio” padł za stołem. Wraz z „Janiem” był na kwaterze Rysiek Mokrzański z Janowa[65]. Po zastrzeleniu „Jania” jego ludzie zostali rozbrojeni, a później wcieleni do oddziału „Misia”. Wśród nich znalazł się: Ryszard Mokrzański „Głuchy”, Kazimierz Czapla „Wrzos”, Henryk Hoffman „Mewa”, Maurycy Gorzelewski „Moryc”, Bazyli Aleksiejczuk „Bambuła”, NN ps. „Aza”, Józef Podkładek „Brzoza”, Edward Harasiewicz „Biały”, Edward Ciupak „Mały” i Leon Ciupak „Lipa.
W październiku 1946 roku Dekutowski zmienił również podległość służbową Kazimierza Woźniaka „Szatana”. Miał on podlegać bezpośrednio pod rozkazy Stanisława Łukasika „Rysia”, dowódcy OPL 2 działającego na terenie powiatu lubelskiego. W celach reorganizacyjnych OPL „Rysia” został podzielony na trzy mniejsze grupy pod dowództwem: Władysława Misztala „Bora”, Jerzego Stefańskiego „Cedura” oraz właśnie Kazimierza Woźniaka „Szatana”, który miał działać na północnym terenie pow. lubelskiego. Do oddziału „Szatana” przekazani zostali również żołnierze, którzy wcześniej służyli bezpośrednio pod „Zaporą” lub u „Rysia”. Miało to poprawić dyscyplinę w oddziale. Pomimo zmian sytuacja w oddziale nie poprawiała się. Z powodu dalszej niesubordynacji „Szatana” i samowoli w akcjach na Olempin i Blizocin, „Zapora” na odprawie w Wojciechowie w dniu 7 grudnia 1946 roku odebrał Woźniakowi dowództwo nad jego oddziałem i przekazał je Edmundowi Tudrujowi „Mundkowi”[66].
Zamykając wątek podporządkowywania nowych oddziałów w skład zgrupowania WiN pod dowództwem „Zapory” należy zaznaczyć, że jesienią 1946 roku pod jego rozkazy weszły inne grupy sąsiadujące z terenem działania Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Pod koniec sierpnia 1946 roku do współpracy w ramach zgrupowania dołączył mały oddział Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”, który działał na terenie Fajsławic w powiecie krasnostawskim. Niestety oddział ten został rozbity 8 września 1946 roku w czasie obławy resortu w Ignasinie. We wrześniu 1946 roku pod rozkazy „Uskoka” przeszedł również Józef Strug „Ordon” operujący w powiecie włodawskim. W tym czasie Broński nawiązywał coraz bliższe kontakty z Leonem Taraszkiewiczem „Jastrzębiem” oraz jego bratem Edwardem – „Żelaznym”. Po utracie kontaktu z komendą Obwodu WiN Włodawa oddział „Jastrzębia” coraz bardziej parł w kierunku podporządkowania się pod rozkazy komendy Obwodu WiN Lublin i „Zapory”. Tak naprawdę dopiero po śmierci „Jastrzębia” (3 stycznia 1947 roku), pacyfikacji terenu oraz amnestii można mówić o podporządkowaniu się „Żelaznego” pod rozkazy „Zapory”. Oczywiście pośrednikiem był „Uskok”[67].
Ujawnienie i sieć agentów wokół „Zapory”
Początek 1947 roku stanowił względny spokój w działaniach zbrojnych z powodu nadchodzących wyborów parlamentarnych oraz zapowiadanej już drugiej amnestii. „Zapora” rozpoczął rozmowy na temat ujawnienia swoich żołnierzy, prowadził je zarówno ze swoimi przełożonymi jak i dowódcami innych ugrupowań partyzanckich. Kilkukrotnie doszło do spotkania na szczycie lubelskich struktur WiN. W styczniu i marcu 1947 roku „Zapora” jeździł do klasztoru w Radecznicy, gdzie prowadził dyskusje z mjr. Marianem Pilarskim „Jarem” – Inspektorem Zamojskim WiN, Władysławem Siłą-Nowickim „Stefanem” – Inspektorem Lubelskim WiN oraz Stanisławem Karczewskim „Gorajem” – dowódcą miejscowego rejonu WiN. Głównym tematem rozmów była planowana przez komunistyczny rząd nowa amnestia przeznaczona dla leśnych oddziałów.
7 marca 1947 roku w radecznickim klasztorze zebrało się ok. 35 partyzantów. Po powrocie ze Szczebrzeszyna, gdy szedłem korytarzem spotkałem Serwacego, który wyszedł z kuchni i powiedział do mnie: „proszę ojca, jest napad na klasztor” – słowa te wypowiedział wprost żartobliwie, a kiedy zwróciłem się do niego, co za napad, Serwacy odpowiedział, że są goście i wymienił „Jara” z „Gorajem” i „Zaporę” z jego adiutantem, którzy znajdowali się w pokoju obok i debatują w sprawie ujawnienia się i zdania broni[68] – wspominał te wydarzenia o. Jan Hugolin Ryba. Uczestnicy spotkania byli wychudzeni, zarośnięci i bardzo nerwowi. W trakcie rozmowy ustalono, że ludzie „Zapory” wyjdą z podziemia pod warunkiem wypuszczenia na wolność aresztowanych towarzyszy broni. Przypominam sobie, że „Zapora” mówił wówczas, że chce osobiście porozmawiać z Urzędem Bezpieczeństwa, co do swojej osoby i że on prawdopodobnie nie ujawni się i ucieknie zagranicę[69] – zeznawał dalej o. Hugolin.
Tak też się stało. Jednakże jeszcze wcześniej, „Zapora” w momencie rozmawiania o amnestii ze swoimi przełożonymi prowadził również od połowy lutego pertraktacje z Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego. Do prób takich spotkań miało dojść kilkukrotnie. Pierwsze z nich miało odbyć się w domu właściciela młyna w Borowie Bolesława Kamińskiego. Pomimo wcześniejszych zapewnień szefa sztabu KBW płk. Mieczysława Hańskiego „Zaporczycy” zostali zaskoczeni przez obławę resortu poruszającą się w kierunku młyna na saniach. Pod ostrzałem partyzantom udało się bez strat odskoczyć w kierunku lasu i tam zgubić żołnierzy KBW. „Stary” wściekły na Gańskiego [ Marian Pawełczak „Morwa” nazwisko Hańskiego zapisuje w dwóch wersjach – przyp. aut.], postanowił zerwać pertraktacje. Przybiegł jednak goniec z informacją od dyrektora gimnazjum w Ratoszynie – p. Tokarskiego, że płk Gański przeprasza za nieporozumienie […]. Poprosił następnie komendanta, aby w ustalony dzień przybył do Ratoszyna, a on przyleci samolotem. Tym razem wybraliśmy się większą grupą, a gdy samolot nadleciał i miał lądować płozami na śniegu, młodzież szkolna rzuciła się do przodu w kierunku samolotu, aby go z bliska go zobaczyć. Wówczas samolot zrezygnował z lądowania i odleciał. „Pan” Gański z kolei nam zarzucał podstęp, że do samolotu biegła nasza tyraliera[70].
Do udanego spotkania między „Zaporą” a resortem bezpieczeństwa doszło w Bełżycach. W wyniku konferencji odbytej w obecności płk. Mieczysława Hańskiego, ks. mjr. Władysława Bodziana, szefa PUBP [Lublin – przyp. aut.] Mikołaja Joszczuka, mjr. „Zapory”, kpt. „Wisły”, kpt. „Jawora” [Tadeusz Lachowski – przyp. aut.], ppor.”Zawady”, postanowiono: oddziały pozostające w systemie WiN-owskiej organizacji „Zapory” rozwiązać i rozbroić z przekazaniem broni władzom bezpieczeństwa publicznego. […] Dla uniknięcia trudności w terenie w realizowaniu akcji ujawnienia, konieczne jest zaprzestanie akcji operacyjnych w powiatach: Lublin, Lubartów, Puławy, Krasnystaw, Kraśnik, Zamość, Biłgoraj – tak podsumowywał spotkanie protokół przygotowany przez funkcjonariuszy MBP[71].
Wobec pozytywnego nastawienia „Zapory” do ujawnienia swoich żołnierzy oraz ujawnienia się Komendy Okręgu WiN Lublin nastąpił niepisany rozejm w działaniach zbrojnych. Część oddziałów wyszła z ukrycia. Przykładowo „Jadzinek” pod koniec marca zorganizował koncentrację podległych mu oddziałów w Zwierzyńcu na Zamojszczyźnie, by po kilku dniach bezpiecznego pobytu wyruszyć w kierunku Ratoszyna celem ujawnienia się z całością Zgrupowania Oddziałów „Zapory”. Pierwszy etap ujawnienia odbył się w dworku ratoszyńskim, gdzie partyzanci oddawali broń, a następnie ciężarówkami byli przewożeni do Lublina w celu wypełnienia wszystkich formalności w dokumentacji.
„Zapora” widząc beznadziejną sytuację w kraju chciał ratować swoich podkomendnych, chociaż sam nie ufał komunistom i zwlekał ze swoim ujawnieniem. Na jego decyzję prawdopodobnie wpływało kilka czynników. Po pierwsze, był on przede wszystkim żołnierzem. W związku z tym, prawdopodobnie, jednym z powodów jego pozostania w dalszej konspiracji było niewydanie rozkazu o ujawnieniu przez „górę”. Komendant Okręgu WiN Lublin płk Wilhelm Szczepankiewicz „Drugak” ujawniając się ze swoim sztabem 22 marca 1947 roku wydał tylko i wyłącznie zalecenie o amnestii, a nie rozkaz, jak było to wcześniej przy rozwiązaniu DSZ w 1945 roku. Wobec tego „Zapora” również wydał zalecenie, że kto chce się ujawnić może to zrobić, po wcześniej ustalonych z UB warunkach. Po drugie, „Zapora” zwlekał z ujawnieniem ponieważ nie chciał tego zrobić, przed ujawnieniem wszystkich swoich żołnierzy. W ten sposób chciał stworzyć im jakąkolwiek gwarancję bezpieczeństwa po zakończonym procesie amnestyjnym. Podkreślał on [„Zapora” – przyp.aut.] do mnie, że jest tak silnie związany z ludźmi, iż ujawnić się będzie mógł tylko wtedy jeżeli ujawnią się wszyscy jego podkomendni – zeznawał później w czasie śledztwa Siła-Nowicki[72]. Trzecim powodem i chyba najważniejszym była oczywiście nieufność wobec władz komunistycznych. „Zapora” uważał, że jak tylko odstawi karabin to zginie w niewyjaśnionych okolicznościach, albo resort znajdzie na niego odpowiedni paragraf i skaże na karę śmierci.
Analizując dostępne fakty można wnioskować, że wszystkie trzy główne tezy stawiane przez historyków za pozostaniem „Zapory” w konspiracji są słuszne. Potwierdzają je późniejsze działania, ponieważ tuż po zakończeniu amnestii, w maju 1947 roku, „Drugak” za namową resortu bezpieczeństwa próbował przekonać „Zaporę” do amnestii. Wobec usilnych nacisków swoich byłych dowódców Dekutowski ugiął się i dokonał ujawnienia latem 1947 roku w domu jednego z meliniarzy oddziału Kazimierza Woźniaka „Szatana”.
Teresa Partyka-Gaj, która była bardzo blisko związana z „Zaporą” tak opisywała jego decyzję: podobno „Zapora” – za cenę zwolnienia innych osób z więzienia – obiecał ujawnić się w maju 1947 roku. Jego ujawnienie się w czerwcu było najpewniej taktycznym manewrem, zwykłą formalnością, której nie zamierzał zrealizować[73].
Tak też się stało, bo już na drugi dzień „Zapora” ochraniany przez oddział Mieczysława Pruszkiewicza „Kędziorka” spotkał się z pozostałością oddziału Stanisława Łukasika „Rysia”. W Osinach w domu Bakalarza „Zapora” na znak solidarności z nadal ukrywającymi się podkomendnymi podarł publicznie dokument ujawnieniowy.
Warto zaznaczyć, iż pomimo prowadzonych przez „Zaporę” od kwietnia 1947 roku rozmów na temat swojego ujawnienia i możliwości bezpiecznego wyjścia z lasu resort bezpieczeństwa przez cały czas tropił Dekutowskiego i jego nieujawnionych żołnierzy, prowadząc aktywne działania. Jak informuje Lech Kowalski, 11 maja 1947 roku w rejon powiatu lubelskiego wyruszyła grupa operacyjna KBW licząca 70 żołnierzy pod dowództwem ppor. Kanica. Dziesięć dni później grupa ta została wzmocniona kompanią podoficerską KBW ze Szczytna, składająca się z ponad 135 żołnierzy pod dowództwem kpt. Lipińskiego. Zadaniem obu grup było wytropienie i likwidacja „Zapory” oraz jego nieujawnionych podkomendnych. Akcja zakończyła się niepowodzeniem[74].
Wobec tego „Zapora” postanowił ewakuować się z zagrożonego terenu i wyjechać na Zachód. Pozyskaną od tajnych współpracowników (działających w najbliższym otoczeniu „Zapory”: Stanisław Wnuk „Opal – agent „Iskra” oraz łączniczka Komendy Okręgu Helena Moor „Juka” – „Lena”) wiedzę o jego planach skrzętnie wykorzystał resort bezpieczeństwa i zaplanował akcję „przerzutu”. W tym celu wykorzystało informacje pochodzące od ponad 60 konfidentów znajdujących się w środowisku „Zapory”. Rozpoczęła się gra operacyjna prowadzona osobiście przez struktury Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie.
W nocy z 2 na 3 września 1947 roku „Zapora” spotkał się we wsi Obliźniak-Zagaja z Władysławem Siłą-Nowickim „Stefanem” (Inspektorem Lubelskim WiN) oraz jego poprzednikiem Franciszkiem Abraszewskim „Borutą”. Na tym spotkaniu „Boruta”, współpracujący z bezpieką od lipca 1947 roku, miał poinformować „Zaporę”, że istnieje nowa organizacja konspiracyjna, która prosi go o opuszczenie Lubelszczyzny. W związku z tym, iż ja jestem zdekonspirowany i zagrożony, organizacja ta zaleca mi się usunąć z terenu, najlepiej wyjechać za granicę zaś broń zamelinować i podległych mi ludzi i oddziały przekazać do dyspozycji organizacji – zeznawał podczas śledztwa „Zapora”[75]. Kolejna odprawa partyzantów odbyła się w nocy z 10 na 11 września 1947 roku, podczas której „Stefan”, „Boruta” oraz „Zapora” sondowali chętnych do wyjazdu za granicę. Część partyzantów odmówiła (w tym m.in. „Kędziorek”, Janusz Godziszewski „Januszek”), zaś na wyjazd zgodził się: Stanisław Łukasik „Ryś”, Roman Groński „Żbik”, Jerzy Miatkowski „Zawada”, Edmund Tudruj „Mundek”, Arkadiusz Wasilewski „Biały” oraz Tadeusz Pelak „Junak”.
12 września 1947 roku Zapora wydał swój ostatni rozkaz, przekazując dowództwo nad nieujawnionymi żołnierzami kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”. Dla łatwiejszej koordynacji dowództwo nad grupami działającymi w powiecie kraśnickim, lubelskim oraz zamojskich miały bezpośrednio podlegać Mieczysławowi Pruszkiewiczowi „Kędziorkowi”, który miał zdawać relacje „Uskokowi” ze swojej działalności. Oprócz rozkazu z awansem „Zapora” wystosował również prywatny list, w którym pisał, że: wyjeżdżam na angielską stronę – jestem umówiony z chłopakami co do kontaktów, jak będę po tamtej stronie. Stary – najważniejsze nie daj się nikomu wykiwać i bujać, jak tam wyjadę, załatwię nasze sprawy pierwszorzędnie – kontakt będziemy mieć i tak. Czołem – Hieronim[76].
„Zapora” pod fałszywym nazwiskiem Mieczysław Piątek został zatrzymany 17 września 1947 roku w założonym w Nysie kotle. Już następnego dnia został dokładnie przeszukany przez dwóch funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przybyłych specjalnie z Warszawy[77]. Następnego dnia został przewieziony wraz z towarzyszami do więzienia PUBP w Będzinie.
Proces grupy „Zapory”
Już kilka dni po aresztowaniu całej grupy rozpoczęto śledztwo, które prowadzone było przez dwóch najbardziej sadystycznych funkcjonariuszy MBP – Eugeniusza Chimczaka oraz Jerzego Kędziorę. Przesłuchania prowadzono najpierw w areszcie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Będzinie, a później po przewiezieniu aresztowanych do Warszawy w więzieniu na ulicy Rakowieckiej. Zgodnie z dokumentacją śledztwo zakończyło 31 maja 1948 roku, zaś akt oskarżenia przygotował Eugeniusz Chimczak w dniu 8 lipca 1948 roku. Liczył on 46 stron maszynopisu[78].
Warto zaznaczyć, iż w momencie aresztowania „Zapory” resort bezpieczeństwa zintensyfikował działania mające na celu kontrolę jego otoczenia. Na przełomie 1947/1948 roku PUBP w Tarnobrzegu założył sprawę obiektową o kryptonimie „Urwisze”. Skierowana była przeciwko osobom z powiatu tarnowskiego, które współpracowały w jakikolwiek sposób z oddziałem „Zapory” podczas jego pobytu w rodzinnych stronach. Ponadto działalność agenturalną prowadzono przeciwko rodzinie Dekutowskich. Ponadto korespondencja wszystkich osób, które podlegały operacyjnemu rozpracowaniu (a było ich blisko 20) poddawana była perlustracji. Z punktu widzenia bezpieki operacja ta była istotna, ponieważ przeciwko przebywającemu w więzieniu „Zaporze” cały czas gromadzono materiały obciążające. W rzeczywistości niewiele ona jednak wnosiła do sprawy. Została zamknięta po marcu 1949 roku[79].
Proces w „sprawie karnej Nowickiego Władysława i innych oskarżonych z art. 86 § 1 i 2 KKWP i dalsze”, bo tak była ona określana w dokumentacji resortu, trwał przez dziesięć dni (z przerwami) – tj. od 3 do 15 listopada 1948 roku, chociaż początkowo był rozpisany wyłącznie na trzy dni. W tym czasie Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie obradował w składzie: mjr Józef Badecki jako przewodniczący, ławnicy plut. Kazimierz Obiada i kpr. Wacław Matusiewicz. Rolę protokolanta pełnił chor. Wiktor Matusiak. Na oskarżyciela publicznego wybrany został kpt. Tadeusz Malik. Oskarżeni byli natomiast reprezentowani przez czwórkę obrońców: adwokatem „Zapory” był adw. Stanisław Sobczyński; „Stefana” i „Junaka” reprezentowała adwokat Józefa Stillerowa; „Żbika”, „Mundka”, „Zawady” – adw. Aleksander Soroka; „Rysia” i „Białego” – adw. Władysław Szymaszek[80].
>>> Czytaj więcej: Proces grupy „Zapory” <<<
Na rozprawę ubrano nas w mundury Wehrmachtu. Ten mundur hańbił katów, nie ofiary. I nieskończenie ważniejszym od naszego ubrania było to, co przed sądem krzywoprzysiężnym mówiliśmy podczas procesu. W sądzie wszyscy zachowali się godnie, nie kajali się, nie przyznawali się do absurdalnych zarzutów. „Zapora” wziął na siebie całą odpowiedzialność – wspominał proces Siła-Nowicki[81].
Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, a jego główną część stanowiło postępowanie wyjaśniające składane przez oskarżonych. Przez cały czas sąd odrzucał prośby adwokatów o dopuszczenie do rozprawy zeznań dodatkowych świadków. Wobec tego „Zapora” składając swoje zeznania skupił się na życiorysie i dokonaniach wojennych, szczegółowo opisując działania jakie prowadził w latach 1945-1947. Wyjaśniał również powody walki z systemem komunistycznym oraz jak wyglądały rozmowy dotyczące ujawnienia w 1947 roku. Po „Zaporze” przez kolejne dni zeznawali jego podkomendni. Poza tym z jak najwyższym uznaniem należy ocenić postawę aresztowanych. – pisał Zdzisław Broński „Uskok” w swoim pamiętniku odnosząc się do publikowanych artykułów prasowych – Był to bodajże jedyny z poważniejszych procesów, w którym nie udało się komunistom opluwać sądzonych przez samooskarżenie. Z tego powodu nie robili nawet rozgłosu z rozprawy. […] „Zapora” zaś, mówiąc o akcji walki zbrojnej z komunizmem, powiedział: „To było naszą koniecznością życiową”. Brzmi to trochę inaczej niż wstrętne kajanie się wielu bohaterów z okrzyczanych procesów politycznych. Niewątpliwie naszym bohaterom przez rok czasu nie oszczędzano prób zmierzających do zrobienia szmaty z człowieka, a jednak pozostali ludźmi![82]
Wyrok w sprawie został ogłoszony 15 listopada 1948 roku. Komunistyczny sąd „uznał, że wina oskarżonych została całkowicie udowodniona” przez co skazał wszystkich na karę śmierci. Wyrok wraz z uzasadnieniem został sporządzony na 86 stronach. Łącznie ośmiu oskarżonym przypisano 46 kwalifikacji karnych, z czego większość pochodziło z czasów przed ujawnieniem się w ramach amnestii z 1947 roku[83]. Przez co w świetle ówczesnego prawa nie powinny być brane pod uwagę przy wymierzaniu kary.
Po ogłoszeniu wyroku adwokaci oskarżonych złożyli skargi rewizyjne. 4 lutego 1949 roku Najwyższy Sąd Wojskowy postanowił częściowo uwzględnić skargi złożone przez adwokatów, jednak nie spowodowało to zmian w zasądzeniu kary. 24 lutego 1949 roku na biurko prezydenta Bolesława Bieruta trafiła teczka „Zapory”, który miał ostatecznie podpisać wyrok śmierci, bądź skorzystać z przysługującemu mu prawa łaski. W dołączonym opisie sprawy płk Władysław Garnowski, prezes Najwyższego Sądu Wojskowego, zaopiniował: uwzględniając całokształt zbrodniczej działalności skazanego Dekutowskiego Hieronima s. Jana, jego wyjątkową terrorystyczno-dywersyjno-rabunkową aktywność, jego nieprzejednany stosunek do ustroju ludowego, nieujawnienie się mimo dwóch amnestii, fakt usiłowania ucieczki za granicę, celem kontynuowania stamtąd działalności przy pomocy band pozostawionych w terenie i zamelinowanej broni uważam, że na łaskę nie zasługuje[84]. Wobec takiej opinii 28 lutego 1949 roku Bierut nie skorzystał z przysługującego mu prawa łaski i tym samym potwierdził karę śmierci.
Próby odbicia i ostatnia ucieczka
Pomimo ogromnego sukcesu resortu jakim było aresztowanie „Zapory” i jego podkomendnych, fakt ten był bardzo długo ukrywany. Utrzymując całą akcję w tajemnicy MBP planowało wykorzystać sprawdzoną już działalność operacyjną do rozbicia kolejnych struktur WiN pozostałych na Lubelszczyźnie po amnestii z 1947 roku. Ponadto resort obawiał się, że gdy na jaw wyjdzie aresztowanie „Zapory” jego ludzie będą chcieli go uwolnić. Jak pokazały dalsze wydarzenia było to uzasadnione myślenie, albowiem powstało kilka niezależnych planów jego odbicia.
Pierwsze informacje o aresztowaniu zaczęły wypływać wiosną 1948 roku za pomocą więziennych grypsów. Wobec hiobowych wieści Jerzy Siwecki „Bachus”, pełniący wcześniej funkcję lekarza oddziałowego, zorganizował grupę dywersyjną złożoną z byłych „Zaporczyków” mieszkających w okolicy Jeleniej Góry. W jej składzie znalazł się: „Bachus”, Kazimierz Pawłowski „Nerw”, Edmund Chodorowski „Śmiały”, Szczepan Żelazny „Żaba”, Stanisław Pawłowski „Szczerba”, Józef Niezgoda „Orzeł”, Eugeniusz Zawadzki oraz Jan Trepnik. Miała ona poprzez zdobycie środków finansowych oraz przy pomocy szantażu wobec wysokiego szczebla członka lubelskiego PPR doprowadzić do wykupienia Dekutowskiego z więzienia. W celu zdobycia pieniędzy miała zostać przeprowadzona akcja ekspropriacyjna.
W czerwcu 1948 roku przyjechał do Rybnicy Jerzy Siwecki „Bachus” z oddziału „Zapory” i powiedział, że komendant nie dostał się na Zachód, lecz jest aresztowany przez UB i siedzi na Mokotowie w Warszawie, ale jest szansa ocalenia go za odpowiednią sumę pieniędzy. Pieniądze te mieliśmy zdobyć na polecenie „Kędziorka”. Pomogłem „Bachusowi” w ich zdobyciu[85].
Dnia 18 czerwca 1948 roku grupa żołnierzy „Zapory” dowodzona przez „Bachusa” zarekwirowała z Komunalnej Kasy Oszczędnościowej w Szklarskiej Porębie 1,485 mln zł. Sterroryzowanej kasjerce zostawili pokwitowanie: Bolesław Bierut zapłacił Armii Krajowej. Niestety już kilka dni później wszyscy konspiratorzy zostali aresztowani. Po kilku miesiącach ciężkiego śledztwa odbył się ich proces, podczas którego „Bachus” i „Nerw” zostali skazani na karę śmierci, a pozostali na długoletnie więzienie[86].
>>> Czytaj także: Dwa miliony za majora „Zaporę” <<<
Kolejna próba uwolnienia „Zapory” miała być przeprowadzona w momencie jego procesu w Warszawie. O jej planach zeznawał Wacław Czempiński „Zych”: 26 września 1948 roku spotkałem jadącego furmanką Stanisława Wnuka. Poprosiłem aby mnie podwiózł. Pojechaliśmy do „Żuka” [Stanisław Wilczyński – przyp. aut.] na kwaterę. Tam był już „Granat” [Stanisław Ochnio – przyp. aut.] i trzech nieznanych mi ludzi. W rozmowie powiedziałem „Żukowi”, że „Kędziorek” nie chce się z nim spotkać. Wtedy „Żuk” powiedział, że bardzo żałuje, bo jest mu potrzebny w sprawie „Zapory”. Siedzi on aresztowany na Mokotowie i trzeba zorganizować jego ucieczkę. Dzisiaj jedzie do Warszawy aby dowiedzieć się, kiedy odbędzie się rozprawa sądowa przeciwko „Zaporze”. Może uda się odbicie. Planuje się podać aresztowanym broń, a po rozprawie, na umówiony znak, mają czekać z samochodem oznakowanym chorągiewką. Potem czekające samochody rozjadą się w różne strony aby zmylić pościg. „Żuk” dodał, że ma ludzi, którzy mu w tej akcji pomogą[87]. Niestety „Żuk” zaufał „Opalowi”, zdradzając mu szczegóły planowanej akcji, i dał się wciągnąć w kolejną prowokację resortu bezpieczeństwa. Stanisław Wilczyński wraz z kilkoma żołnierzami z dawnego zgrupowania skonfiskował w Rykach 600 tys. zł oraz 1,2 mln zł z Domu Towarowego na Żoliborzu. Pieniądze miały posłużyć na przygotowanie akcji odbicia „Zapory”. Dwa dni przed zakończeniem procesu, 13 listopada 1948 roku w ramach rozpracowania o kryptonimie „Noc” Zygmunt Wilczyński „Żuk” został aresztowany przez funkcjonariuszy urzędu bezpieczeństwa. Po przejściu ciężkiego śledztwa został skazany na karę śmierci, którą wykonano 16 października 1950 w Warszawie[88].
Wszystkie próby odbicia Dekutowskiego z zewnątrz zakończyły się fiaskiem. Wobec tego w styczniu 1949 roku grupa skazanych podjęła ostatnią próbę ucieczki przed zbliżającym się wyrokiem śmierci. Cela „Zapory” znajdowała się na ostatnim piętrze więzienia mokotowskiego, dlatego też podjęto próbę ucieczki przez strych. Plan ucieczki doskonale opisał w swoich wspomnieniach oficer do zleceń specjalnych Zarządu Głównego WiN Jerzy Woźniak „Jacek”, który również czekał na wyrok w tej celi: ucieczka miała sie odbyć przez sufit. W zbudowanej z drewna toalecie zrobiono dziurę w suficie. Toaleta z jednym „oczkiem” służyła nam wszystkim, a więc dwustu osobom. Z tego powodu kolejka do niej była zawsze cały dzień i noc. Dziurę wykonało dwóch więźniów kryminalnych zwerbowanych przez „Zaporę”, Siłę-Nowickiego, jednego kaesowca pospolitego i jeszcze kogoś. Więźniowie ci zdołali nawet tym otworem wyjść na dach. W dniu, na który wyznaczono ucieczkę, wykonano wyrok na sześciu Niemcach. Zawsze w takim dniu w więzieniu ogłaszano alarm. Z tego powodu datę ucieczki przełożono na następny dzień. Jeden z więźniów wykonujących otwór nie wytrzymał nerwowo i zameldował oddziałowemu. Po południu tego dnia nagle otworzyły sie drzwi. Wydano komendę: „Padnij na ziemię” i zaczęli wyczytywać nazwiska osób do wyjścia. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Było około godziny 14. Pierwszego wyczytali „Zaporę”, drugiego Siłę-Nowickiego, trzeciego mnie. Gdy tylko minąłem framugę drzwi, chwycono mnie pod ręce i zaprowadzono na dół, do karceru. Tam kazano mi rozebrać się do naga i wejść do karca. Powoli znalazło się w nim dziesięciu nagich ludzi. Nie mogliśmy nawet usiąść, gdyż było to pomieszczenie 1,5 na 2 m. Pomieszczeń takich było pięć. W każdym umieszczono po dziesięć osób. Nie pamiętam już, kto był w moim karcu. Było tam dwóch chłopców od „Zapory”, innych nie pamiętam. Jak się później dowiedziałem, „Zapora” siedział oddzielnie. […] Staliśmy tak nago całą noc. Rankiem następnego dnia dano nam kubek kawy i dalej musieliśmy stać[89]. „Zapora” jako inicjator ucieczki został skatowany i już do wykonania wyroku nie opuścił karceru, gdzie przebywał w strasznych warunkach.
Więzienna gehenna mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” zakończyła się 7 marca 1949 roku. O godzinie 19 swoje żniwo rozpoczął etatowy kat MBP w Warszawie – Piotr Śmietański. W odstępie pięciu minut od siebie zginęli zamordowani metodą katyńską: „Zapora”, „Ryś”, „Żbik”, „Mundek”, „Junak”, „Biały” oraz „Zawada”. Przy wykonywaniu wyroków śmierci byli również: Stanisław Cypryszewski – wiceprokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej; Alojzy Grabicki – naczelnik więzienia na Mokotowie; Marek Charbicz – lekarz oraz Michał Zawadzki – ksiądz[90]. Wszyscy zostali pochowani w bezimiennym dole na terenie cmentarza wojskowego na Powązkach w Warszawie.
Następnie nastał czas konsekwentnego niszczenia przez komunistów jego dobrego imienia i sławy. W okresie PRL nie pisano o Dekutowskim w pozytywnym kontekście, nawet w przededniu załamania się systemu komunistycznego w Polsce. Sytuację zmienił wyrok Sądu Okręgu Wojskowego w Warszawie na sesji wyjazdowej w Lublinie z dnia 30 listopada 1995 roku wyrok WSR z 1948 roku został uznany za nieważny, a skazani w nim żołnierze oczyszczeni z zarzutów[91].
Wszyscy skazani tym wyrokiem popełnili czyny związane z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Pod dowództwem Hieronima Dekutowskiego „Zapory” podjęli czynna walkę w ramach organizacji Wolność i Niepodległość. Wcześniej wszyscy oni byli członkami AK. Celem WiN była walka o niepodległą Polskę – pisał sąd w uzasadnieniu do wyroku[92].
Dopełnieniem historii Dekutowskiego było odkrycie latem 2012 roku przez badaczy IPN szczątków „Zapory” oraz jego podkomendnych. Zostały one odnalezione podczas prac ekshumacyjnych pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka na terenie Kwatery na Łączce. Identyfikacji dokonali specjaliści z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. IPN zaś oficjalnie poinformował o tym podczas konferencji prasowej 22 sierpnia 2013 roku.
27 września 2015 r., w Dniu Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, na warszawskich Powązkach odbyła się uroczystość pogrzebowa, podczas której pochowano szczątki Hieronima Dekutowskiego „Zapory” oraz jego podkomendnych zamordowanych 7 marca 1949 roku przez komunistycznych oprawców w więzieniu na Mokotowie. Spoczęli w wybudowanym specjalnie na tę okazję Panteonie-Mauzoleum.
PRZYPISY:
[1] B. Grzegorczyk, Jak „Reżu” stał się mężczyzną – czyli o okresie młodzieńczym Hieronima Dekutowskiego, „Nieśmiertelnik”, 2009, nr 2,, s. 6-7.
[2] A. F. Baran, Pseudonim „Zapora”. mjr cc. Hieronim Dekutowski (1918-1949), Staszów 1996, s. 29.
[3] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 26.09.1947 r., Będzin, k. 35.
[4] P. Słowiński, Żołnierze Wyklęci. Sześciu z tysięcy, Warszawa 2017, s. 71.
[5] A.F. Baran, op.cit., s. 50.
[6] J. Tucholski, Cichociemni i spadochroniarze 1941-1956, Warszawa 2009, s. 231; I. Caban, Ludzie Lubelskiego Okręgu Armii Krajowej, Lublin 1995, s. 41.
[7] A. Polończyk, Cichociemni – zarys historii formacji, [w:] Wywalcz Polsce wolność lub zgiń. Publikacja pokonferencyjna, pod red. A. Tyszkiewicza, Kraków 2017, s. 12-13.
[8] Cyt. za: H. Pająk, Oni się nigdy nie poddali, Lublin 2012, s. 10.
[9] J. Tucholski, Cichociemni, Warszawa 1985, s. 153-154.
[10] J. Jóźwiakowski, Armia Krajowa na Zamojszczyźnie, t. 1, Lublin 2007, s. 355.
[11] Cyt. za: Idem, Armia Krajowa na Zamojszczyźnie, t. 2, Lublin 2001, s. 825.
[12] „Sławian”, W noc św. Barbary (Relacja uczestnika wypadu na Źrebce), [w:] Niemcy i Zamojszczyzna 1939-1944. Tom III, pod red. Z. Klukowskiego, Zamość 1946 (reprint 2018) s. 111-117.
[13] I. Caban, Z. Mańkowski, Związek Walki Zbrojnej i Armia Krajowa w Okręgu Lubelskim 1939-1944. Część 1. Zarys monograficzny, Lublin 1971, s. 239-240.
[14] K. Kochanowska, Major Zapora, Sopot 1998, s. 11 I. Caban, Ludzie Lubelskiego Okręgu Armii Krajowej, Lublin 1995, s. 60-61.
[15] M. Pawełczak, Wspomnienia „Morwy”, żołnierza cc majora „Zapory”, Lublin 2011, s. 47.
[16] W ramach koncepcji Odtwarzania Sił Zbrojnych na Lubelszczyźnie planowano powołać 3. Dywizję Piechoty. Do tego celu wyznaczono, że wchodzące w skład Okręgu Inspektoraty powołają struktury poszczególnych pułków: Inspektorat Lubelski – 8. pułk piechoty AK; Inspektorat Chełmski – 7. pułk piechoty AK, a Inspektorat Zamojski – 9. pułk piechoty AK. Przy czym 8. pp AK miał się składać z sześciu plutonów utworzonych z oddziałów wchodzących wcześniej w skład lubelskiego Kedywu: oddział por. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” – „I plut. OP 8”, ppor. Wojciecha Rokickiego „Nerwy” – „II”, ppor. Czesława Rossińskiego „Jemioły” – „III”, ppor. Tadeusza Sowy „Spartanina” – „IV”, Stanisława Łukasika „Rysia” – „V”, Zdzisława Brońskiego „Uskoka” – „VI” oraz ppor. Tadeusza Pośpiecha „Brzechwy” – „VII plut. OP 8”. Zob. M. Sobieraj, 8. pułk piechoty Armii Krajowej, [w:] Armia Krajowa na środkowej i południowej Lubelszczyźnie i Podlasiu, pod red. T. Strzembosza, Lublin 1993, s. 41-45.
[17] Pluton Mieczysława Cieszkowskiego „Grzechotnika”, Mieczysława Lorentza „Szmerlinga” w kwietniu 1944 został podporządkowany pod dowództwo ppor. Mariana Sikory „Przepiórki”, „Zagona”. Natomiast pluton Kazimierza Mącika „krzywdy” pełnił funkcję ośrodka szkolenia podstawowego żołnierzy-partyzantów i był garnizonową drużynę rezerwową.
[18] I. Caban, 8 pułk piechoty Legionów Armii Krajowej. Organizacja i działania bojowe, Warszawa 1994, s. 123-141.
[19] Relacja Mieczysława Szymanowskiego „Wampira”, [w:] Zapory Żołnierze Wyklęci. Tom I, pod red. E. Kurek, Warszawa-Kraków 2016, s. 372-373.
[20] Niektórzy historycy datują bitwę na 18 lipca.
[21]
[22] M. Sobieraj, op.cit., s. 45-47.
[23] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 26.09.1947 r., Będzin, k. 36.
[24] I. Caban, Okręg Armii Krajowej Lublin, Lublin 1996, s. 68.
[25] G. Motyka, Na białych Polaków obława. Wojska NKWD z walce z polskim podziemiem 1944-1953, Warszawa 2014, s. 127.
[26] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 26.09.1947 r., Będzin, k. 37.
[27] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 4.10.1947 r., Będzin, k. 39.
[28] H. Pająk, Zaporowcy przed sądem UB, Lublin 1997, s. 19-20.
[29] Relacja Stanisława Wnuka „Opal”, [w:] Zapory Żołnierze Wyklęci, pod red. E. Kurek, Warszawa-Kraków 2016, s. 176.
[30] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 3.10.1947 r., Będzin, k. 41-42.
[31] M. Jaworski, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego w latach 1945–1965 , Warszawa 1984, s. 63.
[32] W składzie znalazł się: Aleksander Głowacki „Wisła”, Stanisław Gabriolek „Grot”, Tadeusz Skraiński „Jadzinek”, Aleksander Sochalski „Duch”, Zbigniew Sochacki „Zbyszek”, Marian Klocek „George”, Jerzy Szarski „Jagoda”, Jerzy Seroka „Terry” i dwóch ludzi z Warszawy.
[33] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 10.10.1947 r., Będzin, k. 45; Relacja Aleksandra Głowackiego „Wisły”, [w:] Zapory Żołnierze Wyklęci. Tom I, Warszawa-Kraków 2016, s. 189.
[34] Relacja Eugeniusza Mordonia „Gitarki”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom I, pod red. E. Kurek, Lublin 2010, s. 24.
[35] Ibidem, s. 27-28.
[36] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 10.10.1947 r., Będzin, k. 45.
[37] A. Heda, Wspomnienia „Szarego”, Warszawa 1992, s. 230.
[38] I. Kochanowska, Ostatni rozkaz cichociemnego majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory” [21.IX1918-7.03.1949], „Biuletyn Informacyjny AK”, 2009, nr 3 (227), s. 13.
[39] Marian Kosior „Men-ka” – urodził się 28 listopada 1921 roku w Stalach Koło Tarnobrzega. W czasie wojny obronnej walczył w obronie Lwowa w ramach 40. pułku piechoty. Tam tez wstąpił do Służby Zwycięstwu Polski, a następnie ZWZ-AK. W 1943 roku powrócił w rejon Tarnobrzega, gdzie rozpoczął dalszą działalność konspiracyjną. Po wkroczeniu sowietów pozostał w podziemiu poAKowskim, kilkukrotnie spotykając się z oddziałami „Zapory”. Pod koniec 1945 roku został komendantem gminy Tarnobrzeg w nowopowstałej organizacji WiN. Pełnił tę funkcję do swojego aresztowania w 1948 roku. Skazany na karę pozbawienia wolności. Zob. Relacja Mariana Kosiora „Men-Ka”, [w:] Zapory Żołnierze Wyklęci. Tom I, pod red. E. Kurek, Warszawa-Kraków 2016, s. 228-232.
[40] T. Zych, Konsekwencja wyboru – rozmowa z Marianem Kosiorem, „Tarnobrzeskie Zaszyty Historyczne”, 1995, nr 9, s. 22.
[41] Tak o śmierci brata pisał „Morwa”: W drodze powrotnej, w nocy z 5 na 6 kwietnia 1946 r. oddział chciał zająć kwatery w trzech domach, na końcu wsi Spławy zwanym Borowszczyzną, w powiecie bychawskim. Dwie kwatery szybko zostały zajęte, uciszono psy, zasłonięto okna, aby na zewnątrz nie wydobywało się światło. Kwaterę dla drużyny Janusza zajmował „Gitarka” – Eugeniusz Mordoń z Lublina. Na jego uporczywe naleganie o otwarcie drzwi, nikt nie odpowiedział. Zdenerwowany Janusz, odsunął go od okna i zażądał otwarcia drzwi w imieniu Wojska Polskiego. Gdy i to nie odniosło skutku, a w mieszkaniu dały się słyszeć jakieś poszeptywania, krzyknął „otwierać natychmiast” i uderzył rękojeścią pistoletu w ramę okienną. Od wewnątrz padł strzał. Janusz odchylił się do tyłu i padając na plecy wystrzelił cały magazynek amunicji z visa w powietrze, czyniąc to już podświadomie, przy przedśmiertnych skurczach palca opartego na języku spustowym pistoletu. Został ugodzony śmiertelnie kulą z karabinu, która przeszył prawą pierś, a następnie przeszła przez kręgosłup. Zob. M. Pawełczak, op.cit., s. 98-99.
[42] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Dekutowskiego Hieronima, 10.10.1947 r., Będzin, k. 45; Protokół przesłuchania podejrzanego Dekutowskiego Hieronima, 16.10.1947 r., Będzin, k. 46-48 ; AIPN BU 2503/1/2, Telefonogram do Wydziału Śledczego Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie, 21.02.1946 r., Bełżyce, k. 25; Idem, Pismo do Wojewódzkiej Komendy MO w Lublinie, 22.03.1946 r., Krasnystaw, k. 29; Idem, Telefonogram nr 268/46 KD, 11.03.1946 r., Lublin, k. 30; Idem, Odpis sprawozdania końcowego Komendy Powiatowej MO w Lublinie, 18.03.1946 r., Lublin, k. 31; Idem, Pismo Powiatowej Komendy MO w Krasnymstawie do Wojewódzkiego Komendanta MO w Lublinie, 1.04.1949 r., Krasnystaw, k. 33; Idem, Raport specjalny PUBP w Lublinie, 10.04.1946 r., Lublin, k. 40; Idem, Raport specjalny nr 080/46, 12.04.1945 r., Lublin, k. 42.
[43] Na stanowisko oddziałów partyzanckich i drużyn dywersji (OPL) na terenie „Lusi” wyznaczam „Zaporę” [Hieronim Dekutowski]. Na stanowisko komendanta OPL II „Leontyny” wyznaczam „Uskoka”, na stanowisko komendanta obwodu OPL III wyznaczam „Rysia” [Łukasik Stanisław] – cyt. za: Rozkaz z 25 maja 1945 roku „Boruta”, [w:] H. Pająk, Uskok kontra UB, Warszawa 2015, s. 24.
[44] I. Kochanowska, Major Zapora, Sopot 1998, s 66.
[45] Sz. Nowak, Oddziały Wyklętych, Warszawa 2014, s. 290.
[46] M. Surdej, Oddział partyzancki Wojciecha Lisa 1941-1948, Rzeszów-Mielec, s. 182-187.
[47] P. Zwolak, My z oddziałów „Zapory”…, Lublin 1999, S. 91.
[48] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Dekutowskiego Hieronima, 17.10.1947 r., Będzin, k. 52.
[49] Cyt. za: M. Surdej, Oddział partyzancki Wojciecha Lisa 1941-1948, Rzeszów-Mielec, s. 166.
[50] Ibidem, s. 189-194.
[51] M. Maruszak, Rajd zgrupowania partyzanckiego „Zapory” po Podkarpaciu 31 lipca – 21 sierpnia 1946 r. Fakty i Mity, https://tajnahistoriarzeszowa.wordpress.com/2014/01/31/rajd-zgrupowania-partyzanckiego-zapory-po-podkarpaciu-31-lipca-21-sierpnia-1946-r-fakty-i-mity/, dostęp: 02.03.2019 r.
[52] H. Pająk, Akcje oddziałów „Zapory”…, s. 90-91.
[53] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 15.05.1948 r., Warszawa, k. 57-56.
[54] AIPN BU 2503/1/2, Meldunek Lubelskiej Wojewódzkiej Komendy MO do Komendy Głównej MO w Warszawie, 29.10.1946 r., Lublin, k. 210.
[55] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Jerzego Miatkowskiego, 18.10.1947 r., Będzin, k. 161.
[56] AIPN BU 2503/1/2, Pismo Lubelskiej Wojewódzkiej Komendy MO do Komendy Głównej MO w Warszawie, 8.11.1946 r., Lublin, k. 214; Idem, Pismo Lubelskiej Wojewódzkiej Komendy MO do Komendy Głównej MO w Warszawie, 9.11.1946 r., Lublin, k. 215; Idem, Pismo Lubelskiej Wojewódzkiej Komendy MO do Komendy Głównej MO w Warszawie, 9.11.1946 r., Lublin, k. 216.
[57] Idem, Pismo Lubelskiej Wojewódzkiej Komendy MO do Komendy Głównej MO w Warszawie, 19.11.1946 r., Lublin, k. 231; Idem, Pismo PUBP Zamość do WUBP w Lublinie, 27.11.1946 r., Zamość, k. 233; Idem, Raport specjalny nr 268/46 o dokonanych napadach przez bandę „Zapory” w pow. Zamojskim, 30.11.1946 r., Lublin, k. 237.
[58] Idem, Raport specjalny nr 268/46 o dokonanym napadzie przez pododdziały „Zapory”, „Misia” i „Żelaznego” w pow. Krasnystaw, 7.12.1946 r., Lublin, k. 251; Idem, Pismo Lubelskiej Wojewódzkiej Komendy MO do Komendy Głównej MO w Warszawie, 3.12.1946 r., Lublin, k. 252.
[59] AIPN Lu 21/26/9/2, List Hieronima Dekutowskiego „Zapory” do Mariana Pilarskiego „Jara”, 2 XII 1946 r., k. 377.
[60] Idem, List Hieronima Dekutowskiego „Zapory” do Mariana Pilarskiego „Jara”, 18 XII 1946 r., k. 397.
[61] Zawiadomienia o wykonanych wyrokach śmierci pisane były na dokumentach tożsamości rozstrzelanych osób. Następnie były wysyłane do „Jara” i były przechowywane w klasztorze w Radecznicy w ramach archiwum inspektoratu WiN. Opiekunem archiwum był zakonnik Piotr Golba. Dokumentacja została odkryta w 1951 roku w czasie likwidacji II Inspektoratu Zamojskiego AK założonego przez Mariana Pilarskiego „Jara”.
[62] AIPN BU 2503/1/2, Pismo PUBP w Zamościu do Szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, 18.10.1947 r., Zamość, k. 313-315; AIPN Lu 21/26/9/2, Zawiadomienie Jerzego Karcza „Bohuna” o wykonaniu wyroku w dniu 28.11.1946 r., k. 358-361; Idem, Pismo Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” do Ob. „Barbara”, 12.12.1946 r., k. 101; Idem, Zawiadomienia Jerzego Karcza „Bohuna” o wykonaniu wyroków dniu 17.12.1946 r., k. 410-416, 419-420; Idem, Zawiadomienia Stanisława Białosza „Szerszenia” o wykonaniu wyroku w dniu 26.12.1946 r., k. 426-429; ; Idem, Zawiadomienia Stanisława Jasińskiego „Samotnego” o wykonaniu wyroków w dniu 30.12.1946 r., k. 430-481; R. Wnuk, Lubelski Okręg AK, DSZ i WiN 1944-1947, Warszawa 2000, s. 424-449; H. Pająk, Akcje oddziałów „Zapory” w tajnych raportach UB-MO, Lublin 1996, s. 187-189.
[63]AIPN Lu 21/26/4, Protokół przesłuchania świadka Marii Głowali, 21.11.1950 r., Zamość, k. 64-65; Idem, Protokół przesłuchania świadka Antoniny Herety, 9.03.1951 r., Lublin, k. 343-344; AIPN Lu 21/26/11, Protokół przesłuchania świadka Antoniny Herety, 18.12.1946 r., Radecznica, k. 37-38; Idem, Protokół przesłuchania świadka Marii Tłuczek, 18.12.1946 r., Radecznica, k. 40; Idem, Telefonogram nr Ka 357/46, 22.11.1946 r., Zamość, k. 33; AIPN Lu 21/26/4, Protokół konfrontacji Władysława Szuta i Mariana Pilarskiego, 15.03.1951 r., Lublin, k. 385-387; AIPN Lu 21/26/9/2, Meldunek „Wampira”, 20.11.1946 r., k. 334; AIPN Lu 21/26/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Mariana Pilarskiego, 2.04.1951 r., Lublin, k. 299; AIPN Lu 21/26/9/2, Meldunek Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka”, 20 XI 1946 r., k. 332.
[64] M. Piotrowski, Narodowe Siły Zbrojne na Lubelszczyźnie 1944–1947, Lublin 2009, s. 209.
[65] Relacja Jana Orła „Promienia” [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom V, pod red. E Kurek, Lublin 2011, s. 65-66.
[66] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Stanisława Łukasika, 1.10.1947, Będzin, k. 69; L. Kozak, Oddział podziemia antykomunistycznego pod dowództwem Kazimierza Woźniaka ps. Szatan, Puławy 2016, s. 85-95.
[67] H. Pająk, Oni nigdy się nie…., s. 53-69; 97-160.
[68] IPN Lu 08/226/8, Protokół przesłuchania podejrzanego Jana Hugolina Rybę, 23.05.1950 r., Lublin, k. 10.
[69] Idem, Protokół przesłuchania podejrzanego Jana Hugolina Rybę, 3.06.1950, Lublin, k. 20.
[70] M. Pawełczak, op.cit., s. 127.
[71] Cyt. za: Wyklęci. Podziemie zbrojne 1944-1963, pod red. M. Markowskiej, Warszawa 2013, s. 114-115.
[72] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Władysława Nowickiego, 17.09.1948 r., Warszawa, k. 19-20.
[73] Relacja Teresy Partyki-Gaj „Kotwicy”, [w:] Zaporczycy. Relacje tom IV, Lublin 2011, s. 107.
[74] L. Kowalski, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a Żołnierze Wyklęci. Walka z podziemiem antykomunistycznym w latach 1944-1956, Poznań 2016, s. 626-630.
[75] AIPN BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 24.IX.1947 r., Będzin, k. 31.
[76] Archiwum Państwowe w Lublinie, sygn. 35/1099/0/4.3/105, Korespondencja Dekutowskiego Hieronima ps. „Zapora” dowódcy zgrupowania oddziałów partyzanckich z Komendą Okręgu i dowódcami podległych mu oddziałów, k. 6-7.
[77] Według spisu rzeczy znalezionych przy aresztowanym wynika, że „Zapora” posiadał przy sobie tabletkę z trucizną. Ciężko jest domniemać dlaczego nie została użyta, być może „Zapora” został zaskoczony albo jak domniemają niektórzy historycy uśpiony podczas kolacji; Zob. Idem, Protokół rewizji osobistej Hieronima Dekutowskiego, 18.09.1947 r., Będzin, k. 24; P. Słowiński, Żołnierze Wyklęci. Sześciu z tysięcy, Warszawa 2017, s. 106.
[78] AIPN BU 2503/1/2, Akt oskarżenia, 14.07.1948 r., Warszawa, k. 417-441.
[79] S. Burghardt, Sprawa operacyjnego rozpracowania kryptonim „Urwisze”, „Dzikoviana. Rocznik Muzeum Historycznego miasta Tarnobrzega”, 2018, t. IV, s. 109-112.
[80] AIPN BU 2503/1/3, Protokół rozprawy głównej w sprawie karnej Nowickiego Władysława i innych oskarżonych z art. 86 § 1 i 2 KKWP i dalsze, 3-15.11.1948 r. (Warszawa), k 34.
[81] Cyt. za: P. Słowiński, Żołnierze Wyklęci. Sześciu z tysięcy, Warszawa 2017, s. 109.
[82] Zdzisław Broński „Uskok”. Pamiętnik, pod red. S. Poleszaka, Warszawa 2004, s. 249.
[83] AIPN 2503/1/3, Wyrok WSR w Warszawie w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, 15.11.1945 r., Warszawa, k. 78-120.
[84] Archiwum Akt Nowych, Kancelaria Cywilna Prezydenta RP i Kancelaria Rady Państwa, sygn.744, Okoliczności sprawy Hieronima Dekutowskiego. Opinia w sprawie ułaskawienia, s. 4 (kopia z zbiorach autora).
[85] Relacja Szczepana Żelaznego „Żaby”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 207.
[86] T. Balbus, O Polskę Wolną i Niezawisłą (1945-1948). WiN w południowo-zachodniej Polsce (geneza – struktury – działalność – likwidacja – represje), Kraków-Wrocław 2004, s. 187-188.
[87] Cyt. za: P. Zwolak, My z oddziałów „Zapory”…, Lublin 1999, s. 109.
[88] J. Kopiński, „Zapora” w sieci agentów, http://podziemiezbrojne.blox.pl/2006/10/Zapora-w-sieci-agentow-czesc-1.html, http://podziemiezbrojne.blox.pl/2006/10/Zapora-w-sieci-agentow-czesc-2.html, dostęp: 28.02.2019 r.
[89] J. Woźniak, Niespodziewane ułaskawienie [w:] Księga świadectw. Skazani na karę śmierci w czasach stalinowskich i ich losy, pod red. K. Madeja, J. Żaryna, J. Żurka, Warszawa 2003, s. 379-381.
[90] AIPN BU 2305/1/3, Protokół wykonania wyroku śmierci na Edmundzie Tudruju, 7.03.1949 r. (Warszawa), k. 237; Protokół wykonania wyroku śmierci na Arkadiuszu Wasilewskim, 7.03.1949 r. (Warszawa), k. 240; Protokół wykonania wyroku śmierci na Tadeuszu Pelaku, 7.03.1949 r. (Warszawa), k. 243; Protokół wykonania wyroku śmierci na Stanisławie Łukasiku, 7.03.1949 r. (Warszawa), k. 244; Protokół wykonania wyroku śmierci na Hieronimie Dekutowskim, 7.03.1949 r. (Warszawa), k. 246; Protokół wykonania wyroku śmierci na Romanie Grońskim, 7.03.1949 r. (Warszawa), k. 249; Protokół wykonania wyroku śmierci na Jerzym Miatkowskim, 7.03.1949 r. (Warszawa), k. 252.
[91] AIPN BU 2305/1/4, Postanowienie Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie na sesji wyjazdowej w Lublinie, 30.11,1995 r. (Lublin), k. 161-165.
[92] Ibidem, k. 164.