Wątek Zaporczyków w retrokryminałach o Zydze Maciejewskim

Kryminał to gatunek literacki, który nieustannie fascynuje czytelników swoimi intrygującymi zagadkami, skomplikowanymi postaciami i zawiłymi fabułami… Marcin Wroński, znany polski autor, sięgnął po ten gatunek, tworząc serię retrokryminałów osadzonych w Lublinie, gdzie główny bohater, komisarz Zyga Maciejewski, staje w obliczu tajemniczych zbrodni. Większość książek z serii dzieje się w przedwojennym Lublinie, lecz kilka tomów poświęconych jest czasom powojennym.
Marcin Wroński w tomie „Pogrom w przyszły wtorek” przenosi czytelnika do roku 1945, gdzie miastem rządzą komuniści. Już na samym początku książki zostaje zmordowany przez nieznanych sprawców Lejb Wasertreger, żyd ocalały z obozu śmierci w Sobiborze. Władze zaś są zaniepokojone, bo w Lublinie krążą plotki o mającym nastąpić pogromie Żydów. Chcąc temu zapobiec, ubecja szantażem nakłania do współpracy legendarnego komisarza Policji Państwowej Zygę Maciejewskiego, który od roku siedzi w więzieniu na Zamku, aresztowany za rzekomą kolaborację z hitlerowcami. Nie chcę Wam więcej zdradzać fabuły książki, więc poprzestańmy na tym. Jednak chciałbym podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami, dlaczego uważam, że wątek morderstwa, otwierający kryminał Wrońskiego, jest nawiązaniem do wątku Zaporczyków.
>>> Czytaj także: Wkroczenie sowietów na Lubelszczyznę – początek nowego terroru <<<
Skąd ten pomysł? W przypadku „Pogromu w przyszły wtorek”, autor zgrabnie łączy historię Lublina z fikcyjną intrygą kryminalną, czyniąc z otwierającego morderstwa Lejba Wasertregera nawiązanie do postaci Chaima Hirszmana – żyda ocalałego z obozu w Sobiborze. Wątek morderstwa staje się punktem wyjścia do opowiedzenia historii nie tylko samej zbrodni, ale również życia i losów tej postaci, co wzbogaca fabułę i zapewnia czytelnikowi ciekawą podróż w czasie i przestrzeni.
Chaim Hirszman to polski Żyd urodzony w 1912 roku w Janowie Lubelskim. Już w młodości Hirszman był zafascynowany komunizmem – w 1928 roku wstąpił do młodzieżówki socjalistycznego Bundu, a cztery lata później do Komunistycznego Związku Młodzieży Polski. Przed wojną Chaim służył w Wojsku Polskim i wziął udział w wojnie obronnej, a po rozbiciu oddziału pod Kowlem powrócił do rodzinnego Janowa Lubelskiego. W 1942 roku został wywieziony przez Niemców do obozu zagłady w Bełżcu. W obozie przebywał aż do jego ostatecznej likwidacji w połowie 1943 roku. W trakcie przejazdu do obozu zagłady w Sobiborze postanowił wyskoczyć z transportu. Powrócił w rejon Janowa Lubelskiego, gdzie początkowo ukrywał się samotnie, a później dołączył do oddziałów Armii Ludowej. Po wkroczeniu Armii Czerwonej wstąpił do Milicji Obywatelskiej. Początkowo służył jako posterunkowy w Kraśniku, później w szeregach batalionu operacyjnego Komendy Głównej MO. W listopadzie 1944 roku złożył podanie o przeniesienie do Urzędu Bezpieczeństwa, które zostało pozytywnie rozpatrzone. Pracował w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie – początkowo na stanowisku wywiadowcy, później jako referent w wydziale do walki z bandytyzmem. Zajmował się m.in. rozpracowywaniem oddziału Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Wstąpił również do Polskiej Partii Robotniczej.
W tym momencie z historią życia Chaima zbliżamy się do początku książki Wrońskiego, czyli morderstwa. W rzeczywistości 19 marca 1946 roku, a w książce 1 września 1945 roku… Chaim zginął w wynajmowanym mieszkaniu w Lublinie przy ul. Granicznej 9. Według zeznań sąsiadki o godz. 18:30 jej sześcioletnia córka wpuściła do mieszkania trzech młodych ludzi. Po chwili rozległ się strzał, a sprawcy zbiegli.
>>> Czytaj także: Major „Zapora” jako bohater literacki <<<
Zamachowcami, którzy śmiertelnie ranili Chaima Hirszmana byli członkami młodzieżowej grupy konspiracyjnej pod nazwą Tajna Organizacja Wojskowa (TOW). Organizacja miała uznawać zwierzchnictwo Romana Sochala „Juranda”, jednego z oficerów oddziału partyzanckiego „Zapory”. Jacek W. Wołoszyn ustalił, że TOW została założona przez Edmunda Wołodkiewicza „Grubego” i działała od września 1945 roku do maja 1946 roku. Dowództwo w terenie nad dziesięcioosobową grupą małoletnich konspiratorów przejął Jerzy Fryze „Kmicic”. Jan Ziółek zauważył, że grupa rekrutowała się z uczniów Gimnazjum im. S. Staszica i Prywatnego Koedukacyjnego Gimnazjum i Liceum dla Dorosłych J. Krzeczkowskiej i Kunickiego. Ziółek charakteryzując zadania TOW stwierdził, że sprowadzały się one do prowadzenia punktu kontaktowo-przerzutowego i przechowywania broni. Ponadto młodzi konspiratorzy mieli prowadzić działalność wywiadowczą oraz udzielali pomocy prześladowanym AK-owcom i kolportowali ulotki. Młodzi konspiratorzy nie prowadzili z reguły akcji zbrojnych, oprócz starcia z dwoma żołnierzami NKWD pod Lublinem z 30 kwietnia 1946 roku, no i postrzelenia Chaima…
Na akcje do mieszkania Chaima udała się czteroosobowa grupa pod dowództwem Edmunda Włodkiewicza, ps. „Władek”. Trzech z nich weszło do mieszkania. Jerzy Fryze „Kmicic” zeznawał: „Do Hirszmana krzyknąłem od razu: „ręce do góry”, lecz on sięgnął ręką do kieszeni i w tym momencie ja do niego wystrzeliłem zdaje się w tułów. Dokonawszy tego zbiegliśmy, nie zabierając nic, gdyż ranny Hirszman zaczął krzyczeć…”. Ciężko ranny zmarł 20 marca 1946 roku.
„Kmicic” został aresztowany 11 maja 1946 roku na ulicy Chopina w Lublinie. Przeszedł bardzo ciężkie śledztwo, najpierw w areszcie NKWD, a później w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Funkcjonariusze UB bardzo szybko rozpracowali grupę i wyłapywali kolejnych członków TOW, w tym m.in. Romualda Kuchniczaka „Konrada”/„Kordiana”. Część członków, uciekając przed aresztowaniem, opuściła Lublin i dołączyła do oddziałów partyzanckich. Przykładowo Ryszard Zieniewicz „Drań” dołączył do oddziału partyzanckiego pod dowództwem Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” ze zgrupowania WiN „Zapory”.
>>> Czytaj także: Struktura organizacyjna zgrupowania oddziałów AK-WiN „Zapory” <<<

Artykuł z komunistycznej prasy, który informuje o rozbiciu młodzieżowej organizacji pod przywództwem Edmunda Wołodkiewicza „Grubego” oraz Jerzego Fryzego „Kmicica”. Tekst w artykule używa propagandowego języka, który oczernia członków organizacji i porównuje ich do bandytów| Źródło: „Gazeta Lubelska”, 19.VI.1946 r., nr 167, s. 5.
Marcin Wroński w swoich książkach szeroko nawiązuje do historii Lublina, często żonglując faktami. Pomimo tego, że wszystko wskazuje na to, że celem napadu na Chaima było zdobycie broni, a nie morderstwo, to Wroński w śmierć Wesertregera wplata inny wątek z życia Chaima. Jest dużo ciekawszy dla czytelnika kryminałów. Jednym z wątków śmierci Lejba, który bada Zyga Maciejewski były plany złożenia zeznań przed Komitetem Żydowskim i opowiedzenie o wybuchu powstania więźniów w obozie zagłady w Sobiborze. Oczywiście prawdziwy Chaim nigdy nie był w tym obozie ponieważ jak wspominałem wcześniej, uciekł z transportu. Był też jednym z zaledwie dwóch uciekinierów z Bełżca, o których można z całą pewnością powiedzieć, że udało im się doczekać końca okupacji. W dniu 19 marca 1946 r. rozpoczął składanie obszernych zeznań przed Żydowską Komisją Historyczną w Lublinie. Zeznania zakończył na opisie pierwszego dnia w obozie, zamierzając kontynuować relację następnego dnia… której podobnie jak Lejba Wesertreger nigdy nie dokończył.
W twórczości Marcina Wrońskiego widać wyjątkowe umiejętności wplatania faktów historycznych w fikcyjne opowieści, co sprawia, że jego książki stają się niezwykle atrakcyjne dla czytelników. Poprzez nawiązanie do autentycznych wydarzeń i postaci, Wroński nadaje swoim opowieściom dodatkową głębię i autentyczność, prowadząc czytelnika przez labirynt intryg i tajemnic.
>>> Czytaj także: Serial telewizyjny „Ludzie i Bogowie” a Zaporczycy <<<
Warto zauważyć, że każda kolejna książka Wrońskiego przynosi nowe, fascynujące nawiązania do historii, co sprawia, że czytelnik może odkrywać różne aspekty przeszłości i poznawać ją w zupełnie nowym świetle. Dlatego też warto śledzić twórczość tego autora, który nie tylko bawi się tropami kryminalnymi, ale również umiejętnie sięga po wątki historyczne, przedstawiając je w sposób niezwykle interesujący i angażujący.