Ronduda Lucjan „Lutek”

Ronduda Lucjan „Lutek”

Lucjan Ronduda przyszedł na świat 7 października 1927 roku w Strupicach, niedaleko Kielc, jako syn Piotra i Bronisławy z domu Pytlak. Przed wojną zdążył ukończyć cztery klasy szkoły powszechnej.

Swoją działalność konspiracyjną rozpoczął w wieku 16 lat, kiedy w 1943 roku złożył przysięgę na rzecz Armii Krajowej na placówce w Wilkołazie (na Lubelszczyźnie, pow. kraśnicki), gdzie wcześniej, jeszcze przed wybuchem wojny, zamieszkał z rodzicami. Pełnił funkcję gońca oraz łącznika placówki. Po wkroczeniu sowietów, nadal sympatyzował z działającym przeciwko komunistom podziemiem. W 1946 roku ponownie złożył przysięgę, tym razem przed Michałem Szeremieckim „Misiem”. W ten sposób, przyjmując pseudonim „Lutek”, został zaprzysiężonym członkiem WiN w Zgrupowaniu Oddziałów mjr Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Nadal pełnił funkcję łącznika oddziału i wywiadowcy na obszarze gminy Wilkołaz, działając na wypadek pilnej potrzeby operacyjnej. Mimo to, nie był stałym członkiem oddziału partyzanckiego.

W amnestii roku 1947 nie wszyscy się ujawnili. Żeby dali mi spokój, na posterunku w Wilkołazie oddałem jeden pistolet i granat. – wspominał po latach „Lutek” – Byłem jednak wzywany na UB, gdzie mówiono mi, że jak nie wydam „bandy”, to pójdę na białe niedźwiedzie. Były donosy, że mam kontakty z „bandą” WiN. Meldowałem o tym wszystkim mianowanemu przez „Zaporę” dowódcy naszego rejonu „Kędziorkowi”[1].

W roku 1948, Lucjan Ronduda znalazł się w grupie należącej do rocznika poborowego. Został powołany do wojska. Zgodnie z sugestią Mieczysława Pruszkiewicza „Kędziorka”, stawił się w Rejonowej Komendzie Uzupełnień skąd trafił do służby wojskowej. Po przejściu służby przygotowawczej, 15 maja 1948 roku został przydzielony do Samodzielnego Batalionu Wartowniczego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Warszawie. Po pięciu miesiącach służby został wciągnięty w aferę z kradzieżą broni, w której brali udział również Hipolit Biegaj i Stanisław Kalarus. Posłali po moją opinię, a tam stało, że byłem w konspiracyjnej „bandzie” WiN. Wezwali mnie na Informację Wojskową, gdzie przesłuchiwał mnie NKWD w polskim mundurze majora i powiedział, że moje miejsce jest na „białych niedźwiedziach”. Wtedy zrozumiałem, że mam tylko jedno wyjście: jeśli mi się uda, uciekać do swoich towarzyszy broni, bo jestem odkryty[2].

Lucjan Ronduda skorzystał z okazji i w listopadzie 1948 roku zdezerterował z wojska, towarzysząc Biegajowi i Kalarusowi. Pierwszy z nich został schwytany przez żandarmerię, a drugi sam zgłosił się na posterunek MO. Tymczasem Ronduda ukrywał się samodzielnie u swojego stryja w Zawalowie, wsi położonej w powiecie zamojskim. W połowie 1949 roku powrócił w rodzinne strony, gdzie we wrześniu 1949 roku dołączył do ukrywającego się „Kędziorka” i Waleriana Tyry „Walerka”.

27 września 1949 roku Ronduda wraz z „Kędziorkiem” i „Walerkiem” przeprowadzili zasadzkę na szosie Krasnik-Wilkołaz, zatrzymując konwój składający się z funkcjonariusza MO, członków ORMO oraz kasjera GS SCH w Wilkołazie. W wyniku napadu zrabowano pieniądze potrzebne na utrzymanie w terenie. Dodatkowo, doszło do likwidacji komenanta posterunku MO w Wilkołazie, kpr. Piotra Pietrzyka, oraz komendanta placówki ORMO, Jana Pelaka, a także ranienia Stefana Janczarka – członka ORMO w Wilkołazie[3].

Wiosna 1947 r. Pierwsi z lewej: Aleksander Sochalski „Duch” i Mieczysław Pruszkiewicz „Kędziorek” (dowódca „Lutka”) | Źródło: IPN

Urząd Bezpieczeństwa długo dążył do eliminacji oddziału „Kędziorka”. W 1949 roku Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie rozpoczął rozpracowanie operacyjne o kryptonimie „Spółdzielnia”, które nadzorował por. Jan Niemczuk. Natomiast w marcu 1951 roku Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku postanowił przeprowadzić odrębne rozpracowanie tej grupy i nadał mu kryptonim „Uciekinierzy”. Podobne zadanie otrzymały także inne placówki UB, działające na obszarze, na którym operował oddział „Kędziorka”. Informacje o przemieszczaniu się żołnierzy niepodległościowych oraz ich kontaktach uzyskiwano od kilkunastu tajnych współpracowników, z których najbardziej efektywni byli „Jastrząb” i „Dąb”[4].

Tymczasem grupę „Kędziorka” tworzyło zaledwie trzech ludzi: on, „Walerek” oraz „Lutek”. Ukrywali się, przebywając jedynie u znanych sobie meliniarzy. Niestety, 17 maja 1951 roku zostali zdradzeni przez osoby, z którymi utrzymywali kontakt od 1949 roku. Józef Gołaś, mieszkaniec wsi Białowoda, sądził, że Leon Sarzyński i Dominik Wierzchowski zostali złamani przez UB w grudniu 1950 roku. To oni mieli być przyczyną tragedii grupy „Kędziorka”, która nocowała u Józefa Dudziaka w Kolonii Zalesie w gminie Wilkołaz[5].

Wioletta Lipińska, po analizie materiałów resortu bezpieczeństwa publicznego, prezentuje odmienną perspektywę. Jej zdaniem kluczem do zwerbowania Dominika Wierzchowskiego do współpracy z UB było aresztowanie w kwietniu 1950 roku Mikołaja Malinowskiego „Mikołaja”, który również należał do oddziału „Kędziorka”. W trakcie przesłuchania „Mikołaj” zeznał, że Dominik Wierzchowski, zwany „Domin” lub „Dumin”, pracujący obecnie jako gajowy z miejscowości Białowoda, był członkiem tamtejszej placówki AK, a po wojnie utrzymywał kontakty z grupą „Kędziorka”. Na podstawie tych zeznań WUBP w Lublinie opracował plan wykorzystania Wierzchowskiego jako informatora. W planie zakładano, że 5 lutego 1951 roku por. Kazimierz Kolenderski z WUBP w Lublinie, uda się na posterunek MO w Wilkołazie, gdzie przebierze się za milicjanta. Tam razem z komendantem posterunku przeprowadzą kontrolę sanitarną i przeciwpożarową w Białowodzie. Poszczególni gospodarze, w tym Wierzchowski, mieli zostać obciążeni grzywną, której nie byliby w stanie spłacić, co skutkowałoby ich aresztowaniem na tydzień. Tego samego wieczoru Wierzchowskiego przetransportowano do PUBP w Kraśniku, gdzie został przesłuchany jako świadek. Następnie przewieziono go do Lublina, gdzie w trakcie kolejnych przesłuchań, już jako podejrzany, szczegółowo opowiedział o swoich kontaktach z podziemiem niepodległościowym. W rezultacie zobowiązał się do współpracy pod pseudonimem „Jastrząb”, podpisując zobowiązanie 18 lutego 1951 roku. Rekrutacji dokonał zastępca szefa PUBP w Lublinie por. Tadeusz Karczmarzyk. Głównym celem werbunku było zlikwidowanie grupy „Kędziorka”. W zamian „Jastrząb” otrzymał obietnicę wolności oraz darowanie kary za wcześniejsze kontakty z wymienioną grupą[6].

Wierzchowski zaangażował się w podwójną grę, utrzymując kontakt z „Kędziorkiem”, „Walerkiem” i „Lutkiem”, jednocześnie ukrywając ich oraz dostarczając bezpiece informacje o ich ruchach.  Jako miejsce spotkań zaproponował zabudowania we wsi Ewunin, należące do jego znajomego Józefa Dudziaka. To właśnie tam, 17 maja 1951 roku, planowano kolejne spotkanie między „Kędziorkiem”, „Walerkiem”, Wierzchowskim a „Lutkiem”.

Najpierw zostałem powiadomiony przez Józefa Dudziaka, że 17 maja mam się spotkać u niego w domu z „Kędziorkiem” i „Walerkiem”. Przebywałem wtedy w leżącej ok. 12 km od Białowody wsi Solowa. 16 maja 1951 roku wieczorem udałem się w kierunku Białowody, aby przed świtem dojść do celu. Po drodze, w Kolonii Zalesie, wstąpiłem do swego zaufanego kolegi aby na moment odpocząć. Gdy usłyszałem głos przepiórek, które zwykle odzywają się nad ranem, zorientowałem się, że trochę się zagadaliśmy i świt był już blisko […] Ta krótka chwila poświęcona koledze uratowała mi życie. Bo gdy byłem już blisko celu, zaczęło mi się rozwidniać. Nie chcąc być zauważonym przez sąsiadów, zaczaiłem się w odległości około pół kilometra od domu Dudziaka z tą myślą, że do „Kędziorka” i „Walerka” dołączę wieczorem, jak już się zrobi ciemno. Rano od strony kwatery „Kędziorka” i „Walerka” usłyszałem kanonadę. Zrozumiałem co jest. Do lasu miałem około 300 m, więc wczołgałem się tam i przeczekałem. „Kędziorka” i „Walerka” UB chciało wziąć żywych, ale oni, nie chcąc się oddać w ręce stalinowców, dobili się sami[7].

Pomnik postawiony w miejscu śmierci „Kedziorka” i „Walerka” w Ewuninie |Fot. E. Bajan, R. Hołodniuk

Po tragicznej śmierci swoich towarzyszy, „Lutek” zdecydował się pozostać w ukryciu. Latem 1951 roku postanowił opuścić powiat kraśnicki i udać się w kierunku powiatu opatowskiego, skąd pochodził. Przed opuszczeniem terenu chciał jednak odebrać rzeczy pozostawione u swoich dotychczasowych meliniarzy. Z powodu braku zaufania do Dudziaka, który nie został aresztowany po akcji przeprowadzonej w jego zabudowaniach, co przecież wskazywało na możliwość współpracy z UB, kontynuował spotkania z Wierzchowskim. 10 lipca 1951 roku Wierzchowski próbował przekonać Rondudę, aby dobrowolnie poddał się władzom. „Lutek” jednoznacznie odrzucił tę propozycję, zapowiadając, że nigdy tego nie uczyni, a w razie próby schwytania popełni samobójstwo. Pomimo tego, że „Lutek” nie do końca ufał Wierzchowskiemu, obaj umówili się na kolejne spotkania.

Przed planowanym spotkaniem, które miało się odbyć 18 lipca, „Jastrząb” otrzymał od UB zadanie uśpienia „Lutka”. W tym celu pobrał dwie butelki wódki, z których jedna zawierała środek nasenny. Plan zakładał, że po uśpieniu Rondudy, Wierzchowski miał mu odebrać broń i poinformować funkcjonariuszy czekających w lesie. Wierzchowski otrzymał także instrukcje, co robić, gdyby „Lutek” zorientował się w sytuacji: jeżeli Ronduda Lucjan zwróci podejrzenie, że daliście mu niedobrej, zatrutej wódki, otrzymanym od nas pistoletem zastrzelicie Rondudę Lucjana. Jednocześnie dla „Jastrzębia” przygotowano odpowiednią legendę, mającą odwrócić od niego podejrzenia i zapobiec dekonspiracji. O 21:00 miał się udać do Stanisławy Daniel (narzeczonej „Lutka”), a godzinę później funkcjonariusze UB mieli oddać kilka strzałów w okolicach Kolonii Zalesie, symulując tym samym zasadzkę na Rondudę[8].

Jednakże spotkanie potoczyło się zupełnie inaczej niż zakładano. Wierzchowski pojawił się w towarzystwie sołtysa Leona Sarzyńskiego. Zauważając niepokój Rondudy i obawiając się wykrycia zasadzki, jeden z nich oddał pięć strzałów w kierunku partyzanta. Kule trafiły go w brodę, plecy, a także otarły się o nos i łuk brwiowy. „Lutek” odpowiedział strzałami i rzucił się w desperacką ucieczkę. Ciężko ranny, gubiąc pościg, dotarł do gospodarstwa Pizoniów na Zalesiu. O tym, co wydarzyło się po latach, opowiadał mieszkający tam Bonifacy Pizoń: wtedy na podwórko Ronduda przyszedł cały we krwi. Uchylił czerwoną od krwi koszulę, a z piersi wypływała mu pieniąca się krew. Miał kulę w płucach i drugi postrzał w głowę. Ja ukryłem się za wiązką słomy przy piwnicy i słuchałem. Ronduda odezwał się do ojca i matki w te słowy: „Ja niedługo umrę, jestem postrzelony. Zawiadomcie moją rodzinę, że chcieli mnie zabić Sarzyński i Wierzchowski. Strzelał Wierzchowski, Sarzyński kazał mi jeszcze poprawić, ale Wierzchowski powiedział, że „starczy”. […] Rondudę postrzelali w kryjówce odległej o jakieś dwa kilometry od naszego domu przekupieni za „srebrniki” Sarzyński i Wierzchowski. Podobno była to pokaźna suma. Zadaniem tych zdrajców było zakolegować się z Lutkiem, a potem zabić go na umówioną godzinę. Na ten czas zjechało w teren UB i wojsko KBW. Mieli przejąć zamach. Domyślam się, że wielkie musiało być ich zdziwienie, gdy w kryjówce nie znaleźli zabitego. […] Matka prowadziła Lucjana Ronduda pod rękę od dziesiątka do dziesiątka. Na jego piersi wisiała broń, chyba pepeszka z magazynkiem. Tyraliera UB przeszła w odległości około dwudziestu metrów od nich. […] Dociągnęła go wraz z pepeszą do stodoły Stępniów, po czym omijając grupki wojska, około piątej rano wróciła do domu[9].

Powiadomiona przez Pizoniową matka Lucjana Rondudy sprowadziła do stodoły Stępniów pomagającego partyzantom lekarza powiatowego Andrzeja Cagarę, który udzielał pomocy rannym i chorym żołnierzom od czasów okupacji niemieckiej. Dzięki interwencji medycznej udało się uratować mu życie. Początkowo „Lutek” ukrywał się w stodole Mieczysława Gołasia w Kolonii Zalesie, a następnie u kuzynów na Budzyniu pod Kraśnikiem oraz w Karpaczu.

Po powrocie do rodzinnych stron w lipcu 1952 roku, „Lutek” ukrywał się z Józefem Janczarkiem z Ryczydołu, którego poznał przez jego żonę. Janczarek obawiał się aresztowania przez władze z powodu udziału w napadzie wraz z Edwardem Gołasiem i dwoma innymi mężczyznami na młyn w 1951 roku (Gołaś został wówczas ujęty). „Lutek” był tego świadom. Nie mógł jednak pozostać w lesie, a w okolicy nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc; nie chciał także narażać rodziny i narzeczonej na niebezpieczeństwo. Mimo że obaj nie prowadzili już żadnych akcji, a jedynie ukrywali się, było tylko kwestią czasu, zanim służby ponownie wpadną na ich ślad.

Po postrzeleniu Rondudy, „Jastrząb” został zdekonspirowany[10], a najważniejszym współpracownikiem bezpieki stał się „Dąb” – mieszkaniec wsi Leszczyna, Andrzej Bury. Urząd Bezpieczeństwa zwerbował go w sierpniu 1947 roku do rozpracowania grupy pod dowództwem Romana Grońskiego „Żbika”, która działała na terenie gminy Urzędów. Choć kontakty z bezpieką zostały przerwane, w styczniu 1949 roku Bury ponownie podjął współpracę z aparatem represji. To dzięki jego donosom w kwietniu 1950 roku ujęto w Szczecinie Mikołaja Malinowskiego „Mikołaja”. W czasie współpracy Burego z bezpieką pojawiły się w jego donosach nazwiska 74 osób, w tym, oprócz „Lutka”, także „Żbika”, „Kędziorka”, „Walerka”, Stanisława Wnuka „Opala” oraz Genowefy Wnuk „Ciotki” – łączniczki Hieronima Dekutowskiego „Zapory”[11]

Lucjan Ronduda „Lutek”, zdjęcia sygnalityczne z akt UB | Źród (fot. IPN)

Informacje pozyskiwane od informatora „Dęba” stały się w styczniu 1952 roku podstawą do wszczęcia przez Wydział III WUBP w Lublinie sprawy operacyjnej o kryptonimie „Doliniarz”, która dotyczyła Józefa Janczarka i Lucjana Rondudy. „Dąb” nawiązał z nimi kontakt przez rodzinę Stanisławy Daniel, nadal będącej narzeczoną „Lutka”. Odpowiedzialność za likwidację obu „bandytów” ponosili szef PUBP w Kraśniku por. Jan Kość oraz zastępca naczelnika Wydziału III WUBP w Lublinie kpt. Igor Burdziej. 

10 października 1952 roku „Dąb” poinformował PUBP w Kraśniku, że w zabudowaniach należących do niego i jego siostry Zofii Chołody przebywają Ronduda z narzeczoną oraz Janczarek z żoną. Następnego dnia funkcjonariusze PUBP w Kraśniku wraz z 250 żołnierzami KBW i naczelnikiem Wydziału III WUBP w Lublinie kpt. Zdzisławem Zabawą przeprowadzili operację likwidacji „elementu bandyckiego”[12].

11 października 1952 roku kwaterowałem wraz z Janczarkiem u Hołdów we wsi Leszczyna powiat Kraśnik. Ja spałem w kuchni, a Janczarek spał na strychu w oborze, bo przyszła do niego żona. Wcześnie rano […] dom był osaczony przez UB i parę samochodów wojsk KBW. […] Ubowcy krzyczeli żeby wyjść, bo będą podpalać dom. Chciałem się zastrzelić. Janczarek uprosił mnie, żebym tego nie robił, bo jak ubowcy usłyszą strzał, to rozwalą cały dom i wszystkich nas wytłuką, a on ma dzieci i chce żyć. Nie zastrzeliłem się. Ubowcy wrzucili do mieszkania dwa granaty. Odprysk cegły uderzył mnie w kolano i w głowę. W chwili zamroczenia ubowcy związali mnie i wywlekli przed dom[13].

Lucjan Ronduda „Lutek” został aresztowany i natychmiast przewieziony do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku, gdzie rozpoczął się pierwszy etap śledztwa. Areszt mieścił się w pobliżu Powiatowego Wydziału Zdrowia. Doktor Cagara wyznał po latach swojej córce Stelli, że bardzo przeżył aresztowanie Rondudy5. Codziennie słyszał dobiegające z aresztu krzyki katowanych partyzantów. Pomimo stosowanych tortur, „Lutek” wytrzymał śledztwo i nie zdradził nikogo. W czasie pobytu w kraśnickim areszcie został użyty do identyfikacji zwłok poległego Józefa Kłysia „Rejonowego”, choć sam przyznaje, że nie potwierdził niczego w tym zakresie. Po trzech miesiącach Rondudę przewieziono do aresztu UB na ul. Narutowicza w Lublinie. Śledztwo w jego sprawie zakończyło się 9 lutego 1953 roku.

Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Lublinie z dnia 8 maja 1953 roku Lucjan Ronduda został skazany na karę śmierci za działalność w nielegalnej organizacji WiN, nielegalne posiadanie broni, udział w napadach rabunkowych oraz dezercję wraz z kradzieżą broni. Czekając na wykonanie wyroku, przebywał w celi śmierci na Zamku Lubelskim. Jednak na mocy rewizji wyroku z 7 czerwca 1954 roku kara śmierci została zamieniona na dożywotnie pozbawienie wolności[14].

Siedziałem nadal na Zamku w Lublinie, na oddziale pierwszym. W celi byli nasi ludzie z konspiracji z wyrokami 15 lat i dożywotkami. Warunki były okropne. W celi o wymiarach 3×4,5 m siedziało nas 32 mężczyzn. […] Wkrótce rozpoczęła się likwidacja więzienia na Zamku i wywieźli mnie najpierw do Chełma, a potem do Rawicza i Sieradza. Tam zastała mnie amnestia z 1956 roku. Dożywocie zmienili mi wówczas na 13 lat więzienia o zaostrzonym rygorze. Na wolność wyszedłem 11 marca 1961  roku – wspominał Lucjan Ronduda „Lutek”[15].

W charakterystyce nr 145 sporządzonej przez Wydział „C” WUSW w Lublinie w 1987 r. czytamy, że za pomoc udzieloną „bandzie” pod dowództwem „Kędziorka”, a następnie Lucjana Rondudy i Józefa Janczarka, karę więzienia otrzymało jedenaście osób[16].

Lucjan Ronduda z matką Bronisławą, Niepokalanów, 1961 r. (fot. Ze zbiorów Jacka Rondudy)

Lucjan Ronduda z matką Bronisławą, Niepokalanów, 1961 r. | Źródło: Zbiory Jacka Rondudy / AIPN

Peerelowska propaganda zrobiła z Lucjana Rondudy bandytę, starał się więc nie zwracać na siebie uwagi. Pobyt w więzieniu odchorował. Drogi jego i Stanisławy Daniel, która została skazana na trzy lata i cztery miesiące więzienia, się rozeszły. Czasem odwiedzał siostrę Jadwigę w Wilkołazie Dolnym, ale i tam jego działalność była tematem tabu. Lucjan Ronduda „Lutek” zmarł 15 września 2003 roku[17].


PRZYPISY:
[1] Relacja Lucjana Ronduda „Lutka”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 152.
[2] Ibidem, s. 153.
[3] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) BU 0187/136, Charakterystyka nr 145 bandy Mieczysława Pruszkiewicza ps. „Kędziorka”, k. 3.
[4] W. Lipińska, Żołnierz „Zapory”. Lucjan Ronduda „Lutek” (1927–2003), https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/86608,Zolnierz-Zapory-Lucjan-Ronduda-Lutek-19272003.html, dostęp: 10.12.2023 r.
[5] Józef Gołaś opowiadał, że: w wigilijny wieczór resort zatrzymał Leona Sarzyńskiego i Dominika Wierzchowskiego z Białowody. Obaj podpisali zgodę na współpracę z UB i jako członkowie ORMO, u meliniarza Józefa Dudziaka w Kolonii Zalesie gmina Wilkołaz, wydali w dniu 17 maja 1951 roku na śmierć żołnierzy „Zapory” o pseudonimach „Kędziorek” i „Walerek”. Rano nastąpił atak. W walce polegli obaj partyzanci, a w oborze Dudziaka została zabita krowa. Lucjan Ronduda „Lutek” cudem uniknął wtedy śmierci. Zob. Relacja Józefa Gołaś, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 40.
[6] W. Lipińska, op.cit., dostęp: 10.12.2023 r.
[7] Relacja Lucjana Ronduda „Lutka”…, s. 154.
[8] W. Lipińska, op.cit., dostęp: 10.12.2023 r.
[9] Relacja Bonifacego Pizonia, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 125-126.
[10] Wierzchowski otrzymał 80 zł od PUBP w Kraśniku za udzielenie informacji o „Lutku”, natomiast za postrzelenie 17 sierpnia 1951 roku potwierdził odbiór 300 zł. Urząd Bezpieczeństwa wykorzystywał później „Jastrzębia” w trakcie rozpracowywania partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych z oddziału „Zęba”, gdzie otrzymał zadanie ustalenia personaliów członków tego zgrupowania. Z sieci agenturalno-informacyjnej został wyeliminowany w 1964 roku z powodu dekonspiracji podczas likwidacji „bandy «Kędziorka»” i braku cenniejszych materiałów od informatora po tym zdarzeniu. W teczce roboczej „Jastrzębia” znajduje się jego podanie z 25 lipca 1988 roku, w którym zwraca się do Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lublinie z prośbą o wydanie odpisu lub wyciągu z oświadczenia złożonego w 1947 roku w PUBP w Kraśniku dotyczącego działalności w ruchu oporu podczas okupacji niemieckiej. Dokument ten był mu potrzebny do ubiegania się o członkostwo w Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Naczelnik Wydziału Archiwum Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lublinie odmówił wydania takiego oświadczenia.
[11] W. Lipińska, op.cit., dostęp: 10.12.2023 r.
[12] Ibidemdostęp: 10.12.2023 r.
[13] Relacja Lucjana Ronduda „Lutka”…, s. 156.
[14] Ostatni komendanci. Ostatni żołnierze 1951-1963, Warszawa 2016, s. 505.
[15] Relacja Lucjana Ronduda „Lutka”…, s. 158.
[16] AIPN BU 0187/136, Charakterystyka nr 145 bandy Mieczysława Pruszkiewicza ps. „Kędziorka”, k. 3.
[17] W. Lipińska, Żołnierz „Zapory”. Lucjan Ronduda „Lutek” (1927–2003), https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/86608,Zolnierz-Zapory-Lucjan-Ronduda-Lutek-19272003.html, dostęp: 10.12.2023 r.