Tyra Walerian „Walerek”

Tyra Walerian „Walerek”

Walerian Tyra urodził się w 1926 roku  w miejscowości Biała położonej niedaleko Janowa Lubelskiego. Ukończył trzy klasy gimnazjum. Brak jest szczegółowego materiału archiwalnego poświadczającego jego losy podczas okupacji niemieckiej. Nie wiadomo dokładnie kiedy rozpoczął działalność konspiracyjną i w jakiej formacji służył. Pojawiają się informacje, że należał albo do Narodowych Sił Zbrojnych albo do lokalnych struktur Armii Krajowej. Z pewnością jednak już w 1945 roku był członkiem Zgrupowania Oddziałów Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.

„Walerka” znałem, bo chodziłem z nim do jednej szkoły. Znaliśmy się więc od czasów wczesnej młodości. „Walerek” do 1945 roku był w NSZ, a potem przez łączników „Zapory”, swojego szwagra Franciszka Orła z Radlina oraz jego brata Czesława, poszedł do jego oddziałów partyzanckich i w oddziale Romana Grońskiego „Żbika” był do czasu wyjazdu całej grupy dowódców za granicę – wspominał go Edward Tylus „Lotny”[1].

W maju 1946 roku „Zapora” wydzielił z podległych mu oddziałów kilku żołnierzy i utworzył specjalną grupę pod dowództwem Romana Grońskiego „Żbika”, która miała pełnić rolę lotnej żandarmerii. Grupa ta liczyła od 4 do 6 żołnierzy i ciągle jej stan się zmieniał. Do jej głównych zadań należało zwalczanie przestępczości pospolitej, po pierwsze, poprzez likwidowanie pojedynczych złodziei i grup rabunkowych. Po drugie, żandarmeria prowadziła akcje skierowane przeciwko osobom szczególnie niebezpiecznym z punktu widzenia oddziałów leśnych (współpracowników aparatu bezpieczeństwa, aktywnym członkom PPR i ORMO oraz funkcjonariuszom UB). Trenem działalność grupy o kryptonimie 3/IV miały być gminy Chodel, Wilkołaz i Urzędów, ale w rzeczywistości grupa działała w o wiele szerszym terenie[2]. „Walerek” pełnił w oddziale rolę zastępcy dowódcy i posługiwał się również pseudonimem „Zuch”.

W czerwcu 1946 roku żandarmeria otrzymała od „Zapory” rozkaz przejścia na teren Janowa Lubelskiego i skontaktowania się tam z oddziałami Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i przeprowadzenie pierwszych rozmów w celu podporządkowania ich pod rozkazy WiN. W drodze do Janowa, 29 czerwca, oddział postanowił zarekwirować gotówkę z kasy na stacji kolejowej Szastarka. Tak „Żbik” opisał tę akcję w czasie jednego z przesłuchań: „Zucha”, „Boya” [Jan Domański – przyp. aut.] i „Wojciecha” [Stanisław Czuba – przyp. aut.] wysłałem na stację, a sam pozostałem między domami przy torach. Nadjechał transport z żołnierzami sowieckimi. Kilku sowietów wyskoczyło z wagonu i zobaczyli mnie. Chciałem uciec ale nie miałem gdzie. Widząc zbliżającego się oficera sowieckiego zastrzeliłem go. Nadbiegł drugi strzelając z automatu. Puściłem serię z automatu zabijając i jego. Zaczęła się strzelanina. Nie mając wyjścia z sytuacji, zaczęliśmy krzyczeć i wydawać rozkazy oficerom (wymieniałem pseudonimy różne) by zajmowali stanowiska ogniowe rkmy itp. Jednocześnie strzelaliśmy wszyscy z posiadanej broni. Sowieci myśląc, że jest nas dużo i widząc, że my rzucając rozkazy nacieramy na nich, wycofali się na drugą stronę wagonów i do pobliskiego lasu. W tej chwili nadjechał ze strony przeciwnej (od Kraśnika) drugi pociąg i zobaczyliśmy wyglądające czapki WP – Zrobiliśmy podobny szum jak przedtem, co w efekcie spowodowało ucieczkę części żołnierzy. Kilku zatrzymaliśmy, zabraliśmy im płaszcze i biorąc sobie do pomocy dwóch chłopów uciekliśmy wzdłuż toru w las a potem na Janów Lubelski. Zatrzymując ten drugi pociąg rozbiłem lokomotywę granatem angielskim. Z akcji w Szastarce zabraliśmy kilka płaszczy i czapek sowieckich, dwa pistolety i 5 lub 7 karabinów[3]. Na podstawie korespondencji resortu można ustalić, że w walce poległo dwóch żołnierzy sowieckich (Mikołaj Podkarow i Jegor Ładowski) oraz ppor. ochrony kolejowej Władysław Pogorzałka oraz przez przypadek śmiertelnie ranny został 15-letni syn kierownika spółdzielni Rolniczo-Handlowej na stacji kolejowej w Szastarce[4].

Meldunek Powiatowej Komendy MO w Kraśniku o starciu w Szastarce | Źródło: AIPN BU 2305/1/2, Telefonogram nr K.D. 683/46 do Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie, 30.06.1946 r. (Kraśnik), k. 92

Pod koniec lipca „Walerek”, „Żbik” oraz „Boy” i „Wojciech” wyjechali do powiatu lubartowskiego na spotkanie z oddziałem Zdzisława Brońskiego „Uskoka” w celu przywiezienia poległego pod Zawieprzycami Zbigniewa Sochackiego „Zbyszka”. Po dotarciu na miejsce grupa „Żbika” wzięła udział wspólnie z „Uskokiem” w próbie zarekwirowania samochodu do wykonania uderzenia na PUBP w Lubartowie. Akcję tę wspominał Czesław Sowa „Sajko”: Plan był taki […] zdobyć co najmniej trzy samochody, podjechać, rozwalić UB i wypuścić więźniów, a potem samochodami odtransportować ich w bezpieczne miejsce. Żeby zdobyć samochody zrobiliśmy zasadzkę w lesie na trasie Niemce-Łucka. Jeden samochód zdobyliśmy, skierowaliśmy go w las i czekaliśmy na następny. Zauważyliśmy, że zbliża się jakiś samochód. „Stańczyk” wyszedł na jezdnię z kimś jeszcze żeby go zatrzymać. Nie zauważył, że to nie był zwykły samochód. Potem okazało się, że to jechały dwa opancerzone samochody z Lublina do Lubartowa. […] W samochodach jechało NKWD. Posypały się serie. Nasi dwaj nie zostali trafieni, szybko zapadli w rowie, a my widząc to wszystko, otworzyliśmy ogień[5]. O dalszym przebiegu akcji możemy wyczytać w raporcie por. Moniuka z PUBP Lubartów, który pisał, że w dniu 25 lipca 1946 roku o godz. 20, banda zrobiła zasadzkę na szosie Lubartów-Lublin, w tym czasie nadjechało Wojsko Polskie i Sowieckie z Lublina, gdzie banda odkryła ogień po maszynach, w trakcie czego zostało rannych 3 żołnierzy sowieckich i 3 żołnierzy polskich. Jak wynika z zeznań żołnierzy, to banda strzelała z około 3 rkm i automatów i był w liczbie ok. 15 ludzi. Banda uszkodziła samochód pancerny, lecz strat ze strony wojska nie było[6]. Po nieudanej akcji zdobycia samochodów „Uskok” wycofał się w Lasy Kozłowieckie i zaniechał ataku na Lubartów, zaś żandarmeria „Żbika” udała się po ciało „Zbyszka”.

Poległych pod Zawieprzycami UB pochowało w bezimiennym grobie na skraju lasu zawidzkiego i wystawiło wartę złożoną z miejscowych członków ORMO. Latem 1946 roku poszliśmy w sześciu po ciało „Zbyszka” i „Lwa” od „Uskoka”. […] Ludzie „Uskoka” powiedzieli nam, gdzie pochowany jest „Zbyszek”. Miejsca pochówku pilnowało ORMO. Odkopaliśmy ich. Ciała były już w rozkładzie. Przynieśliśmy prześcieradła i koc, przeturgnęliśmy je do trumien zbitych z desek i włożyliśmy do grobowca w Kijanach – wspominał Władysław Błaszczak „Żbik”[7].

Po powrocie żandarmerii na rodzimy teren Żbik” rozpoczął rozprawiać się z grupami bandyckimi działającymi w powiecie kraśnickim. We wsi Kazimierzów na rozkaz Jana Szaliłowa „Renka” zlikwidowani zostali Jakubczyk i Janczura podejrzani o pospolity bandytyzm. Jednego z nich zastrzelił „Walerek”. We wrześniu „Walerek” wraz z całym oddziałem żandarmerii wziął udział w pacyfikacji Moniak, a w październiku i listopadzie został przeniesiony na teren janowski, gdzie zlikwidował kolejne grupy bandyckie[8]. Ponadto 17 grudnia 1946 roku z wyroku sądu partyzanckiego „Walerek” wykonał wyrok śmierci na Tadeuszu Janczarku z Dobrowoli, który na poprawinach wesela Józefa Pelaka postrzelił z urzynka gościa weselnego. Tadeusz Janczarek, którego rozstrzelał „Walerek”, wraz z szajką złodziei dokonywał napadów rabunkowych na mieszkańców okolicznych wsi; miał 23 lata i ukrywał się przed wojskiem u swego kuzyna[9].

W styczniu 1947 roku po zlikwidowaniu grupy specjalnej „Walerek” został przeniesiony do dawnego patrolu Michała Szeremieckiego „Misia”, nad którym dowództwo po jego śmierci objął Roman Groński „Żbik”.

Walerian Tyra „Walerek”, „Zuch” nie ujawnił się w czasie amnestii w 1947 roku i kontynuował dalej działalność konspiracyjną. We wrześniu 1947 roku podporządkował się pod dowództwo Mieczysława Pruszkiewicza „Kędziorka”, który po wyjeździe „Zapory” został mianowany dowódcą wszystkich grup działających na południe od Lublina, tj. w powiecie kraśnickim, biłgorajskim i lubelskim. Prawdopodobnie „Walerek” od początku został wyznaczony na stanowisko zastępcy dowódcy. Wiosną 1948 roku oddział liczył ok. 30 ludzi, chociaż z miesiąca na miesiąc kurczył się[10].

Oddział Mieczysława Pruszkiewicza „Kędziorka” w 1948 roku. Od lewej stoją: Stanisław Wójtowicz „Iwan” (poległ w 1949 r.), Zygmunt Wiśniewski „Szczepko”, Mikołaj Malinowski „Mikołaj” (więziony w latach 1950-57), Wacław Czempiński „Zbych” (zamordowany w 1950 r.) oraz Mieczysław Pruszkiewicz „Kędziorek” (poległ w 1951 r.). Na sianie siedzą od lewej: Bolesław Nalewajko „Bolek”, Janusz Godziszewski „Janusz” (poległ w 1948 r.), Walerian Tyra „Walerek” (poległ w 1951 r.). | Fot. Zbiory prywatne autora

Od sierpnia 1948 roku „Walerek” ukrywał się już wyłącznie z „Kędziorkiem”, a od 1949 roku dołączył do nich Lucjan Ronduda „Lutek”. We trójkę przez kilka lat ukrywali się przed resortem nocując tylko u zaufanych meliniarzy w powiecie kraśnickim i krasnostawskim. Niestety jak wspomina Józef Gołaś: w wigilijny wieczór resort zatrzymał Leona Sarzyńskiego i Dominika Wierzchowskiego z Białowody. Obaj podpisali zgodę na współpracę z UB i jako członkowie ORMO, u meliniarza Józefa Dudziaka w Kolonii Zalesie gmina Wilkołaz, wydali w dniu 17 maja 1951 roku na śmierć żołnierzy „Zapory” o pseudonimach „Kędziorek” i „Walerek”[11].

Z samego rana 17 maja 1951 roku gospodarstwo Józefa Dudziaka w Kolonii Zalesie zostało szczelnie otoczone przez kordon obławy złożonej z 120 żołnierzy i funkcjonariuszy UB-KBW. Tak tamte wydarzenia wspominał „Lutek”: najpierw zostałem powiadomiony przez Józefa Dudziaka, że 17 maja mam się spotkać u niego w domu z „Kędziorkiem” i „Walerkiem”. Przebywałem wtedy w leżącej ok. 12 km od Białowody wsi Solowa. 16 maja 1951 roku wieczorem udałem się w kierunku Białowody, aby przed świtem dojść do celu. Po drodze, w Kolonii Zalesie, wstąpiłem do swego zaufanego kolegi aby na moment odpocząć. Gdy usłyszałem głos przepiórek, które zwykle odzywają się nad ranem, zorientowałem się, że trochę się zagadaliśmy i świt był już blisko […] Ta krótka chwila poświęcona koledze uratowała mi życie. Bo gdy byłem już blisko celu, zaczęło mi się rozwidniać. Nie chcąc być zauważonym przez sąsiadów, zaczaiłem się w odległości około pół kilometra od domu Dudziaka z tą myślą, że do „Kędziorka” i „Walerka” dołączę wieczorem, jak już się zrobi ciemno. Rano od strony kwatery „Kędziorka” i „Walerka” usłyszałem kanonadę. Zrozumiałem co jest. Do lasu miałem około 300 m, więc wczołgałem się tam i przeczekałem. „Kędziorka” i „Walerka” UB chciało wziąć żywych, ale oni, nie chcąc się oddać w ręce stalinowców, dobili się sami[12].

Ostatnią walkę „Walerka” można zrekonstruować na podstawie raportu specjalnego mjr. Jana Wołkowa, naczelnika Wydziału III WUBP w Lublinie. Partyzanci widząc obławę nie stracili zimnej krwi i pod ogniem zaporowym próbowali wybiec z zabudowań i uciekać na południe. Po chwili odezwały się strzały – najpierw pojedynczy z pistoletu, a następnie z automatu, w wyniku których został ranny jeden żołnierz. Grupa Operacyjna odpowiedziała na strzały krzyżowym ogniem. Bandyci (sic!) zeskoczyli ze strychu i usiłowali uciec do przyległego lasu, lecz w trakcie przedzierania się „Kędziorek” został zabity w bramie, natomiast „Walerek” został ranny w obydwie nogi powyżej kolan. Widząc zbliżających się żołnierzy, chciał popełnić samobójstwo, lecz strzał był niecelny. Zmarł dopiero po czterech godzinach. Nadmienia się, że ranny „Walerek” po postrzeleniu się był nieprzytomny i nie można było go wykorzystać. Po likwidacji została zwołana masówka we wsi Białowoda, gdzie okazano zlikwidowanych bandytów (sic!), a następnie przemówiono do zebranych – zohydzono bandyckie wyczyny, ich terror i popełnione napady. Ludności dano do zrozumienia, że organa BP wiedza, kto współpracował z bandytami, lecz nie będą aresztować tych ludzi, gdyż popełnili oni przestępstwa z braku świadomości politycznej[13].

Jak widać z powyższego raportu ranny „Walerek” widząc, że jego dowódca zginął w czasie walki, a sam ranny nie ma szans na ucieczkę postanowił odebrać sobie życie. Postrzał jednak nie był celny, co spowodowało powolną śmierć. Jak zauważa Artur Piekarz przy zabitych znaleziono 2 pistolety maszynowe, 2 pistolety (Walther i Vis), 2 granaty, 12 magazynków do peemów i 200 sztuk amunicji[14]. Po okazaniu ciał zostały one zabrane do Lublina i pochowane w nieznanym dotąd miejscu.

Pomnik postawiony w miejscu śmierci „Kedziorką” i „Walerka” w Ewuninie | Fot. E. Bajan, R. Hołodniuk

PRZYPISY:
[1] Relacja Edwarda Tylusa „Lotnego”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom V, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 245.
[2] A. Piekarz, Działalność grupy specjalnej „3/IV” – żandarmerii zgrupowania partyzanckiego majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory” (maj 1946-styczeń 1947), [w:] Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku w latach 1944-1956, pod red. J. Romanka, Lublin 2011, s. 109-113.
[3] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) BU 2305/1/1, Protokół przesłuchania Romana Grońskiego „Żbika”,  7.10.1947 r. (Będzin), k. 115-116.
[4] AIPN BU 2305/1/2, Telefonogram nr K.D. 683/46 do Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie, 30.06.1946 r. (Kraśnik), k. 92; Raport specjalny do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, 30.06.1946 r. (Kraśnik), k.95.
[5] Relacja Czesława Sowy „Sajko”, [w:] Zaporczycy. Relacje Tom V, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 201.
[6] Cyt. za: H. Pająk, Uskok kontra UB, Warszawa 2015, s. 62.
[7] Relacja Władysława Błaszczaka „Żbika”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 32.
[8] A. Piekarz, op.cit., s. 121-127.
[9] Relacja Józefa Gołaś, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 40.
[10] J. Kopiński, „Ostatni Mohikanie”. Antytotalitarne podziemie na Lubelszczyźnie po1947 roku, [w:] Podziemie zbrojne na Lubelszczyźnie wobec dwóch totalitaryzmów 1939-1956, pod red. S. Poleszaka, A. Puławskiego, Warszawa 2002, s. 66-67.
[11] Relacja Józefa Gołaś, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 40.
[12] Relacja Lucjana Ronduda „Lutka”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 154.
[13] Cyt. za: Wyklęci. Podziemie zbrojne 1944-1963, oprac. M. Markowska, Warszawa 2013, s. 157.
[14] A. Piekarz, op.cit., s. 132.