Historia o tym, jak „Zapora” otrzymał sowiecki order

Historia czasem lubi zaskakiwać, tak jak w przypadku Hieronima Dekutowskiego „Zapory” – legendarnego cichociemnego, najbardziej poszukiwanego przez oddziały NKWD i UB Żołnierza Wyklętego z Lubelszczyzny. Zanim jednak doszło do tego tragicznego rozdziału, „Zapora” został odznaczony sowieckim orderem za bohaterstwo wykazane w walce.
Nasza opowieść rozgrywa się w lipcu 1944 roku, w czasie akcji „Burza” na Lubelszczyźnie, kilka dni po tym, jak Lublin został zdobyty przez Armię Czerwoną. W tym kluczowym momencie Komenda Okręgu AK Lublin wyłączyła oddziały Hieronima Dekutowskiego „Zapory” ze struktur 8. pułku piechoty legionów AK, przydzielając im specjalne zadanie – ochronę zastępczej Komendy Okręgu AK, która miała przejąć dowództwo w przypadku utraty łączności z gen. Kazimierzem Tumidajskim „Marcinem”.
W odpowiedzi na te nowe rozkazy, w połowie lipca 1944 roku „Zapora” przeniósł swoje oddziały z powiatów kraśnickiego i opolskiego w rejon Krzczonowa koło Bychawy. Po zajęciu tych obszarów przez sowietów, oddział rozpoczął powrót do swoich macierzystych kwater. W tym właśnie momencie miało miejsce niezwykłe wydarzenie, utrwalone jedynie w wspomnieniach dwóch partyzantów, gdyż niestety brakuje jakichkolwiek potwierdzających je źródeł archiwalnych.
>>> Czytaj także: Struktura organizacyjna zgrupowania oddziałów AK-WiN „Zapory” <<<

Według relacji Stanisława Wnuka „Opala” i Marian Pawełczak „Morwa”, wracający na macierzyste tereny oddział zdecydował się na chwilowy odpoczynek w wiosce Czółna, gdzie po raz pierwszy natknął się na żołnierzy sowieckich. Przesunęliśmy się w kierunku na Czółna. Tam spotkaliśmy kolumnę sowieckiego wojska, która niby szła w kierunku Wisły. – wspomina to zdarzenie Stanisław Wnuk „Opal” – Dowódca oddziału odznaczył sobie tylko na mapie, gdzie stoimy. Z dowódcą nie rozmawialiśmy, tylko ta kobieta przypięła „Zaporze” order. Potem my poszliśmy w kierunku Borowa, a sowieci w kierunku Wisły[1].
Szczegółowe informacje na temat tego interesującego wydarzenia dostarcza Marian Pawełczak „Morwa”. W swoich wspomnieniach opisuje: około południa na drugi dzień przez wieś zaczęły przejeżdżać kolumny wojsk sowieckich, w tym oddziałki konne, które penetrowały każdy skrawek lasu […] W pewnym momencie zatrzymał się koło naszej kwatery terenowy samochód wojskowy, wysiadła z niego kobieta w stopniu pułkownika bogato wyorderowana i zapytała, co to za oddział? Gdy usłyszała, że „Zapory”, wyraziła się, że to „haroszi kamandir” i poprosiła o widzenie z komendantem. „Zapora” wyszedł bez entuzjazmu i obojętnie patrzył, gdy po zapoznaniu się z nim sowietka odpięła jeden ze swoich medali i przypięła na piersi komendanta[2].
W ten sposób Hieronim Dekutowski „Zapora”, który rok później stał się „terrorystycznym duchem” Lubelszczyzny i był obiektem polowania komunistycznych władz, został uhonorowany przez sowietów medalem za swoją odwagę i odznaczającą służbę. Niestety, mimo obiecujących kontaktów podczas pierwszych spotkań z sowietami, miesiąc później rozpoczęły się masowe aresztowania byłych żołnierzy Armii Krajowej, osiągając szczyt w październiku 1944 roku. W obliczu tej fali represji, w styczniu 1945 roku „Zapora” zdecydował się wrócić do konspiracji i stawić czoła nowemu okupantowi. Niestety, nowa władza nie pozwoliła mu długo żyć. Hieronim Dekutowski został zamordowany 7 marca 1949 roku po brutalnym śledztwie i upokarzającym procesie, podczas którego zmuszono go do noszenia niemieckiego munduru.
>>> Czytaj więcej: Proces grupy „Zapory” <<<
PRZYPISY:
[1] Relacja Stanisława Wnuka „Opala”, [w:] :] Zaporczycy. Relacje. Tom I, pod red. E. Kurek, Lublin 1997, s. 118.
[2] M. Pawełczak, Wspomnienia „Morwy”, żołnierza cc majora „Zapory”, Lublin 2011, s. 55-56.