Partyzancka wigilia oddziału „Jadzinka”

Święta Bożego Narodzenia to okres, który pragniemy spędzać w gronie najbliższych nam osób. W czasie wojny czy też okresu konspiracyjnej tułaczki dla partyzantów, często tymi najbliższymi stawali się współtowarzysze z oddziału.
Partyzanci, stale narażeni na intensywny stres, potrzebowali także okresowego wypoczynku psychicznego. W związku z tym, mimo trudnych warunków życiowych, w okresie świątecznym starali się organizować wspólne biesiadowanie, aby na chwilę oderwać się od ponurej rzeczywistości. Niestety, z powodów konspiracyjnych, często najbliższych krewnych zastępowali towarzysze z oddziału lub zaprzyjaźnieni gospodarze, którzy gościli w tym czasie pod swoim dachem „żołnierzy z lasu”.
W swoim pamiętniku Ryszard Zaniewicz „Drań”, jeden z żołnierzy oddziału Stanisława Jasińskiego „Samotnego”, pod datą 24 grudnia 1946 roku zapisał:
Boże Narodzenie spędziliśmy z „Jadzinkiem” [Tadeuszem Skraińskim, dowódcą oddziału „Zaporczyków” działającego od jesieni 1946 roku w powiecie zamojskim – przyp. aut.]. W wigilię mieliśmy gości w postaci księdza – kapelana, komendanta obwodu zamojskiego p. „Jara” [Marian Pilarski – przyp. aut.] /obecnie inspektora A.P./ i innych obwodów. Zachodziły różne bardzo nieprzyjemne spory /jak np. wybicie jeden drugiemu oka itp./ ale na ogół przeszły dobrze dni świąteczne. Trochę tęskniło się do matki, brata i rodziny ale jakoś przejść musiało[1].
Więcej informacji na temat tej wyjątkowej wigilii możemy znaleźć w dokumentacji procesowej kierownictwa II Inspektoratu Zamojskiego Armii Krajowej z lat 1950-1951. Dzięki zachowanej dokumentacji, możemy pozwolić sobie na odtworzenie przebiegu tego niezwykłego święta, ukazując, jak takie spotkania wigilijne wyglądały w warunkach konspiracyjnych.
Przedmiotowa wigilia partyzancka miała miejsce w gospodarstwie Eugeniusza Jarosza, mieszkańca małej wsi Średniówka, położonej w powiecie biłgorajskim. Zgodnie z protokołem przesłuchania Jarosza, uroczystość miała rozpocząć się o godzinie 19 i trwać do godziny 8-9 rano następnego dnia. W spotkaniu uczestniczyło ponad 40 partyzantów z oddziału Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka”, a także delegacja miejscowych konspiratorów. Według relacji świadków, na „leśną” wigilię przybyli wcześniej zaproszeni goście, tacy jak Marian Pilarski „Jar”, Stanisław Karczewski „Niebora”, Stanisław Bizior „Eam”, Jadwiga Kleszczyńska „Żorżeta” (sekretarka „Jara”) oraz Antoni Mrozik (o. Józef), reprezentujący zaproszonego gwardiana klasztoru Bernardynów w Radecznicy, ks. Jana Rybę. Wszyscy goście zostali przywiezieni na miejsce zbiórki przez partyzantów, a po zakończeniu wigilii odwiezieni[2].

Jeden z meldunków „Jadzinka” wysłanych do „Jara”, w którym zaprasza swojego przełożonego na wigilię partyzancką. Należy pamiętać, że od listopada 1946 roku „Zapora” podporządkował oddział „Jadzinka” pod rozkazy „Jara” jako inspektora zamojskiego WiN. | Źródło: AIPN Lu 21/26/9, Pismo Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” do Mariana Pilarskiego „Jara”, 22.12.1946 r., k. 425 (zbiory Dariusza Pliarskiego)
W czasie przesłuchania Mikołaj Malinowski „Mikołaj” wspominał, że: przed kolacją „Jar” wygłosił przemówienie – mówiąc o rychłym wybuchu wojny i że obecny rząd zostanie obalony a nastanie rząd, który znajduje się w Londynie. Mówił do zebranych, że obecny rząd nie jest rządem polskim a nasłani są do niego sowieci i Żydzi. Po przemówieniu „Jara” jeden z zakonników poświęcił na stole przyrządzone potrawy po czym przystąpiono do spożywania zakrapiając wódką[3].
Według innego żołnierza z oddziału „Jadzinka” – Józefa Kuśnierza – partyzanci zostali rozlokowani na kilku gospodarstwach, co w pełni odpowiadało konspiracyjnym wymogom. Jak zauważył, pomieścić kilkudziesięciu żołnierzy w jednym pomieszczeniu byłoby niemożliwe, a przede wszystkim nieodpowiedzialne ze względu na potencjalne zagrożenie ze strony resortu bezpieczeństwa publicznego. W relacji Kuśnierza oraz innych świadków wiadomo, że podczas trwania kolacji wigilijnej wieś została otoczona posterunkami obserwacyjnymi, a partyzanci pełniący wartę byli uzbrojeni w ręczne karabiny maszynowe.
W trakcie przesłuchania Józef Kuśnierz opisał również dalszy przebieg wigilii, wprowadzając nowe elementy: gdy nadeszła wieczerza, „Jadzinek” ustawił nas w dwuszeregu pod tym domem, gdzie kwaterował ksiądz i on sam otworzył drzwi. Potem ksiądz ten z każdym z nas dzielił się opłatkiem, życząc nam wytrwania w organizacji do samego końca, żeby żaden z nas nie załamał się […]. Po kolacji, gdy odjeżdżał ksiądz z tymi cywilami, to „Pilot” z RKM-u sowieckiego „Dichtirow” oddał serię strzałów, na co z odjeżdżającego wozu odpowiedziały nam strzały z automatu PPSz[4]. Przy czym warto odnotować, że odejście oficjalnej delegacji gości nie oznaczało zakończenia partyzanckiej wigilii, która trwała aż do świtu.
Jak powszechnie wiadomo, w polskiej tradycji świątecznej często towarzyszy spożywanie alkoholu. Tego wieczoru partyzanci również nie szczędzili sobie przyjemności, racząc się miejscowym bimbrem do samego rana „nie wylewając za kołnierz”. Alkohol stanowił dla nich chwilowe ukojenie, pomagając w rozładowaniu stresu i przynajmniej na krótką chwilę zapominaniu o trudnej sytuacji. „Mikołaj” twierdził, że podczas tej wyjątkowej nocy „Jadzinek” publicznie odczytał rozkaz od Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, w którym Jerzy Karcz „Bohun” został wyznaczony na dowódcę własnego oddziału, odpowiedzialnego za działania w powiecie zamojskim[5].
Kolejnego dnia, po zakończeniu libacji, partyzanci wyruszyli na kilku furmankach do Hosznii Ordynackiej, oddalonej o około 7 km od Średniówki. Tam, w domu Tadeusza Borkowskiego „Mata”, spożyto tradycyjny świąteczny obiad. Następnie, delegacja oficerów oddziału udała się do klasztoru ojców Bernardynów w Radecznicy, gdzie kontynuowano świętowanie podczas uroczystej kolacji z zakonnikami oraz przedstawicielami zamojskiej konspiracji.

Żołnierze ze Zgrupowania Oddziałów AK-DSZ-WiN „Zapory”, 1945 r. | Źródło: AIPN
Powyższy opis stanowi jedynie jeden z wielu przykładów, jak partyzanci spędzali święta. Jednakże, jak sugeruje to przedstawiona historia, takie chwile odgrywały kluczową rolę w przywracaniu równowagi psychicznej konspiratorów oraz stanowiły źródło sił do kontynuowania walki. Krótkotrwałe odpoczynki, połączone ze spożyciem alkoholu, łagodziły ciągły stres bojowy, chociaż, jak zaznacza pamiętnik „Drania”, nie zawsze była to korzystna kombinacja, gdyż mogło dochodzić do „mocniejszych starć”.
Mimo tego, jak zauważa Mariusz Mazur wspólne świętowanie, łamanie się opłatkiem, śpiewanie pieśni religijnych i inne rytuały niwelowały poziom lęku i poczucie osamotnienia, wzmacniały za to przeświadczenie o uporządkowaniu świata oraz oferowały identyfikację i jedność z grupą i wyznawanymi przez nią wartościami. Modlitwy oprócz wymiaru religijnego traktowano w oddziałach także jako instrument dyscypliny wewnętrznej[6].
PRZYPISY:
[1] Cyt. Za: H. Pająk, Akcje oddziałów „Zapory” w tajnych raportach UB-MO, Lublin 1996, s. 191.
[2] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) Lu 08/226/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Eugeniusza Jarosza, Biłgoraj, 05.11.1947 r., k. 8-9, AIPN Lu 21/26/3, Protokół przesłuchania podejrzanego Piotra Golby, Lublin, 31.08.1950 r., k. 480; AIPN Lu 21/26/4, Protokół przesłuchania świadka Jadwigi Kleszczyńskiej, Lublin, 7.02.1951 r., k. 162; AIPN Lu 21/26/9, Pismo Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” do Mariana Pilarskiego „Jara”, 22.12.1946 r., k. 425; AIPN Lu 01/435/1, Doniesienie agenta celnego „Zdolnego” z rozmowy z Antonim Mrozikiem, 30 VI 1950 r., k. 365.
[3] AIPN Lu 21/26/4, Protokół przesłuchania świadka Mikołaja Malinowskiego, Lublin, 15.02.1951 r., k. 246.
[4] AIPN Lu 01/435/4, Protokół przesłuchania świadka Józefa Kuśnierza, Krasnystaw, 23.09.1947 r., k. 74.
[5] AIPN Lu 21/26/4, Protokół przesłuchania świadka Mikołaja Malinowskiego, Lublin, 15.02.1951 r., k. 247.
[6] M. Mazur, Antykomunistycznego podziemia portret zbiorowy 1945-1956, Warszawa 2019, s. 145.