„Załoga IV Fortu” – piosenka o leśnym bunkrze „Zapory”
Hieronim Dekutowski „Zapora” jako cichociemny skoczył do Polski we wrześniu 1943 roku. Po krótkiej aklimatyzacji w Warszawie został skierowany na Zamojszczyznę, gdzie otrzymał przydział do oddziału Tadeusza Kuncewicza „Podkowy”. Jako młody oficer otrzymał pod swoje dowództwo jeden z plutonów, z którym miał się uczyć partyzanckiego rzemiosła. Tam powstała niezwykła i mało znana piosenka opowiadająca o bohaterskim cichociemnym i jego żołnierzach.
Hieronim Dekutowski „Zapora” na Lubelszczyznę został przerzucony w listopadzie 1943 roku, gdzie objął dowództwo plutonu w kompanii dowodzonej przez Tadeusza Kuncewicza „Podkowy”. Pluton ppor. „Zapory” podzielono na trzy drużyny, pod dowództwem: kpr. pchor. Zbigniewa Orlińskiego „Sławiana”, plut. Mikołaja Glasa „Pantery” oraz st. lejtnanta Wasiliana „Arama” – złożony z radzieckich jeńców wojennych. Zastępcą dowódcy był ppor. Stanisław Mazur „Elski II”, zaś funkcję szefa oddziału pełnił kpr. Walerian Sarzyński „Walter”. Wywiad podlegał plut. Stanisławowi Kondratowi „Szaremu” – dowódcy placówki w Hoszni. Z placówki tej pochodził również tabor oraz rusznikarze (w tym mat Tadeusz Borkowski „Mat”)[1].
Pluton pod dowództwem ppor. „Zapory” w okresie zimy 1943/1944 przebywał w bunkrze leśnym koło Hoszni Ordynackiej na tzw. Łyścu. Został on zbudowany na przełomie listopada-grudnia 1943 roku. Jego wygląd opisał jeden z żołnierzy:
I stanęły wreszcie koszary, zbudowane z modrzewiowych belek głęboko skryte pod ziemią. Wejście do nich było krótkie ciemne z prawie prostopadłymi schodkami. W górze, na powierzchni, klapa maskująca. W dole drzwi z desek z szybą wstawioną w otwór. W lewo od wejścia trzy długie piętra prycz, w prawo zaś broń na numerowanych stojakach. Nad bronią chlebaki z amunicją i granatami. Środek koszar wolny. W razie potrzeby wstawia się długi z nieheblowanych desek stół. Obok prycz ławki. Naprzeciw wejścia duże oszklone okno, również z klapą maskującą, zamykaną o zmroku. Pod oknem nieruchomy stolik i dwie ławki. To miejsce podoficera służbowego. Na stoliku budzik, księga służb, kałamarz, pióro, ołówki. Na ścianie, między oknem a stolikiem, w krwawym polu srebrzysty Ptak Piastowy. Nieco w prawo od stolika wisi duży zegar ścienny majestatycznie wybijający godziny. Tuż obok szarzeją ciemną plamą małe, niepozorne drzwi. To wejście do krętego tunelu, zapasowego, tajnego wyjścia z bunkru. Tam w rogu stoi mały, żelazny piecyk z wychodzącą na zewnątrz ledwie widoczną rurą. Na prawej ścianie, nad chlebakami długa podwójna półka. To biblioteka oddziału. Na półce przybiły w ornamencie święty obrazek – robota Stefana Smala. Pod stolikiem w mroku cichutko waruje patefon i paczka z płytami. Oprócz książek jest to jedyna rozrywka po pracy i ćwiczeniach, pozbawionego rodziny i praw człowieka, żołnierza partyzanckiego.
A więc możliwy komfort. – Nad drzwiami wejściowymi ledwo dostrzegalny elektryczny dzwonek alarmowy mający połączenie z wałem ochronnym, po którym krąży niestrudzony wartownik. – Długi wąski wąwóz prowadzi z bunkru do kuchni, również zbudowanej z modrzewia i również skrytej w ziemi. Tu w prawo od wejścia kloc do rąbania mięsa, długi stół i palenisko wyrąbane w prostopadłej ścianie. Na wprost w głębi magazyn i skład artykułów żywnościowych. Stoją rzędem pękate banie z olejem i smalcem, leżą ociężałe mory z kaszą, mąką, ziemniakami i jarzynami. W skrzynkach znów jakieś drobiazgi niezbędne perle kucharzy – Karukowi. – Zamknięta szafka kryje w sinym przepaścistym wnętrzu skarby. Po podniesieniu wieka rzuca się przede wszystkim w oczy rząd butelek z wódką i piramida sześciennych kostek miodu. Znajdziesz tu i jabłka, a nawet pierniki, bo ppor. Zapora jest nie tylko dobrym dowódcą, ale i świetnym gospodarzem. W tyle za kuchnią, za drogą i placem alarmowym, znajduje się stajnia. Naturalnie też w podziemiu. Tam wprowadza się konie, gdy wracają zgrzane z wyjazdu. Stajenka w ziemi mała, a więc i ciepła. Wszystkie te „budowle” schowane są pod ziemią, świetnie zamaskowane drzewem, krzakami, mchem z zeschłymi liśćmi tak, że nie tylko nieprzyjacielski lotnik, ale i przechodzący człowiek nie pozna, że tu w lesie, pod ziemią, wre życie, że tu, w podziemiach IV fortu stoi garnizonem leśny pluton[2].
Jak widać z opisu, zbudowany bunkier na Łyściu był tak naprawdę kompleksem obronnym zbudowanym partyzanckim sposobem. Dzięki niemu partyzanci mogli bezpiecznie przezimować najcięższe miesiące, pełne śniegu oraz mrozu. Podczas długich wieczorów żołnierze „Zapory” stworzyli partyzancką piosenkę opowiadającą ich pododdział. Śpiewana była na melodię ballady Alpuhara.
W forcie „Zapora” na szczycie góry
Komendant dzielny huf trzyma,
Choć stary diabeł rozsadzał mury
Na partyzantów się zżymał.
Lecz że tam same zuchy wartują,
Więc nawet czart im pomaga,
A wrogi wokół wiedzą i czują,
Co partyzancka odwaga.
Pierwsza drużyna w służbie czy w boju
Podchorążego Sławiana
Do ostatniego walczy naboju
I zawsze przy niej wygrana.
Drugą drużynę przywiódł Pantera
Od porucznika Doliny,
Że dzielne chłopy, więc chcą już teraz
Dorównać pierwszej drużynie.
Trzecia drużyna, Smala drużyna,
Z gór dalekiego Kaukazu,
Jak stal hartowana w ogniu się trzyma,
Darmo nie strzela ni razu.
A taborytom Waler szefuje
I karmi całą załogę,
W razie potrzeby krzyż przygotuje,
Albo wyprawi na drogę.
Całą załogę fortu „Zapora”.
Gdy trąbki polskie rozgrzmiały,
Do akcji stale wodzi z wieczora
Dzielny porucznik nasz mały.
My za nim pójdziem w najkrwawsze boje,
Na ustach z imieniem Boga,
Prowadź, „Zaporo”, oddziały swoje,
Bo my nie wiemy co trwoga[3].
PRZYPISY:
[1] J. Jóźwiakowski, Armia Krajowa na Zamojszczyźnie, t. 1, Lublin 2007, s. 355.
[2] Sławian, Fort podziemny nr IV, [w:] Dywersja w Zamojszczyźnie 1939-1944, pod red. Z. Klukowskiego, Zamość 1947 (reprint 2018), s. 70-71.
[3] Cyt. za: Pieśni Oddziałów Partyzanckich Zamojszczyzny, Zamość 2018, s. 21-22.