Sowa Czesław „Sajko”

Sowa Czesław „Sajko”

Czesław Sowa urodził się 1 stycznia 1922 roku w Kunowie położonym koło Firleja w powiecie lubartowskim. Mieszkał w rodzinnym gospodarstwie prowadzonym przez obojga rodziców – Feliksa i Feliksę. Do wybuchu wojny ukończył 4 klasy szkoły powszechnej.

Działalność konspiracyjną rozpoczął w maju 1942 roku w miejscowej placówce Armii Krajowej. Jednak została ona szybko przerwana, ponieważ już w lipcu tego samego roku Sowa został zabrany przez Niemców na przymusowe roboty do obozu junaków baudienstu w Minkowicach koło Lublina. Celem istnienia obozu pracy była budowa torów kolejowych na linii Trawniki-Rejowiec. Na szczęście po dwóch tygodniach przymusowej pracy udało mu się uciec i powrócić do rodzinnej miejscowości. Tam zaczął się ukrywać, a później przeniósł się do Nowej Wólki koło Kijan, gdzie mieszkał jego starszy brat. Właśnie przez niego Czesław Sowa nawiązał kontakt z formującym się oddziałem Zdzisława Brońskiego „Uskoka”[1].

Oddział „Uskoka” w czasie okupacji niemieckiej | Oryginał w zbiorach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. H. Łopacińskiego w Lublinie, sygn. 4870/I, www.bc.wbp.lublin.pl.

Czesława Sowę, posługującym się pseudonimem „Sajko”, do oddziału wprowadził w maju 1944 roku Zygmunt Libera „Babinicz”, pełniący wówczas funkcję szefa oddziału i zastępcy „Uskoka”. Jak podaje Ireneusz Caban oddział „Uskoka” – VI pluton 8. pułku piechoty Armii Krajowej – formalnie powstał na podstawie rozkazu inspektora lubelskiego AK z 16 maja 1944 roku. Stan oddziału szacowany był w granicach 40, a w bezpośrednim okresie przed akcją „Burza” – ok. 60 żołnierzy. Podzielony był na trzy drużyny składające się z trzech sekcji[2].

„Sajko” w oddziale „Uskoka” wziął udział w zasadzce na kolumnę niemiecką przeprowadzoną na drodze Czemierniki-Lubartów na przełomie maja i czerwca 1944 roku. Następnie w ramach akcji „Burza”, pod koniec lipca 1944 roku, VI pluton 8. pp. AK stoczył szereg potyczek z Niemcami, m.in. w rejonie Ludwina z pododdziałem Wehrmachtu, w której stracił jednego zabitego i dwóch rannych, biorąc do niewoli 7 Niemców. 22 lipca oddział „Uskoka” stacjonował w leśniczówce Ludwinów, czekając na koncentrację 3. kompanii IV batalionu 8. pp. Leg. AK., gdy nagle w okolicy pojawił się oddział zmotoryzowany. „Uskok” myśląc, że nadjeżdżają Niemcy zorganizował zasadzkę, podczas której pododdział Romana Gocuła „Jastrzębia” otworzył ogień do pierwszej ciężarówki. Po pierwszych strzałach okazało się jednak, że zaatakował sowieckich żołnierzy, już w pierwszej salwie zabijając dwóch z nich. „Uskok” bardzo szybko opanował sytuację i zaprzestał walki, a następnie wytłumaczył pomyłkę sowieckim dowódcom[3].

W pewnym momencie w ciągu dnia wartownik zaalarmował, że w naszym kierunku zbliżają się jakieś samochody. Po zajęciu stanowisk na skraju lasu otworzyliśmy do nich ogień. Okazało się po chwili, że to idzie kolumna sowieckich samochodów. Przerwaliśmy ogień, sowieci wygruzili się z samochodów i to było nasze pierwsze spotkanie z sowietami. Ruskie jak to ruskie, zaczęli krzyczeć, przywitanie, powitanie. Mieliśmy wtedy ze sobą kilkunastu niemieckich jeńców. Trzymaliśmy ich w odwodzie, w lesie. Oddaliśmy ich sowietom. Sowiet mówi, żeby ich rozwalić, ale my nie strzelamy do bezbronnych. Jak oni ich odebrali, słychać było serię strzałów, więc prawdopodobnie sowieci ich rozstrzelali[4].

Niedługo po tym wydarzeniu oddział „Uskoka” został rozwiązany rozkazem inspektora Obwodu AK Lubartów Romana Jeziora „Junga”. „Sajko”, podobnie jak pozostali partyzanci, powrócił do rodzinnego gospodarstwa. Niestety bardzo szybko rozpoczęły się aresztowania byłych członków Armii Krajowej dokonywane przez NKWD oraz formujący się Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Ponadto w sierpniu 1944 roku Czesław Sowa otrzymał zgłoszenie do stawienia się w Rejonowej Komendzie Uzupełnień w celu otrzymania przydziału do formującej się II Armii ludowego Wojska Polskiego. Do wojska jednak się nie wstawił i zaczął ponownie się ukrywać. Ponownie nawiązał kontakt z ukrywającym się „Uskokiem” i „Babiniczem”, tworząc tym samym zalążek przyszłego oddziału.

Jesienią 1944 roku ukrywaliśmy się już w kilkuosobowych grupkach. Ja w tym czasie byłem w kontakcie z „Uskokiem”. W tej pierwszej grupie był „Uskok”, „Babinicz”, Stanisław Ciołek „Lew”, Franciszek Kasperek „Hardy”, „Wicher” – nie pamiętam nazwiska ale pochodził spod Buga, „Granat” – nazwiska też nie pamiętam i ja. Trochę byliśmy razem, trochę siedzieliśmy na melinach. Do pierwszego spotkania z bolszewikami doszło gdy kwaterowaliśmy u Janocińskiego [Paweł Janociński, a opisana sytuacja wydarzyła się 16 listopada 1944 roku – przyp. aut.] w Kolonii Zezulin. Ktoś musiał chyba nas zadenuncjować, bo nad ranem zjawiło się NKWD i nasi z UB. Było ich dziesięciu, nie więcej. Zbliżali się do zabudowań Janocińskiego. Gospodarz wziął wiadro i wyszedł na podwórze, żeby tam się z nimi spotkać. […] My obserwowaliśmy ich przez okno. Porozstawiali się po rogach domu, a kilku idzie do mieszkania. Jak już doszli do sieni, to pierwszego puścili gospodarza. […] Jak weszli, posypały się strzały. Dwóch zostało od razu na progu, jeszcze kilku utłukliśmy na podwórzu [łącznie w akcji zginęło 2 milicjantów i trzech enkawudzistów – przyp. aut.]. Reszta się wycofała. Już za nimi nie strzelaliśmy[5].

W obliczu zbliżającej się zimy i spodziewanych trudności z bezpiecznym poruszaniem się w terenie w większych grupach „Uskok” postanowił ponownie rozpuścić swój oddział do domów. Tymczasem na przełomie listopada i grudnia „Sajko” wykorzystując znajomości swojej matki z sekretarzem komórki PPR w Firleju postanowił się „ujawnić”. Zgodnie z ustaleniami, po dobrowolnym zgłoszeniu się do RKU w Lublinie miał zamiast do więzienia trafić do wojska. Najpierw trafił na Majdanek a na początku 1945 roku otrzymał przydział do 8. zapasowego pułku piechoty w Rzeszowie[6].

30 kwietnia 1945 roku „Sojko” zdezerterował z wojska i najpierw powrócił do Lublina, a później w rejon Radzica, gdzie w maju dołączył już na stałe do odtworzonego oddziału „Uskoka”.

Oddział „Uskoka” na poczatku 1946 roku. Czesław Sowa „Sajko” stoi pierwszy z lewej  | Źródło: Archiwum autora

Od tej chwili „Sojko” był uczestnikiem większości wydarzeń z udziałem oddziału „Uskoka”, będąc blisko dowódcy. Był świadkiem kilkakrotnych prób podejmowanych przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego negocjacji z „Uskokiem” o jego ujawnieniu podczas amnestii z 1945 roku. Pierwsze kontakty z „Uskokiem” w sprawie ujawnienia nawiązał kpt. UB Dąbrowski, rodem z Wólki Zabłockiej. Był on rzekomo przychylnie usposobiony do „Uskoka” i nawet wydał konfidenta działającego w partyzanckim oddziale. Pomimo kilkunastu spotkań nie udało się dojść porozumienia. Wówczas sprawę miał przejąć z ramienia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i KBW płk Franciszek Mróz, który osobiście znał Brońskiego. Ostatecznie wszystkie negocjacje zakończyły się fiaskiem i oddział „Uskoka” kontynuował działalność konspiracyjną, co spowodowało wzmożoną działalność resortu w terenie[7].

„Sajko” odczuł to na własnej skórze, gdy na przełomie listopada i grudnia 1945 roku wraz z Stanisławem Ciołkiem „Lwem”, Franciszkiem Kasperkiem „Hardym” oraz „Orłem” spod Lwowa nocował w domu Zwolińskich w Zawieprzycach, gdzie natrafiła na nich obława prowadzona przez żołnierzy KBW. Jak wspomina „Uskok” w swoim pamiętniku: „Sajko” uciekł w kalesonach z domu, do którego ubejcy już pukali[8].

Na początku lipca 1946 roku „Sajko” wziął udział w odprawie oddziałów „Uskoka”, Hieronima Dekutowskiego „Zapory” oraz Stanisława Łukasika „Rysia”. Oddział „Uskoka” kwaterował na Kolonii Zezulin, gdzie zjechały pozostałe oddziały. Po naradach w nocy z 2 na 3 lipca 1946 roku „Ryś” wymaszerował w kierunku gajówki Podedworu i spotkał się z obławą KBW rozpoczynając tym samy walkę, podczas której zginął jeden z jego żołnierzy. Po oderwaniu się „Rysia” od przeciwnika obława skierowała się w kierunku Lasu Kijańskiego, w którym ukrywali się pozostali partyzanci. Wywiązała się walka w czasie której poległ Stanisław Ciołek „Lew” od „Uskoka” oraz Zbigniew Sochacki „Zbyszek” – adiutant „Zapory”.

>>> Zobacz także: Obława KBW-UB pod Zawieprzycami <<<

„Uskok” niezrażony porażką w walce z obławą KBW-UB postanowił przeprowadzić śmiałą akcję rozbicia siedziby UB w Lubartowie. Plan był taki – relacjonował „Sajko” – zdobyć co najmniej trzy samochody, podjechać, rozwalić UB i wypuścić więźniów, a potem samochodami odtransportować ich w bezpieczne miejsce. Żeby zdobyć samochody zrobiliśmy zasadzkę w lesie na trasie Niemce-Łucka. Jeden samochód zdobyliśmy, skierowaliśmy go w las i czekaliśmy na następny. Zauważyliśmy, że zbliża się jakiś samochód. „Stańczyk” wyszedł na jezdnię z kimś jeszcze żeby go zatrzymać. Nie zauważył, że to nie był zwykły samochód. Potem okazało się, że to jechały dwa opancerzone samochody z Lublina do Lubartowa. […] W samochodach jechało NKWD. Posypały się serie. Nasi dwaj nie zostali trafieni, szybko zapadli w rowie, a my widząc to wszystko, otworzyliśmy ogień. O dalszym przebiegu akcji możemy wyczytać w raporcie por. Moniuka z PUBP Lubartów, który pisał, że w dniu 25 lipca 1946 roku o godz. 20, banda zrobiła zasadzkę na szosie Lubartów-Lublin, w tym czasie nadjechało Wojsko Polskie i Sowieckie z Lublina, gdzie banda odkryła ogień po maszynach, w trakcie czego zostało rannych 3 żołnierzy sowieckich i 3 żołnierzy polskich. Jak wynika z zeznań żołnierzy, to banda strzelała z około 3 rkm i automatów i był w liczbie ok. 15 ludzi. Banda uszkodziła samochód pancerny, lecz strat ze strony wojska nie było[10]. Po nieudanej akcji zdobycia samochodów „Uskok” wycofał się w Lasy Kozłowieckie i zaniechał ataku na Lubartów.

W październiku oraz w listopadzie 1946 roku oddział „Uskoka” wraz z oddziałem Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” dwukrotnie opanował Łęczną i rozbił miejscowy posterunek MO oraz zlikwidował jedenastu najaktywniejszych działaczy. 4 grudnia „Uskok” wraz z „Jastrzębiem” spacyfikowali wieś Rozkopaczew, określaną mianem Moskwy. Zaczęliśmy strzelać. Co drugi nasz nabój był nabojem zapalającym. „Uskok” wiedział mniej więcej, gdzie są budynki ormowców i zażartych komunistów. Strzelaliśmy tam i podpalaliśmy. Przeszliśmy tak przez cały Rozkopaczew. Za nami została łuna pożarów. My strzelaliśmy w komunistów, oszczędzając innych, którzy przez komunistów byli prześladowani. Od nas nikt nie zginął. Z Rozkopaczewa podobno ktoś zginął, ale nie wiem dokładnie, bo trudno się było coś dowiedzieć. Później w rozmowie z „Uskokiem” okazało się, że naszym celem nie była masakra Rozkopaczewa. Chodziło raczej o demonstrację siły podziemia. […] Następną potyczkę z MO i ORMO mieliśmy 12 stycznia 1947 roku w Kolonii Łuszczów[11].

Czesław Sowa „Sajko” ostatnią swoją walkę stoczył 28 stycznia 1947 roku w Kolonii Zezulin.

Z Mietkiem Zwoliński „Jeleń” wyszliśmy z kwatery w Ziółkowie i z zachowaniem ostrożności przyszliśmy w nocy do Kolonii Zezulin na punkt kontaktowy do gospodarstwa Kołodziejczyków. Nie mieliśmy zamiaru tam kwaterować, chcieliśmy raczej zatrzymać się na chwilę, coś zjeść i pójść dalej. „Jeleń” usnął na krześle, a ja siedziałem po ciemku z córką gospodarzy Zofią, naszą łączniczką i moją sympatią. […] Około północy zauważyłem przez okno zbliżające się postacie. Sprawdziłem. To byli ludzie w mundurach. […]Zdążyłem otworzyć drzwi do sieni, gdy wystrzelili rakietę, która spadła na dach. Mieszkanie zaczęło płonąc. „Jeleń” próbował strzelać. Nie pozwoliłem mu, bo jeśliby strzelał to resort wybije całą rodzin. Tam było sześć osób. Resort otworzył ogień. Strzelali w mieszkanie. My z Mietkiem byliśmy już w sieni. Strzelali już w drzwi. Nie było innego wyjścia, trzeba było wyskakiwać pod kule. „Jeleń” wyskoczył pierwszy. Wpadł w zabudowania. Posypał się za nim grad kul. Ja postanowiłem wyskoczyć pod studnię z betonową cembrowiną. Za studnią leżeli już ubowcy. Wskoczyłem prosto na nich. Strzelali do mnie. Przeskoczyłem przez nich i dopiero gdy ich minąłem, dostałem dwie kule w stopę. To był niesamowity ból. Noga natychmiast odmówiła mi posłuszeństwa i upadłem w śnieg. Momentalnie wskoczyło na mnie kilku ubowców, wskoczyli mi na ręce, zaczęli mnie kopać. Dom płonął. Jak uderzali mnie kolbą straciłem przytomność. Gdy wróciła mi świadomość, usłyszałem wybuch granatu w mieszkaniu. Krzyknąłem, żeby nie wrzucali granatów, bo tam są tylko domownicy. Po chwili usłyszałem wybuch drugiego granatu. Domownicy zaczęli wyskakiwać z domu. Pierwsza wyskoczyła Zosia. Miała pokrwawione nogi. Trzymała na ręce najmłodszego brata, chyba miał 5 lat. Potem wyszła babcia. Wołała ratunku, ale ratunku nie było znikąd. Po chwili wynieśli Kołodziejczyka, odnieśli go na bok. Może jeszcze żył, całą pierś miał poharataną odłamkami. Wtedy ubowcy podpalili oborę i stodołę[12].

Zaraz po zakończeniu akcji resort wziął „w obroty” aresztowanego „Sajko”, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się gdzie znajduje się „Uskok”. Jeszcze na terenie Kolonii Zezulin był mocno pobity i zastraszany. Po jego nieugiętej postawie został odwieziony do lubelskiego Urzędu Bezpieczeństwa przy ul. Krótkiej. Tam przeszedł gehennę kilkudniowego śledztwa, gdzie funkcjonariusze resortu stosowali zarówno tortury fizyczne jak i psychiczne. Z jego relacji wynika, że był nie tylko bity, ale pozbawiono go możliwości snu i opieki zdrowotnej (rana postrzałowa coraz bardziej ropiała) ponadto przez kilka dni nie podawano mu jedzenia czy wody.

„Sajko”, który wpadł w ręce UB podczas walki, ranny, z bronią i miał na sobie o wiele większe obciążenia niż „Wydra” czy „Ali”, a jednak wszystkie badania wytrzymał twardo i nikogo nie „wsypał”. Bito go, to prawda, ale na pewno jeszcze więcej by go bito, gdyby zaczął się wygadywać – napisał w swoim pamiętniku „Uskok”[13].

Po przesłuchaniu „Sajko” został przewieziony do więzienia na lubelskim Zamku, gdzie z powodu fizycznego wykończenia trafił od razu na salę szpitalną, a po wyleczeniu przeniesiono go na celę ogólną.

W maju 1947 roku na mocy wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Lublinie Czesław Sowa „Sajko” został skazany na 7 lat pozbawienia wolności. Karę odbywał najpierw na Zamku w Lublinie a od września 1947 roku w więzieniu we Wronkach. W 1951 roku został przewieziony do więzienia w Potulicach, a później umieszczono go przymusowym zakładzie pracy w kamieniołomie w Strzelcach Opolskich.

„Sajko” opuścił mury więzienia 27 czerwca 1953 roku i wyjechał następnie do Szczecina.


PRZYPISY:
[1] Relacja Czesława Sowy „Sajko”, [w:] Zaporczycy. Relacje Tom V, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 189-190.
[2] I. Caban, 8 pułk piechoty Legionów Armii Krajowej. Organizacja i działania bojowe, Warszawa 1994,  s. 192.
[3] J. Wieliczka-Szarkowa, Żołnierze Wyklęci. Niezłomni bohaterowie, Kraków 2013, s. 151.
[4] Relacja Czesława Sowy „Sajko”…, s. 190-191.
[5] Ibidem, s. 192-193.
[6] 8. zapasowy  pułk  piechoty zorganizowano na podstawie rozkazu 1. AWP nr 66 z dnia 24 października 1944 roku według etatu nr 04/299, którego stan stały wynosił 320 osób, a zmienny ok. 2680. Formowaniem pułku, jako jednostki bezpośrednio mu podległej, zajął  się Departament Mobilizacji i Uzupełnień. Najpierw formowany był w Jarosławiu, a na początku 1945 roku został przeniesiony do Rzeszowa. Zadaniem pułków zapasowych było szkolenie rekrutów uzupełniających jednostki liniowe i pomocnicze, ale również przygotowywanie kandydatów do szkół oficerskich.  Zob. A. Gąsiorowska, Materiały archiwalne jednostek zapasowych piechoty z okresu 1943-1945, „Biuletyn Wojskowej Służby Archiwalnej”, 1973, nr 5, dostęp: https://caw.wp.mil.pl/plik/file/biuletyn/b5/b_5_12.pdf
[7] H. Pająk, Uskok kontra UB, Warszawa 2015, s. 54-55.
[8] Zdzisław Broński „Uskok”. Pamiętnik, pod red. S. Poleszaka, Warszawa 2004, s. 139.
[9] Relacja Czesława Sowy „Sajko”…, s. 201.
[10] Cyt. za: H. Pająk, op.cit., s. 62.
[11] Relacja Czesława Sowy „Sajko”…, s. 204-205.
[12] Ibidem, s. 206-207.
[13] Zdzisław Broński „Uskok”. Pamiętnik…, s. 218.