Ignasin – 8.09.1946 r.

Ignasin – 8.09.1946 r.

Jesienią 1945 roku w momencie powstania struktur organizacji Wolność i Niezawisłość dowództwo inspektoratu lubelskiego powierzyło Antoniemu Kopaczewskiemu „Lew” oraz jego najbliższym współpracownikom utworzenie małego oddziału zajmującego się redagowaniem, wydawaniem i kolportowaniem ulotek oraz biuletynu „Wolność i Niezawisłość”.

Oddział „Lwa” operował głównie w rejonie gminy Fajsławice w powiecie krasnostawskim. W samej wsi Ignasin partyzanci posiadali dwie wypróbowane stałe kwatery: zabudowania samotnej wdowy Joanny Matraszek oraz gospodarstwo Józefa Dziachana. W pierwszej z nich przez wiele lat znajdowała się drukarnia Armii Krajowej, a później WiN. Ponadto w czasach okupacji niemieckiej prowadzona była tam szkoła podchorążych i szkoła sanitariuszek.

W mieszkaniu naszym, przy oborze, o wymiarach 4 x 6 m, były: kuchnia na cztery fajerki, opalana drewnem (różnymi patykami z lasu), piec chlebowy, dwa łóżka, szafa na ubrania i malutka szafka na naczynia kuchenne, ława i stół.  Na stole, bardzo często, stała duża maszyna do pisania „Torpedo”, a obok stołu stała na wysokich nóżkach, drukarka na korbkę.  Na nich, partyzanci drukowali, od 1942 do 1946 roku, nielegalne niepodległościowe ulotki i pismo „Wolność”, Polskiego Państwa Podziemnego[1].

Wierszyk napisany przez członka oddziału „Lwa” na temat powodu likwidacji konfidentki. Powielany był przez ukrywaną u Joanny Matraszek drukarnię | Zbiory prywatne R. Nowak (wnuczki Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”)

Kierownikiem akcji propagandowo-ulotkowej był Władysław Ziętek „Nieznany”. Stale przy drukarni pracowali również Władysław Gładysz „Sęp”, Henryk Mojek, Franciszek Broda oraz kilku kolporterów prasy. Ponadto przy oddziale „Lwa” pozostali Władysław Sampolski „Anioł”, Stanisław Pędrak „Poleszuk”, Piotr Bańka „Lisek”, a także sanitariuszka i łączniczka oddziału Michalina Dziachan „Sikorka”. Ci konspiratorzy zajmowali się również zbieraniem meldunków sytuacyjnych i materiałów wywiadowczych o akcjach milicji, UB, NKWD i PPR. Dodatkowo partyzanci prowadzili działania zbrojne, rozumiane jako ochrona drukarni czy poskramianie aktywistów komunistycznych oraz szpiclów w otaczającym ich terenie. Przypisuje się, że oddział „Lwa” zlikwidował ok. 20 współpracowników resortu bezpieczeństwa i milicjantów. Wśród nich można zaliczyć złodzieja Tadeusza G. z Ignasina oraz współpracownicę UB Józefę W. z Piask[2].

Oddział Antoniego Kopaczewskiego „Lwa” od sierpnia 1946 roku podlegał bezpośrednio organizacyjnie i terytorialnie pod rozkazy Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, a poprzez niego znalazł się w Zgrupowaniu Oddziałów WiN Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Łącznikiem między zwierzchnikami a „Lwem” był Piotr Bańka „Lisek”, który spotykał się z łącznikiem „Zapory” w Zygmuntowie oraz w gospodarstwie Szpilarowicza w Kolonii Siedliszczki, zaś z łącznikiem „Uskoka” w Brzezicach. Ponadto „Lisek” utrzymywał kontakty z Tadeuszem Skraińskim „Jadzinkiem”, dowódcą oddziału w zgrupowaniu „Zapory”. Jego skrzynką kontaktową było gospodarstwo Smażaka w Zygmuntowie[3].

Otrzymałem polecenie od „Zapory” podjęcia kontaktu i ułożenia współpracy z oddziałem partyzanckim „Lwa” w pow. krasnostawskim. 23 sierpnia (1946 r.) wybrałem się tam ze swoim oddziałem i bawiłem przez parę dni. „Lew” – Antoni Kopaczewski – był czynnym pracownikiem AK w tamtym terenie za okupacji niemieckiej. Wśród społeczeństwa cieszył się bardzo dobrą opinią i obecnie był duchem przewodnim w walce z komunizmem. Miał małą grupkę zbrojną i szereg ludzi w terenie gotowych w każdej chwili – wspominał Zdzisław Broński „Uskok”[4].

7 września „Lew” wysłał swojego łącznika do Zygmuntowa w celu nawiązania kontaktu z łącznikiem „Jadzinka”. Jednak w gospodarstwie Smażaka stacjonował osobiście „Jadzinek”, który przekazał „Liskowi” kopertę – prawdopodobnie z rozkazem usunięcia się oddziału „Lwa” z tego terenu. „Lisek” powrócił do Ingasina o godz. 22. Najpierw zajechał do domu Matraszek, gdy tam nie zastał swojego dowódcy pojechał do Dziachanów.

Krwawe święto Matki Boskiej Siewnej

W tym czasie w Lublinie zatrzymany został Władysław Ziętek „Nieznany”, „Hejnał” – komendant rejonu organizacji „WIN”. Prawdopodobnie pojechał tam w celu pozyskania materiałów drukarskich. W toku tortur stosowanych w czasie przesłuchania „Nieznany” zeznał, że Antoni Kopaczewski „Lew” wraz z 5-6 ludźmi przebywa na kwaterze u Dziachanów w Ignasinie. Na podstawie pozyskanych zeznań zorganizowano grupę operacyjną złożoną z 38 funkcjonariuszy UB i MO, pod dowództwem por. Teodora Maksymiuka[5].

Część żołnierzy i współpracowników oddziału „Lwa” przed stodołą u Dziachanów. Zdjęcie zrobione w 1945 roku. Rok później zostaną tutaj zaskoczeni partyzanci | Zbiory prywatne R. Nowak (wnuczki Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”)

Tymczasem niczego nie podejrzewający partyzanci postanowili przespać noc i w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, przypadające wówczas na niedzielę 8 września, opuścić rejon gminy Fajsławice. Większość partyzantów na swoją kwaterę wybrało stodołę znajdującą się w głębi posesji, dalej od drogi. W domu nocowała tylko rodzina gospodarza oraz żona Władysława Sampolskiego „Aniołka”. Wartę na jedynej drodze prowadzącej do gospodarstwa pełnił Stanisław Pędrak „Poleszuk”.

Nad ranem, ok. godz. 4-5, „Poleszuk” został zaskoczony przez zbliżającą się obławę i zaczął strzelać do funkcjonariuszy resortu. Henryk Pająk twierdzi, że w feralną noc „Poleszuk” opuścił posterunek i udał się do domu  Bronisławy K. odległego od Dziachanów o około 150 m. Nad ranem został zaalarmowany warkotem zbliżających się dwóch samochodów – chevroleta i studebakera. Na widok wysypujących się z nich ubeków i kabewistów, oddał kilka ostrzegawczych strzałów, aby zaalarmować kolegów, a następnie pędem skierował się w stronę lasu[6]. Karol Matraszek, wówczas małoletni mieszkaniec wsi, uważa, że opinia ta jest krzywdzącym uproszczeniem zastosowanym przez autora. Jego zdaniem „Poleszuk” trzymał wartę we właściwym miejscu, ponieważ pilnował jedynej dojazdowej drogi, od strony szosy – czyli potencjalnego miejsca zagrożenia. Przy czym w czasie swojego dyżurowania faktycznie miał pomóc starej, schorowanej Bronisławie w przyniesieniu drewna na opał. Niestety jak zaznacza Matraszek: Ubowcy, bardzo skrycie potajemnie niespodziewanie zajechali z drugiej strony, od Kosnowca, skąd nie było żadnej dalszej drogi do Dziachanów i samochody swoje już tam zostawili, w dużej odległości od miejsca akcji[7]. Następnie funkcjonariusze UB i MO mieli przybyć na miejsce na piechotę od strony pól.

Wersję tę może potwierdzać specjalny raport w sprawie rozbicia grupy „Lwa” wysłany kilka dni później przez WUBP w Lublinie do Departamentu III w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Możemy w nim przeczytać, że po przybyciu grupy na miejsce okazało się, że grupa „Lwa” rzeczywiście się tam znajdowała, ponieważ wartownik bandy Pędrak Stanisław „Poleszuk”, stojący wówczas na warcie, strzelił trzy krotnie do grupy i zaczął uciekać w stronę lasu. Strzałami zaalarmował pozostałych członków bandy przebywających w stodole. Za uciekającym wartownikiem bandy pobiegło kilku żołnierzy, a ponieważ na ich wezwanie do zatrzymania się, nie tylko nie zatrzymał się, lecz strzelał jeszcze do żołnierzy, został zabity za lasem, w odległości około 500 m od zabudowań, w których banda kwaterowała[8].

Strzały ostrzegawcze obudziły partyzantów, ale było już za późno ponieważ resort zamknął pierścieniem okrążenia gospodarstwo Dziachanów, rozstawiając kilka stanowisk rkm.

Szkic sytuacyjny potyczki oddziału „Lwa” z WUBP w gospodarstwie Dziachanów w Ignasinie. Sporządzony na podstawie notatek funkcjonariuszy WUBP | Praca autora

Zaalarmowani partyzanci zaczęli się ostrzeliwać i bronić w stodole. Niestety drewniany i kryty strzechą budynek nie był dobrym miejscem na obronę. Ostatnią walkę oddziału „Lwa” próbował zrekonstruować Henryk Pająk. Jego zdaniem jako pierwszy ze stodoły wybiegł Wincenty Kisielewski „Lipa”. Prowadząc na oślep ogień zaporowy miał paść martwy po przebiegnięciu kilkunastu kroków w kierunku domu. Inaczej jego śmierć przedstawiał Karol Matraszek. Powołując się na opowieści swoich dziadków, których UB zmusiło po akcji do noszenia zabitych ciał, wspominał że „Lipa” w czasie biegu został ranny i ukrył się w krzakach niedaleko płotu.

Wszystko było już gotowe do odjazdu. Ubowcy chcieli tylko jeszcze zastrzelić i zabrać ze sobą dwie świnie, które wydostały się z płonącej obory i wystraszone biegały po podwórku. Jedna z nich postrzelona, uciekając, wpadła w krzaki, odsłaniając ukrytego tam „Cygana”. Zdekonspirowany chciał zaatakować samochód z ubowcami, ale zahaczył ręką, w której trzymał granat, o gałąź. W wyniku czego tylko jeden z ubowców został ranny – pisał po latach Matraszek[9].

W momencie, gdy stodoła zapaliła się, „Lew” rozkazał Piotrowi Bańce „Liskowi” wracać do domu. Po tych słowach „Lew” i „Aniołek” jednocześnie wybiegli ze stodoły, strzelając ze swoich empi. Ich automaty umilkły niemal jednocześnie, już po kilku sekundach. „Lisek” wyjrzał przez szparę w deskach: dostrzegł martwego „Lipę”, w innym miejscu unieruchomione sylwetki „Lwa” i „Aniołka”. W środku pozostało już tylko dwóch – on oraz „Leśny” – Tadeusz Dziachan. […] „Lisek” wypadł z wrót stodoły i zygzakiem przebiegł ku mieszkaniu. Ścigał go jadowity syk kul. Dopadł drzwi sieni. […] To była piwnica. Skoczył do środka. W półmroku dostrzegł sylwetki i twarze całej rodziny Dziachanów oraz żony „Aniołka” – Janiny. Jeszcze nie wiedziała, że od kilku minut jest już wdową. Dom podpalony kulami zapalającymi, stanął w płomieniach. To samo stało się ze stodołą. Nieszczęściem, w pobliżu piwnicy stało kilka worków azotniaku. Pod wpływem wysokiej temperatury płonącego domu, azotniak zaczął się topić wydzielając trujące związki. […] Po dopaleniu się ognia, z piwnicy ubecy wydobyli martwych: Stanisława Dziachana, jego córkę Anię, żonę Helenę oraz nieprzytomną żonę „Anioła”, a także siostry: Michalinę („Sikorkę”) i Władysławę Dziachan. „Lisek” wydostał się o własnych siłach. W świetle poranka, w otoczeniu ubeków ujrzał „Niewinnego”. […] W pobliżu obory dostrzegł kolejną ofiarę pacyfikacji. Był to Józef Dziachan [„Pościgowy” – przyp.aut.]. Noc spędzał w oborze. W trakcie strzelaniny wybiegł na zewnątrz – i tak już został, dzieląc los pozostałych ofiar. A co się działo z Tadeuszem Dziachanem? Kiedy już pozostał sam w stodole, zaszył się w słomie. Płonąca stodoła pełna snopków, całkowicie zwęgliła jego ciało[10].

W wyniku działań resortu 8 września 1946 roku w gospodarstwie Dziachanów na Ignasinie zginęło łącznie sześciu partyzantów: Antoni Kopaczewski „Lew”, Władysław Sampolski „Anioł”, Stanisław Pędrak „Poleszuk”, Józef Dziachan „Pościgowy”, Wincenty Kisielewski „Lipa” oraz Tadeusz Dziachan „Leśny”. Ponadto w wyniku zaczadzenia w piwnicy pod domem zmarł Stanisław Dziachan, a także Helena Dziachan wraz z córką Anną. Natomiast cztery osoby zostały aresztowane: ranna Michalina Dziachan „Sikorka”, Władysława Dziachan, Janina Sampolska oraz Piotr Bańka „Lisek”. Podczas pożaru spalił się dom, stodoła drewniana i murowana obora. Ponadto resort przejął kilkanaście sztuk broni[11].

>>> Czytaj także: Czy „Lew” Kopaczewski zginął w egzekucji? <<<

Polegli partyzanci. Od lewej: Władysław Sampolski „Anioł”, Józef Dziachan „Pościgowy”, Stanisław Pędrak „Poleszuk”, Antoni Kopaczewski „Lew”, Wincenty Kisielewski „Lipa” | Zbiory prywatne R. Nowak (wnuczki Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”)

Po bitwie czekała kolejna gehenna

Po stoczonej walce, gdy ostatni partyzanci zostali zabici resort zabrał się za udokumentowanie swojego zwycięstwa. Za pomocą siłą przymuszonych do pracy okolicznych chłopów zebrano ciała poległych partyzantów w jedno miejsce, sfotografowano a następnie załadowano je na ciężarówkę. Następnie przeszukano spalone szczątki zabudowań.

W międzyczasie druga grupa żołnierzy pojechała do drugiej stałej kryjówki oddziału „Lwa” – domu Matraszkowej. Obstawili dom dookoła. Trzech weszło do izby. – wspomina rodzeństwo Aniela i Karol Matraszek – Pierwszy szedł, znany nam bardzo dobrze, bo jeszcze w piątek drukował u nas ulotki i biuletyn „Wolność i Niezawisłość”, Polskiego Państwa Podziemnego – partyzant Władysław Ziętek, ps. „Kulawy”. Teraz Ziętek, ubrany przez nich w ubecki mundur, w randze kapitana, z trzema gwiazdkami. Ujęty przed kilkoma godzinami, torturowany, służył im jako żywa tarcza. Tuż za nim wszedł drugi, z pistoletem w ręku. Trzeci, stanął w progu i mierzył z automatu w naszą stronę. Żądali wydania maszyny do pisania i wszystkiego, co pozostawili leśni. Mama powiedziała, że nic o tym nie wie. […] Rozpoczęła się rewizja. Przetrząsali każdy kąt. Przepytywali ostro i brutalnie chłopców, szczególnie starszego, dziesięcioletniego Józia, o maszynę do pisania i „leśnych”. Ubowiec groził mu i poszturchiwał go kijem. Znaleźli Józia pistolet na kapiszony, kupiony na odpuście. Zabrali, tryumfalnie wykrzykując, że jest to dowód na to, że dzieci, też są wychowywane na „bandytów”. Byli groźni, butni, podnieceni, rozgrzani sukcesem, cuchnący dymem. Mieli udaną akcję, bez strat własnych. Zlikwidowali cały oddział[12].

Propagandowy artykuł o rozbiciu oddziału „Lwa” opublikowany w komunistycznej gazecie „Sztandar Ludu”. Dziennikarz mylnie przypisywał przynależność organizacyjną do Narodowych Sił Zbrojnych. | Źródło: „Sztandar Ludu”, 10.09.1946 r., nr 247, s. 5.

Pomimo tego, że funkcjonariusze nie znaleźli ukrytej w stogu siana maszyny drukarskiej aresztowali Joannę Matraszek, zaś jej trójkę małoletnich dzieci zamknęli w komórce i zniszczyli budynki mieszkalne, wybijając okna, zrywając dach. Wszystkich aresztowanych tego dnia oraz poległych partyzantów załadowali na ciężarówki i pojechali w kierunku Lublina.

Miałem wówczas pięć lat. Matka mówiła ojcu, żeby skończył z partyzantką. Ciągle przychodziły informacje o rozstrzeleniach, wywózkach na Syberię. Czułem potworny strach. Któregoś dnia – pamiętam to ja dziś – miałem przeczucie, że stanie się coś złego. Słońce tak jakoś dziwnie zachodziło […] Długo nie wiedzieliśmy, co się stało z ojcem. Dopiero po trzech latach dowiedzieliśmy się, że pochowali go przy ul. Unickiej w Lublinie. Ludzie mówili, że przynieśli rąbankę – wspominał syn „Lwa” Antoni Kopaczewski[13].

Działania przeciwko oddziałowi „Lwa” nie zakończyły się po jego śmierci. Urząd Bezpieczeństwa Publicznego nadal prowadził akcję o kryptonimie „Szlachta”, której celem było wyłapanie osób wspierających partyzantów. Aresztowano szereg gospodarzy mieszkających w rejonie działach oddziału. W ciągu tygodnia zatrzymano łącznie 14 osób[14]. Kilka tygodni później został aresztowany Zdzisław Dąbrowski „Senator”.

Propagandowy artykuł w komunistycznej prasie na temat procesu sądowego „Senatora”, „Liska” i „Sikorki” | Źródło:  „Trybuna Robotnicza”, 22.01.1947, nr 22, s. 3.
Propagandowy artykuł w komunistycznej prasie na temat procesu sądowego „Senatora”, „Liska” i „Sikorki” | Źródło: „Trybuna Robotnicza”, 22.01.1947, nr 22, s. 3.

Wszyscy ujęci 8 września 1946 roku członkowie oddziału „Lwa” otrzymali wieloletnie wyroki więzienia. Proces Michaliny Dziachan „Sikorki”, Piotra Bańki „Liska” oraz Zdzisława Dąbrowskiego „Senatora” odbył się 15 stycznia 1947 roku. Zgodnie z wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Lublinie, pod przewodnictwem kpt. Aleksandra Filiksa, „Sikorka” otrzymała wyrok dziesięciu lat więzienia, a „Lisek” piętnaście lat. Natomiast „Senator” został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 27 stycznia 1947 roku[15]. Joanna Matraszek bez sprawy i wyroku pozostawała w areszcie osiem miesięcy. Zwolniono ją dopiero na mocy amnestii 14 kwietnia 1947 roku. Podobnie sytuacja miała się z Janiną Sampolską oraz Władysławą Dziechan, które zostały zwolnione 13 marca 1947 roku[16].


PRZYPISY:
[1] A. Matraszek, K. Matraszek, Różaniec z więziennego chleba – część pierwsza – „Aresztowania”, http://fajslawice24.pl/rozaniec-z-wieziennego-chleba-2, dostęp: 30.10.2018 r.
[2] H. Pająk, Oni się nigdy nie poddali, Lublin 1997, s. 172-173.
[3] H. Pająk, Uskok kontra UB, Warszawa 2015, s. 253-255.
[4] Zdzisław Broński „Uskok”. Pamiętnik, pod red. S. Poleszaka, Warszawa 2004, s. 153.
[5] Raport do Szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, 9 IX 1946 r. (Lublin), kopia przekazana przez Renatę Nowak w zbiorach autora.
[6] H. Pająk, Oni się nigdy…, s. 177.
[7] A. Matraszek, K. Matraszek, Różaniec z więziennego chleba – część czwarta – „Posłowie”, http://fajslawice24.pl/22484-2, dostęp: 30.10.2018 r.
[8] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) BU 2503/1/2, Raport specjalny nr 021246 w sprawie operacji przeprowadzone w celu likwidacji bandy „Lwa” dnia 8 września 46 r. oraz zatrzymania Ziętka Władysława ps. „Hejnał” Kom. rejonu WiN obecnie ps. „Nieznany”, 14 IX 1946 r. (Lublin), k. 148.
[9] A. Matraszek, K. Matraszek, Różaniec z więziennego chleba – część pierwsza – „Aresztowania”, http://fajslawice24.pl/rozaniec-z-wieziennego-chleba-2, dostęp: 30.10.2018 r.
[10] H. Pająk, Oni się nigdy…, s. 174-175.
[11] AIPN BU 2503/1/2, Meldunek do Komendy Głównej MO Centrala Służby Śledczej w Warszawie, 17 IX 1946 r. (Lublin), k. 154.
[12] A. Matraszek, K. Matraszek, Różaniec z więziennego chleba – część pierwsza – „Aresztowania”, http://fajslawice24.pl/rozaniec-z-wieziennego-chleba-2, dostęp: 30.10.2018 r.
[13] Cyt. za: T. M. Płużański, Dwóch Kopaczewskich. Ideą zawsze była niepodległość, „Biuletyn Informacyjny AK”, 2011, nr 3 (251), s. 126.
[14] Raport PUBP w Lublinie o rozpracowaniu WiN w rejonie Piask o kryptonimie „Szlachta”, 15 IX 1946 r. (Lublin), kopia przekazana przez Renatę Nowak w zbiorach autora.
[15] J. Kiełboń, Z. Leszczyńska, Kobiety Lubelszczyzny represjonowane w latach 1944-1956. Tom I, Lublin 2002, s. 118-119.
[16] Ibidem, s. 296, 409-410.