Smyk Mieczysław „Żulik”
Mieczysław Smyk urodził się 19 kwietnia 1929 roku w Lublinie w rodzinie Józefa i Wiktorii z domu Grabiak. Ukończył siedem klas szkoły powszechnej i dwie klasy gimnazjum o profilu chemiczno-elektrotechnicznym[1].
Zgodnie z ankietą z ujawnienia, w oddziale Hieronima Dekutowskiego „Zapory” służył od 8 maja 1945 roku do lipca 1945 roku, tj. do częściowego rozwiązania oddziału w ramach okresu przed amnestyjnego. Należał do oddziału Romana Sochala „Juranda”, który był dowódcą 2. kompanii w zgrupowaniu oddziałów DSZ „Zapory”[2].
Mieczysław Smyk w konspiracji posługiwał się pseudonimem „Żulik” oraz „Mały”. Jako szeregowy członek oddziału brał udział w rozbiciu posterunku MO w Dzierzkowicach oraz w Józefowie nad Wisłą. Biorąc udział w rajdzie motorowym „Zapory” po Lubelszczyźnie w czerwcu 1945 r. uczestniczył także w starciu z sowietami w browarze w Kluczkowicach, a także w potyczce z grupą pościgową w Ratoszynie w nocy z 6 na 7 czerwca 1945 r.[3]
Z browaru w Kluczkowicach pojechaliśmy na Kolonię Ratoszyn. – wspomina Ryszard Supryn „Oliwa” – Ja wraz z moją sekcją zakwaterowałem się na pierwszej kwaterze, przy plutonie „Żaby” [Szczepan Żelazny „Żaba” – przyp. aut.]. Był ciepły wieczór. Chłopcy raczyli się piwem, którego trzy beczki zabraliśmy sowietom. Potem wyciągnęliśmy ze stojącego na podwórku stogu trochę siana i położyliśmy się spać. Trzeba otwarcie powiedzieć, że wystawiony od tej strony przez „Żabę” posterunek najwidoczniej zaspał. To prawda, że byliśmy wszyscy przemęczeni, że ciągle byliśmy w ruchu i nigdy nie było czasu, żeby się po ludzku wyspać, ale to nie usprawiedliwia zaśnięcia warty. Nad ranem gospodarz z naszej kwatery wyszedł za stodołę. Najpierw usłyszał warkot motoru, a potem w szarówce świtu dojrzał w dole kolumnę samochodów. Pierwszy z nich zakopał się w podmokłej łące. Mieliśmy szczęście, bo bolszewicy mogli wjechać w sam środek śpiącego oddziału. Gospodarz, widząc, co się dzieje, wpadł na podwórko i krzyknął: Panowie! Sowieci! Ja natychmiast wysłałem jednego ze swoich chłopaków do „Zapory”. Gospodarz tymczasem wszedł do chałupy i obudził „Żabę”, który po chwili wyskoczył na podwórko i wystrzelił czerwoną rakietę. Sowieci zorientowali się, że mają nas na widelcu. Przegrupowali się bezzwłocznie i rozpoczęli atak. Zobaczyłem biegnącego w naszym kierunku „Zaporę”. Wybiegłem mu naprzeciw i zameldowałem o sytuacji. „Zapora” natychmiast objął dowodzenie i to uratowało nas od większych strat. Szedłem wraz z kilkoma kolegami koło „Zapory” aż do lasu. To było około półtora kilometra drogi. Ubezpieczaliśmy wycofującego się z oddziałem „Opala” [Stanisław Wnuk „Opal” – przyp. aut.], no i też komendanta „Zaporę”, który szedł wyprostowany i spokojnie wydawał rozkazy. Za nami nacierały gęste tyraliery sowietów. Nastawał dzień i dobrze ich było widać w niewysokim jeszcze zbożu i kartofliskach. Waliliśmy do nich długimi seriami. Zatrzymaliśmy się na skraju lasu, podpuściliśmy bliżej i daliśmy im posmakować ognia, po którym odeszła im ochota do dalszego pościgu. W Ratoszynie straciliśmy dwóch ludzi. Jeden z nich był kierowcą. Chciał uruchomić samochód, ale ostrzał był tak silny, że straciliśmy cały tabor. Kilku spośród nas był rannych. Sowieci też ponieśli straty. […] Dowiedzieliśmy się też, że sowieci zastrzelili po naszym odejściu gospodarza i spalili jedną z kwater[4].
Po potyczce oddział „Juranda” wycofał się w lasy pod Kraśnik, a po odpoczynku przeszedł w Lasy Janowskie. W lipcu 1945 roku w rejonie Janowa Lubelskiego resort bezpieczeństwa publicznego przeprowadził wielką akcję przeciw partyzantom. W teren wysłane zostały specjalne grupy operacyjne, m.in. partyzancki oddział pozorowany pod dowództwem Edwarda Gronczewskiego „Przepiórki”. Składał się on z byłych żołnierzy Armii Ludowej oraz funkcjonariuszy MO, a jego zadaniem było podszywanie się pod oddziały leśne celem penetracji i rozpracowania podziemia od wewnątrz. Ponadto przeciwko leśnym oddziałom wysłano również pododdziały 3. Dywizji Piechoty ludowego Wojska Polskiego. W wyniku działań częściowo rozbito (uległ rozproszeniu) oddział NSZ Tadeusza Gajdy „Tarzana” oraz kompania Romana Sochala „Juranda”. Reszta oddziału wycofała się za San.
>>> Zobacz także: Struktura organizacyjna Zgrupowania Oddziałów „Zapory” AK-DSZ-WiN <<<
W lipcu 1945 roku „Jurand” w Lasach Rozwadowskich zebrał broń oraz rozwiązał oddział i dał wolną rękę swoim żołnierzom. Mieczysław Smyk „Żulik” nie ujawnił się w ramach amnestii z 1945 roku. Powrócił do rodzinnego domu, gdzie starał się prowadzić normalne życie, uczęszczając do szkoły. 21 kwietnia 1946 roku został aresztowany przez funkcjonariuszy UB w Lublinie. Powodem aresztowania była przynależność do Armii Krajowej. Z aresztu zwolniono go po siedmiu miesiącach. Ponownie zamieszkał z rodzicami. 18 marca 1947 roku ujawnił się przed Powiatowym Urzedem Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie. Otrzymał zaświadczenie nr 38770[5].
PRZYPISY:
[1] AIPN BU 0187/20/4, Kwestionariusz osobowy Smyk Mieczysława na członka nielegalnej organizacji AK pod dowództwem „Zapory”, Lublin, 11.10.1973 r., k. 137.
[2] AIPN Lublin 02/294/2, Oświadczenie z ujawnienia Smyk Mieczysława nr 590, Lublin, 18.03.1947 r., k. 292-295.
[3] AIPN Lublin 02/294/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Smyk Mieczysław, 27.04.1946, Lublin, k. 106.
[4] Relacja Ryszarda Supryna „Oliwy”, [w:] :] Zaporczycy. Relacje. Tom II, pod red. E. Kurek, Lublin 2009, s. 66-67.
[5] AIPN Lublin 02/294/2, Oświadczenie z ujawnienia Smyk Mieczysława nr 590, Lublin, 18.03.1947 r., k. 292-295.