Wólka Kępska – 7.02.1945 r.
Początek 1945 roku dla żołnierzy Armii Krajowej na Lubelszczyźnie wyglądał bardzo podobnie. Większość ukrywała się przed sowietami w obawie przed wywózką na Sybir. Jednak sytuacja miała się zmienić na początku lutego 1945 roku, kiedy doszło do pierwszej walki „Zaporczyków” najpierw z aparatem resortu bezpieczeństwa, a później z sowietami. Wydarzenia te zapoczątkowały rozpoczęcie powstania antykomunistycznego w całym województwie lubelskim.
Chodel – przyczynek do walki
Bezpośrednim powodem do starcia „Zaporczyków” z oddziałami sowieckimi w Wólce Kępskiej było rozbicie przez Hieronima Dekutowskiego „Zaporę” i jego ludzi posterunku Milicji Obywatelskiej w Chodlu.
Przyczynkiem do ataku na posterunek było zamordowanie przez milicjantów z Chodla dowodzonych przez funkcjonariusza UB Abrama Taubera (w czasie wojny uratował go Stanisław Wnuk „Opal”[1]) podkomendnych „Zapory” z czasów okupacji niemieckiej. 3 lutego 1945 roku zamordowani zostali z zimną krwią komendant miejscowej placówki Armii Krajowej Edmund Pogoda „Rubit” oraz Teofil Rejkiewicz „Piotr”. Obaj ukrywali się przed wywózką na Sybir. Tego dnia przyszli do znajomych gospodarzy Ciuryłowskich w celu wzięcia kąpieli oraz zmiany bielizny. W trakcie mycia partyzanci zostali zaskoczeni i zastrzeleni bez ostrzeżenia, pomimo tego, że nie posiadali przy sobie żadnej broni. Kilka dni później przez Taubera zostali zamordowani w ruinach cegielni kolejni członkowie Armii Krajowej: Stanisław Wójcik „Etażerka” (zastępca komendanta placówki) oraz Bolesław Pogoda „Jawor”[2].
W ramach odwetu za mord swoich ludzi ppor. Dekutowski postanowił przeprowadzić akcję i w nocy z 5 na 6 lutego wraz z 20 partyzantami rozbił posterunek MO w Chodlu. Niestety tuż przed samym atakiem Abram Tauber opuścił Chodel i powrócił do Lublina. „Zaporczycy” zaś na posterunku zastali tylko jednego milicjanta o nazwisku Mącik, który został zabrany na umówione miejsce kwaterowania – wieś Wólka Kępska – położona ok. 10 km od Chodla.
Wały, czyli Wólka Kępska
Wólka Kępska to wieś w gminie Borzechów, która z powodu bezpiecznego położenia wielokrotnie była wykorzystywana w czasie okupacji niemieckiej jako kwatera Oddziału Lotnego Kedywu AK Lublin pod dowództwem „Zapory”. Otoczona z dwóch stron lasem, z domami osłoniętymi sadami, położona z dala od głównych szlaków komunikacyjnych.
Kwatery nasze w dzień ubezpieczały dwa posterunki wartownicze – na wzgórzu od strony wschodniej (wysokie wzgórze) z kierunku wsi Kłodnica posterunek 1 osobowy na którym w tym dniu i czasie pełnił służbę wartowniczą st. sierż. NN przy którym był uprowadzony milicjant (wgląd miał ten posterunek na dalekie przedpole w kierunku wschodnim i zachodnim i przy dobrej widoczności, mógł spełnić w zasadzie w pełni warunki zabezpieczenia i jednocześnie jeszcze funkcje alarmowe dla drugiego posterunku u wylotu wsi) przy kapliczce przydrożnej w kierunku wsi Kępa na osi północ-południe posterunek 2 osobowy, gdzie pełnili czynności wartownicze „Pszczółka” Mieczysław Jeżewski i NN – wspominał Kazimierz Frankiewicz „Muszka”[3].
Drugim z żołnierzy wspomnianym przez „Muszkę” był Marian Pawełczak „Morwa”, który tak opisywał ostatnie chwile przed walką: nie mogąc już spać, poszedłem zobaczyć się z moim serdecznym kolegą – Mieciem Jeżewskim „Pszczółka” z Kazimierza, który w cywilnym kożuchu i tylko z bronią krótką pełnił wartę. Zastałem go siedzącego na okrąglaku sosnowym, skąd miał dobre pole obserwacji. Było spokojnie, zaczęliśmy więc żartować, kontynuując rozmowę w dobrze naśladowanym żargonie żydowskim. Nagle usiadłem, zrobiło mi się niespodziewanie smutno i uprzytomniłem sobie, że wyczuwam tak zwaną „porutę” tj. niebezpieczeństwo. Zawsze tak się działo ze mną, gdy coś zagrażało mnie lub moim najbliższym, „Pszczółka” też spoważniał i oznajmił mi, że to on tego dnia zginie. Nazwałem go niemądrym, gdy nagle zaterkotały karabiny maszynowe od strony łagodnego wzgórka odsłaniającego wieś Zosinek. Ze wzgórka tego atakowali nas sowieci w dużej liczbie oraz ludowe wojsko polskie[4].
W momencie zbliżania się wojska „Pszczółka” oddał strzały ostrzegawcze z broni krótkiej i pobiegł na swoją kwaterę po długą broń. Podczas przemieszczania się dostał serię z karabinu maszynowego i zginął na miejscu. Partyzanci ostrzeżeni rozpoczynającą się strzelaniną zaczęli wybiegać ze swoich kwater położonych w osi północ-południe. Ze swojej kwatery u państwa Wołoszynów wybiegł również „Zapora” wraz z „Opalem”, którzy przesunęli się w rejon kapliczki w celu wsparcia obrony wsi. Zaskoczenie powoli opadało, a partyzanci zaczęli organizować pośpiesznie linię obrony, wzmacniając siłę ognia dwoma rkm-ami, których strzelcami byli Zdzisław Ząbik „Kowalik” oraz Ferdynand Zaborowski „Lew”. Opierając swoją obronę o zabudowę wsi partyzanci próbowali odeprzeć przeciwnika. Jednak po godzinnej walce przewaga liczebna wroga i jego siła ogniowa spowodowała próbę zamknięcia przez sowietów okrążenia – od wschodu z kierunku Borzechowa i od zachodu od Majdanu Skrzyneckiego. Wobec tego „Zapora” zarządził odwrót, ale w tym celu należało odrzucić siły nieprzyjaciela[5].
Szukałem oczyma braci. Po dobiegnięciu na koniec wsi, zorientowałem się, że ich nie ma wśród wycofujących się i ostrzeliwujących przed sowietami kolegów. Obok mnie, przebiegł porucznik „Opal” z zakrwawioną ranną ręką, pociski sycząc i gwiżdżąc, przelatywały całymi wiązkami obok nas i nad nami. Lasem z lewej strony wsi, próbowali zabiec nam drogę sowieci, krzycząc do nas „podaż di, podaż di, pogawarim”, co robili zwykle starając się ogłupić przeciwnika psychologicznie. Wreszcie zobaczyłem braci i „Cygana” – Beńka Surdackiego z drugiego boku wsi za stertą słomy, przygwożdżonych ogniem karabinu maszynowego widocznego na wspomnianym poprzednio wzgórku. Zacząłem strzelać w kierunku stanowiska karabinu maszynowego z automatu pepeszy, ale zorientowałem się, że moje pociski nie dochodzą do zbyt odległego celu. Wówczas, od któregoś z żołnierzy wziąłem zwykły karabin, wsparłem na węgle stodoły i zacząłem strzelać, starannie mierząc. Nie wiem czy moje strzały to sprawiły, ale umilkł karabin maszynowy i zniknęła z oczu jego obsługa. Bracia i „Cygan” natychmiast do nas dołączyli. Wycofywaliśmy się niezbyt pośpiesznie, gdyż komendant „Zapora” został ranny w nogę, a poza tym ostrożnie badaliśmy teren, czy nie zaskoczy nas nowa niespodzianka. sowieci jednak stracili zapał do ścigania nas, gdyż zginęło ich około siedmiu, a mieli też rannych[6].
Skutki potyczki
W czasie dwugodzinnej potyczki z sowietami zginął Mieczysław Jeżewski „Pszczółka” oraz zabity został w czasie próby ucieczki milicjant z Chodla[7]. Partyzanci mieli też kilku rannych, wśród nich „Zapora”, który otrzymał postrzał w nogę, a „Opala” raniono w rękę. Do sań doniosłem komendanta „Zaporę” na własnych barkach. Po sprawdzeniu stanu oddziału komendant wyjął ze swej torby mapę i po chwili wskazał ręką kierunek marszu na północ[8].
Po oderwaniu się od nieprzyjaciela „Zapora” podzielił swój oddział na trzy plutony. Pierwszym z nich dowodził Aleksander Sochalski „Duch” i przebywał on głównie w rejonie Wojciechowa. Drugi patrol, działający w rejonie gmin Niedrzwica i Bychawa, dowodzony był przez Jana Szaliłowa „Renka”. Natomiast dowództwo nad trzecim patrolem objął Jerzy Pawełczak „Jur”, zaś jego obszarem bytowania były gminy Urzędów i Wilkołaz. W tym czasie prowadzono wyłącznie akcje aprowizacyjne. Inne wstrzymano do czasu powrotu „Zapory”, który wyjechał do Tarnobrzega w celu wyleczenia ran[9].
Na zakończenie, warto jeszcze zaznaczyć, iż po zakończonej bitwie i po wycofaniu się partyzantów do wsi wkroczyli sowieci, którzy zemścili się za okazaną pomoc. Gospodarstwo Wołoszynów zostało podpalone, a ich właściciele – Franciszka i Bartłomiej – zostali zamordowani i wrzuceni do palących się zabudowań.
Datę ataku „Zapory” na Chodel i w jego konsekwencji stoczoną regularną bitwę z sowietami przyjmuje się za początek walki zbrojnej ppor. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” przeciwko komunistom i początek powstania antykomunistycznego na Lubelszczyźnie.
PRZYPISY:
[1] Adam Tauber był z pochodzenia Żydem i w czasie okupacji niemieckiej został uratowany przez „Zaporczyków”. Przetrwał wojnę znajdując pomoc udzielaną przez członków oddziału w tym Stanisława Wnuka „Opala” oraz Edmunda Pogodę „Rubita”. Jak po latach relacjonował „Opal”: W okresie okupacji Żydów z Chodla dali do majątku w Jeżowie, bo tam był Liegenschaft. Ten Abramek Tauber tam pracował. To był taki sprytny Żyd, w coś tam ich zaopatrywał, dowodził, ale z nami trzymał kontakt. Wiedział, kiedy będą wywozić Żydów do getta w Pionatowej, i uciekł. Uciekł do mnie. Ja go przechowywałem u siebie ponad tydzień. Ale Abramek uparł się, że nie chce do AK, tylko żeby przewieźć do jakiejś grupy żydowskiej, gdzieś do lasu. […] Abram przeżył u „Bolka”, a potem, jak weszli sowieci, Abram został ubowcem i zastrzelił naszych ludzi. Po akcji w Chodlu wyjechał do Szczecina, dalej był ubowcem, a w końcu wyjechał do Palestyny. Zob.: Relacja Stanisława Wnuka „Opala”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom 1, pod red. E. Kurek, Lublin 1997, s. 124.
[2] J. Wieliczka-Szarkowa, Żołnierze Wyklęci. Niezłomni Bohaterowie, Kraków 2013, s. 138-139.
[3] Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek [dalej AiMPAK] M-473/1105 Pom., Niepokorny cichociemny mjr Zapora Hieronim-Kazimierz Dekutowski i jego żołnierze kontra NKWD i czerwone pachołki UB, 10.VII.1992 r. (Nakło), k. 22.
[4] M. Pawełczak, Wspomnienia „Morwy”, żołnierza cc majora „Zapory”, Lublin 2011, s. 69.
[5] AiMPAK M-473/1105 Pom., Niepokorny cichociemny…, k. 22.
[6] M. Pawełczak, op.cit., s. 69-70.
[7] Część „Zaporczyków” wspominała, że w walce zginął również szeregowy NN, którego grób nadal znajduje się na Wałach, jednak Marian Pawełczak „Morwa” uważa, że jest to grób zastrzelonego w czasie ucieczki milicjanta z Chodla, którego sowieci pochowali jako niezidentyfikowanego partyzanta.
[8] Relacja Czesława Piątkowskiego „Starego”, [w:] Zapory Żołnierze Wyklęci. Tom I, pod red. E. Kurek, Warszawa-Kraków 2016, s. 294.
[9] Sz. Nowak, Bitwy Wyklętych, Warszawa 2014, s. 286.