Mordoń Eugeniusz „Gitarka”
Eugeniusz Mordoń urodził się 23 marca 1929 roku w Lublinie. W 1942 roku, w wieku ośmiu lat, został sierotą. Jego matka zmarła w wyniku choroby, a ojciec został rozstrzelany przez Niemców. W czasie okupacji uczęszczał do szkoły zawodowej i do grudnia 1943 roku pracował jako ślusarz w niemieckim warsztacie naprawczym na stacji kolejowej w Lublinie.
Kiedyś zginęło coś w warsztacie. Posądzono mnie i jeszcze kogoś. Mnie wtedy strasznie zbili. […] Nie mogłem sobie darować tego pobicia. Na drugi lub trzeci dzień, wychodząc z pracy – to był duży, drewniany, ocieplany barak – zostawiłem sobie otwarte okno w jadalni. W nocy poszedłem, wlazłem przez to otwarte okno, polałem oliwą i benzyną, co tylko się dało, podpaliłem[1].
Po podpaleniu zakładu pracy Mordoń musiał uciekać z Lublina. Udał się do kuzyna w Kolonii Krężnicy Jarej, gdzie spotkał się z miejscowym komendantem placówki AK Stanisławem Bakierą. Dzięki jego pomocy dostał się do oddziału lubelskiego Kedywu dowodzonego wówczas przez Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”. W lutym 1944 roku złożył przysięgę Armii Krajowej i przyjął pseudonim „Jeleń”[2]. Ze względu na swój młodzieńczy wiek został przydzielony do sekcji taborów Czesława Zielińskiego „Wiarusa”, która podlegała pod dowództwo Stanisława Wnuka „Opala”. Pełnił tam głównie służbę pomocniczą i wartowniczą.
Po rozwiązaniu oddziałów Kedywu w lipcu 1944 roku „Gitarka” powrócił do Lublina, jednak z powodu strachu przed aresztowaniem już we wrześniu nawiązał w Majdanie Skrzyneckim z ukrywającymi się partyzantami, pod przywództwem Jana Szaliłowa „Renka”. Głównym zadaniem kilkuosobowej grupy była samoobrona przed aresztowaniem i wywózką na Sybir.
Wiosną 1945 roku, przez Tadka Kozińskiego, z którym mieszkałem w Lublinie w jednym domu, nawiązałem kontakt z Romanem Dumą „Roman”. „Roman” był z NSZ, chyba od „Zęba”, ale formalnie on i jego oddział-pluton podporządkowani byli „Zaporze”. Terenem działania „Romana” był Wilkołaz, Leśniczówka, Sobieszczany, Kłodnica, Osiny. Jakoś latem 1945 roku „Roman” rozpuścił swoich żołnierzy. Sam nie ujawnił się. Nie wierzył komunistom. […] Zostało nas przy nim chyba ośmiu. Tak w ośmiu chodziliśmy do jesieni 1945 roku[3].
Po amnestii z sierpnia 1945 roku oddziały ROAK-DSZ podlegające „Zaporze” zostały rozwiązane. „Gitarka” nie dowierzał obietnicom komunistów i nadal się ukrywał. W grudniu 1945 roku Eugeniusz Mordoń, wraz z 40 osobowym oddziałem pod osobistym dowództwem „Zapory”, wyruszył w rajd za Wisłę. Pełnił wówczas funkcję amunicyjnego N.N. „Pilota”. Bronisław Albin „Wicher” wspominał, że „Gitarka” miał szesnaście czy siedemnaście lat i był za słaby, żeby samodzielnie nosić diegtiarowa, a przede wszystkim skutecznie z niego walić, więc nosił dyski do diegtariowów, które po walce na nowo ładował. W trakcie boju podawał je też chłopakom. Dawało to dobre efekty[4].
Punkt zborny przed grudniową wyprawą za Wisłę ustalono na wieś Rzeczycę leżącą koło Kazimierza Dolnego. Tam podciągały oddziały. Nie było śniegu, była gruda, więc przeprawa przez Wisłę zorganizowana była takimi długimi łodziami. Przewozili nas przewoźnicy. Najpierw przepłynęło ośmiu z erkaemami i obstawiali nas po tamtej stronie Wisły. Jak przeprawiliśmy się na drugi brzeg, to nad głową miałem mury zamku w Janowcu. Przeprawa była w nocy. Mówili, że to była noc sylwestrowa. No i poszliśmy[5]. Po udanej przeprawie „Zaporczycy” udali się w kierunku Puszczy Kozienickiej, gdzie na jednej z polan stoczyli walkę z KBW-UB, podczas której zginął idący na czujce N.N. „Panterka”. Po odskoku partyzanci skierowali się w stronę Warki, przekraczając Pilicę a następnie dotarli aż do Spały w woj. łódzkim. Tam miała przyjechać z Warszawy jakaś świta, prawdopodobnie Bierut. Udekorowane wszystko. […] W Spale zastaliśmy przygotowane duże świetlice, sale, stoły pozastawiane jedzeniem… My zaszliśmy tak jakoś wieczorem.[…] W każdym razie kucharki przygotowywały libację na następny dzień. Stały całe miednice pierogów, kotletów… Tam dopiero zrobiliśmy sobie ucztę. Co było, kazaliśmy na stoły podać. Chłopcy wypchali plecaki żywnością[6].
O tym rajdzie w czasie przesłuchania wspominał również sam „Zapora”. Relacjonował, że w początkach stycznia 1946 roku wraz z kilkunastoma ludźmi poszedłem za Wisłę, celem czasowego usunięcia się z terenu. Za Wisłą przebywałem około dwóch tygodni czasu. W tym czasie w nieznanych mi miejscowościach chłopcy na mój rozkaz zrabowali dwie spółdzielnie, zabierając potrzebne oddziałowi rzeczy. W połowie stycznia powróciłem z powrotem na swój teren, przy czym doszło do mnie jeszcze kilku ludzi[7]. W momencie powrotu na Lubelszczyznę „Gitarka” został przydzielony do placówki w Rzeczycy pod Kazimierzem Dolnym.
Na wiosnę 1946 roku „Gitarka” został przydzielony do plutonu Michała Szeremieckiego „Misia”. Pod koniec marca „Zapora” wraz ze swoimi podkomendnymi wymaszerował na teren inspektoratu zamojskiego WiN, stacjonując głównie w rejonie Zwierzyńca. W kwietniu 1946 roku oddział powrócił na Lubelszczyznę. W czasie drogi powrotnej „Gitarka” był świadkiem i uczestnikiem akcji zajmowania kwatery we wsi Spławy, w której poległ dowódca drużyny w plutonie „Misia” – Janusz Pawełczak „Głaz”[8].
W maju zgrupowanie oddziałów „Zapory” zostało przeorganizowane i rozczłonkowane na mniejsze plutony działające na wyznaczonych terenach. „Gitarka” został przydzielony do plutonu dowodzonego przez Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” operującego na terenie powiatu krasnostawskiego.
Eugeniusz Mordoń „Gitarka” z oddziałem „Jadzinka” stoczył bitwę z obławą KBW-UB pod Antoniówką leżącą koło Chmiela. Jakoś początkiem lipca 1946 roku nad ranem zajęliśmy z oddziałem „Jadzinka” kwatery – wspominał po latach „Gitarka” – Ledwo zasnąłem, zerwały mnie strzały z erkaemu. Alarm. Wyskoczyliśmy wszyscy, a z tego pola od wiatraka idzie wielka tyraliera wojska. Idą prosto na nas. […] Większa część tej tyraliery wojska, żeby podejść jak najbliżej pod wieś, szła właśnie wąwozem. Bo droga z wąwozu na samą wieś wychodziła. Wzdłuż tej właśnie drogi stanął nasz erkaem. Jak zaczął bić do nich strasznie, tak na tej drodze, w tym wąwozie, zaczął mieszać ubowców… Zrobił wśród nich popłoch.[…] Ubowcy atakowali, chcieli nas wygnać na pole, a my ich rozbiliśmy na tej drodze w wąwozie. Powstał tumult, rannych u nich było pełno, bo to z eraemu do nich tłukliśmy, bo dróżka była wąska, a oni w drodze-wąwozie, a my wzdłuż dróżki do nich biliśmy…[9] Potyczka, o której wspomina „Gitarka” rozegrała się 6 lipca 1946 roku w Marysinie – tak przynajmniej informują dokumenty przygotowane przez resort bezpieczeństwa oraz inni jej uczestnicy, w tym Piotr Zwolak „Junior”[10]. Pomimo mniejszych sił, partyzantom w wyniku zaskoczenia udało się rozbić grupę 7. kołobrzeskiego pułku piechoty. W czasie 15 minutowej strzelaniny zginęło trzech żołnierzy a pięciu zostało rannych. Po stronie „Zaporczyków” nie było strat[11].
Po koniec lipca Eugeniusz Mordoń „Gitarka” wziął udział w rajdzie „Zaporczyków” po Podkarpaciu. Wzięły w nim udział oddziały „Misia”, „Jadzinka” oraz Jana Szaliłowa „Renka” pod osobistym dowództwem „Zapory”. W czasie kilkunastu tygodni stoczono tam szereg mniejszych i większych potyczek z siłami resortu bezpieczeństwa, żołnierzami KBW a także sowietami. Pierwsza większa bitwa rozegrała się w Świtakach, gdzie rozbito obławę UB-KBW podążającą śladami „Zaporczyków”. Ostatnią bitwę na Podkarpaciu „Gitarka” stoczył 8 sierpnia 1946 roku pod Ostrowami Tuszowskimi. W momencie gdy partyzanci odpoczywali po forsownym marszu do wsi zaczęły wkraczać wojska sowieckie i w okolicach kościoła doszło do pierwszej wymiany ognia z rozlokowanymi tam wartownikami „Jadzinka”. W pierwszej fazie bitwy miało zginąć kilku żołnierzy sowieckich, w tym oficer NKWD jadący w pierwszym wozie pancernym, który następnie został przejęty przez partyzantów i wykorzystany do ostrzelania kolejnych pojazdów sowieckich. Zapalenie się drugiej tankietki spowodowało zatrzymanie się kolumny, w skład której wchodziło sześć samochodów z wojskiem, jeden pojazd pancerny i dwa czołgi. Jak pisał Marcin Maruszak, partyzanci dłuższy czas utrzymywali stanowiska strzeleckie wzdłuż drogi, skutecznie ostrzeliwując sowietów z broni maszynowej. Wysadzono także mostek na rzeczce Jamnica, co unieruchomiło ciężkie pojazdy nieprzyjaciela i zatrzymało sowieckie natarcie. Wykorzystując ten moment „Zaporczycy” wycofali się do pobliskiego lasu, kryjąc się w gęstym poszyciu i obserwując wieś z ukrycia. Ostrowy Tuszowskie zostały tymczasem zajęte przez wojsko i siły bezpieczeństwa[12]. W czasie walki zginęło czterech żołnierzy sowieckich i funkcjonariusz MO z Kolbuszowej, a kilku zostało rannych. Natomiast Zaporczycy wycofali się bez strat własnych. Jedynie oddział „Jadzinka” utracił kontakt z resztą grupy i „Zaporą” wobec czego postanowił powrócić na Lubelszczyznę.
>>> Czytaj także: Rajd zgrupowania partyzanckiego „Zapory” po Podkarpaciu <<<
Po powrocie, oddział „Jadzinka” został wykorzystany przez Aleksandra Głowackiego „Wisłę” (zastępcę „Zapory”) do zastawienia pułapki na lubelski resort bezpieczeństwa. Zgodnie z planem kpt. „Wisły” plutony Stanisława Łukasika „Rysia” oraz Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka” miały 24 września 1946 roku zaatakować posterunek Milicji Obywatelskiej w Bełżycach, a po jego rozbiciu zastawić pułapkę w lesie krężnickim na nadjeżdżającą grupę pościgową KBW. W celu osłony akcji i częściowego odciągnięcia uwagi od Bełżyc, pluton Stanisława Jasińskiego „Samotnego” wsparty grupą żandarmerii pod dowództwem Romana Grońskiego „Żbika” miał zaatakować skomunizowaną wieś Moniaki i rozbroić lokalne struktury ORMO.
W raporcie specjalnym do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie funkcjonariusze WUBP w Lublinie opisywali, że po otrzymaniu meldunku grupa operacyjna w sile 30 ludzi pod dowództwem ppor. Wyrwały i Marciniaka na jednym samochodzie wyjechali w kierunku Bełżyc. Dojeżdżając do wsi Trzciniec spotkali kilka samochodów na których znajdowali się funkcjonariusze MO transportujący tytoń, którzy dali znać zatrzymania się grupie operacyjnej. Milicjanci ci oznajmili ppor. Marciniakowi, iż w odległości 3 km, w lesie znajduje się zasadzka zorganizowana przez bandytów, którzy widocznie czekają na wojsko, ponieważ ich nie zatrzymali. Po otrzymaniu wiadomości ppor. Marciniak wraz z wojskiem i milicją udali się pieszo w kierunku zasadzki. Niedochodząc do wskazanego miejsca ok. 200 m ppor. Marciniak zauważył bandytę leżącego na skraju lasy przy ckm i dał rozkaz żołnierzom do zajęcia stanowisk bojowych i otwarcia ognia. Po upływie godzinnej walki grupa operacyjna pod naciskiem przeważającej siły zaczęła wycofywać się w kierunku pozostawionych samochodów, zostawiając na polu walki 14 zabitych żołnierzy z grupy operacyjnej wraz z ppor. Wyrwałą oraz 4 milicjantów[13].
Po zakończonej akcji partyzanci odskoczyli w kierunku wsi Kępa, gdzie spotkała ich kolejna grupa operacyjna żołnierzy KBW z Niedrzwicy wysłana w celu dokonania obławy na winnych zasadzki pod Krężnicą. W czasie drugiej walki tego dnia, doszło do 40 minutowej strzelaniny, w której poległ Mieczysław Wilk „Wilczek”[14].
Po odskoku z Kępy, „Jadzinek” na rozkaz „Zapory” zmienił rejon bytowania i przeniósł się w zamojskie. Eugeniusz Mordoń zaś został przydzielony do mniejszego oddziału dowodzonego przez Bronisława Jaśkowskiego „Tułacza”, który miał działać na terenie Bychawy. Późną jesienią do patrolu dołączył Władysław Misztal „Bór” (zastępca Stanisława Łukasika „Rysia”), który objął nad nim dowództwo. W czasie Bożego Narodzenia 1946 roku „Gitarka” został przeniesiony do patrolu Jerzego Stefańskiego „Cedura”.
W końcu 1946 roku w patrolu „Cedura” było nas ośmiu czy dziewięciu chłopaków. Byli Kazio „Bul-bul”, „Dyzio”, „Szczurek” od „Rysia”, „Długi”, ja, „Cedur” i jeszcze chyba dwóch, ale już nie pamiętam ich nazwisk ani pseudonimów. 6 stycznia 1947 roku to już były trochę jak gdyby pertraktacje o ujawnieniu, więc w terenie my już ubowców nie zaczepialiśmy. Oni też mieli nas nie zaczepiać. Ale inaczej się stało[15].
Tego właśnie dnia w obławie KBW-UB w Kolonii Ratoszyńskiej zginął „Cedur”, ranny granatem w plecy. Po śmierci dowódcy „Gitarka” ukrywał się w różnych patrolach, m.in. wraz z Janem Szaliłowem „Renkiem”. Jak już przyszło ujawnienie, zawieszenie broni, przyszedł marzec 1947 roku i oddziały się już zdawały, kwaterowaliśmy w Kolonii Ratoszyńskiej. Wtedy to już była taka zbierana grupa ludzi. Od „Rysia”, od nas, taka mieszanina. Tam staliśmy. Przyjechali „Zapora”, „Wisła”. […] UB przyjechało do majątku do Ratoszyna. „Zapora” ustawił nas w dwuszeregu, było pożegnanie. „Zapora” podchodził kolejno do każdego z nas, podawał rękę[16].
Po ujawnieniu „Gitarka” wyjechał do Zielonej Góry, w celu zmylenia resortu bezpieczeństwa. Jednak już w 1950 roku został powołany do zasadniczej służby wojskowej i przydzielony do piechoty zmotoryzowanej w Trzebiatowie. Na początku 1951 roku został aresztowany przez Informację Wojskowa za przynależność do oddziałów „Zapory” i uwięziony w Toruniu a później w Bydgoszczy. Został skazany na 7 lat więzienia. Zwolniony w listopadzie 1954 roku[17].
PRZYPISY:
[1] Relacja Eugeniusza Mordonia „Gitarki” [w:] E. Kurek, Zapory Żołnierze Wyklęci. Tom 1, Warszawa-Kraków 2016, s. 15.
[2] Eugeniusz Mordoń pomimo, że przyjął pseudonim „Jeleń”, którego używał przez obie okupacje to przez kolegów nazywany był „Gitarką”. Jak sam wspominał: gdzieś na kwaterze, jak staliśmy, ktoś miał mandolinę. Zacząłem grać i koledzy nazywali mnie od tamtej pory „Gitarką”. Dlatego prawie nikt z partyzantów nie znał „Jelenia”, tylko wszyscy „Gitarkę”. Gdyby w oddziale zapytać o „Jelenia”, to nikt nie wiedziałby, kto to jest, ale o „Gitarce” wiedzieli wszyscy. Zob. Ibidem s. 16.
[3] Relacja Eugeniusza Mordonia „Gitarki”…, s. 18.
[4] B. Albin, Z Lublina do „Zapory” [w:] Żołnierze Wyklęci. I znów za kraty, pod red. M. A. Koprowskiego, Warszawa 2015, s. 116.
[5] Relacja Eugeniusza Mordonia „Gitarki”…, s. 19.
[6] Ibidem, s. 22.
[7] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) BU 2503/1/1, Protokół przesłuchania podejrzanego Hieronima Dekutowskiego, 10.X.1947 r., (Będzin), k. 45.
[8] Marian Pawełczak „Morwa” pisał: W drodze powrotnej, w nocy z 5 na 6 kwietnia 1946 roku oddział chciał zając kwatery w trzech domach, na końcu wsi Spławy zwanym Borowszczyzną, w powiecie bychawskim. Dwie kwatery szybko zostały zajęte, uciszono psy, zasłonięto okna, aby na zewnątrz nie wydobywało się światło. Kwatere dla drużyny Janusza zajmował „Gitarka” – Eugeniusz Mordoń z Lublina. Na jego uporczywe naleganie o otwarcie drzwi, nikt nie odpowiadał. Zdenerwowany Janusz, odsunął go od okna i zażądał otwarcia drzwi w imieniu Wojska Polskiego. Gdy i to nie odniosło skutku, a w mieszkaniu dały się słyszeć jakieś poszeptywania, krzyknął: „otwierać natychmiast” i uderzył rękojeścią w ramę okienną. Od wewnątrz padł strzał. Janusz odchylił się do tyłu padając na plecy wystrzelił cały magazynek amunicji z „wisa” w powietrze, czyniąc to już podświadomie, przy przedśmiertnych skurczach palna opartego na języku spustowym pistoletu. Zob. M. Pawełczak, Wspomnienia Morwy – żołnierza cc majora „Zapory”, Lublin 2011, s. 98-99.
[9] Relacja Eugeniusza Mordonia „Gitarki”…, s. 28-30.
[10] P. Zwolak, My z oddziałów „Zapory”…, Lublin 1999, s. 37-38.
[11] H. Pająk, Akcje oddziałów „Zapory” w raportach UB i MO, Lublin 1992, s. 162.
[12] M. Maruszak, Rajd zgrupowania partyzanckiego „Zapory” po Podkarpaciu 31 lipca – 21 sierpnia 1946 r. Fakty i Mity, https://tajnahistoriarzeszowa.wordpress.com/2014/01/31/rajd-zgrupowania-partyzanckiego-zapory-po-podkarpaciu-31-lipca-21-sierpnia-1946-r-fakty-i-mity/, dostęp: 16.10.2018 r.
[13]AIPN) BU 2503/1/2, Pismo do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Raport specjalny, 28.IX.1946, (Lublin), k. 168.
[14] AIPN BU 2503/1/2, Pismo do Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej w Warszawie, 27.IX.1946, (Lublin), k. 167.
[15] Relacja Eugeniusza Mordonia „Gitarki”…, s. 42.
[16] Ibidem, s. 48.
[17] E. Kurek, Zaporczycy w fotografii 1943-1963, Lublin 2009, s. 134.