Kłyś Józef „Rejonowy”
Józef Kłyś urodził się 30 listopada 1914 roku w Wólce Ratajskiej, jako syn Józefa i Katarzyny z domu Kuźnickiej. Ukończył pięć klas szkoły powszechnej a następnie rozpoczął prace na rodzinnym gospodarstwie. W 1935 roku został powołany do wojska, którą odbył w Korpusie Ochrony Pogranicza. Po jej zakończeniu powrócił do rodzinnej miejscowości.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej Kłyś został zmobilizowany do wojska. Służył w 24. pułku ułanów z Kraśnika, wchodzącym w skład 10. Brygady Kawalerii – pierwszej polskiej jednostki zmotoryzowanej. W składzie pułku wziął udział w wojnie obronnej we wrześniu 1939 roku, gdzie przeszedł cały szlak bojowy, zaczynając od wsi Wysoka w Beskidzie Wyspowym (2 września), aż do obrony Lwowa. W dniu 16 września w czasie walk o Lwów ułan Józef Kłyś wyróżnił się w walce o zdobycie jednego ze strategicznych wzgórz okalających miasto[1]. Za postawę w tej walce Kłyś miał otrzymać od dowódcy 24. pułku ułanów płk. dypl. Kazimierza Dworaka Krzyż Walecznych. Józef Wieleba pisał: wieczorem podczas apelu, na którym odczytano rozkaz dowódcy [o wycofaniu się do Stanisławowa – przyp. aut.], miało miejsce niecodzienne wydarzenie: otóż ranny płk Dworak, dziękując za męstwo i odwagę, w pewnym momencie podszedł do plutonu, który okazał się najwaleczniejszym, a zarazem najbardziej wykrwawionym w ostatnich starciach, zdjął z piersi swój Krzyż Walecznych i udekorował nim jednego z żołnierzy. Tym wyróżnionym żołnierzem był pochodzący z Wólki Ratajskiej w pow. janowskim 22 – letni ułan Józef Kłyś[2]. Odznaczenie to miał dostać za samodzielne zniszczenie gniazda ckm.
Po dodarciu do Tatarowa płk dypl. Stanisław Maczek otrzymał rozkaz przejścia całą brygadą granicy polsko-węgierskiej. Jednak poinformował swoich żołnierzy, przez dowódców poszczególnych pułków, że przekroczenie granicy jest dobrowolne. Związku z czym 134 ułanów z 24. pułku odmówiło przejścia na Węgry, a wśród nich był również Józef Kłyś. Przez kilka tygodni przedzierał się przez tereny Ukrainy do rodzinnego Janowa, ukrywając się przez cały czas po lasach.
W czasie okupacji niemieckiej Józef Kłyś mieszkał w Wólce Ratajskiej, gdzie pracował na własnym gospodarstwie oraz pełnił funkcję pomocnika sołtysa. Nie wiadomo z jakiego powodu został najpierw aresztowany przez gestapo, a następnie zwolniony, by od połowy 1943 roku być już stale poszukiwanym przez Niemców. W związku z tym, na przełomie 1943/1944 roku dołączył do oddziału partyzanckiego Gwardii Ludowej, którego dowódcą był Ryszard Płowaś „Mały Rysiek”. Występował wówczas pod pseudonimem „Woźniak”[3].
Po wkroczeniu sowietów na teren powiatu janowskiego Kłyś ponownie pracował w rodzinnym gospodarstwie. W stycznia 1945 roku dołączył do Milicji Obywatelskiej. Pracował na Komendzie Powiatowej MO, a także na posterunku w Kawęczynie. W czasie swojej działalności starał się współpracować z poszukiwanymi partyzantami. Kilkukrotnie udało mu się ich ostrzec o grożącym niebezpieczeństwie. W przeddzień odpustu Matki Boskiej Zielnej, po paru tygodniach nieobecności, przybyłem do Białej, gdzie był nasz dom. – wspominał Edward Tylus „Lotny”, członek żandarmerii zgrupowania „Zapory” – Po zjedzeniu kolacji poszedłem spać do stodoły. Wczesnym rankiem obudziło mnie głośne ujadanie psów, spojrzałem przez dziurę między deskami i ku memu przerażeniu dostrzegłem trzech uzbrojonych milicjantów. Na ucieczkę było za późno, zresztą jakikolwiek ruch z mojej strony mógł mnie zdradzić. Otworzyła się stodoła, wszedł do niej tylko jeden, pozostali zostali na zewnątrz. Teraz dopiero mogłem go rozpoznać, to był Kłyś. Był łatwym celem dla mnie, ale zdawałem sobie sprawę, że wszystkich trzech nie zdołam pokonać, a choćby nawet, to rodzina i sąsiedzi narażeni by byli na tragiczną w skutkach konsekwencję. Kłyś wchodził na drabinę tak, jakby wiedział, że ja tam jestem. Gdy mnie dostrzegł, zachowując stoicki spokój przyłożył swój palec do ust, co miało oznaczać zachowanie spokoju. Po chwili zszedł z drabiny i oznajmił dwóm pozostałym, że nikogo w stodole nie ma[4].
Przez współpracę z podziemiem wokół Kłysia zaczynała się zaciskać pętla dekonspiracji działań. Dlatego też, z powodu zagrożenia przed aresztowaniem postanowił zdezerterować razem z bronią i przyłączyć się do konspiracji. Pod nowym pseudonimem „Rejonowy” dołączył do oddziału Narodowych Sił Zbrojnych Tadeusza Lachowskiego „Nałęcza”[5], gdzie pełnił funkcję szefa prowiantowego. W październiku 1946 roku „Nałęcz” podporządkował się rozkazom Hieronima Dekutowskiego „Zapory” i wszedł ze swoimi ludźmi w skład zgrupowania WiN. Wówczas „Rejonowy” został łącznikiem pomiędzy oddziałami Michała Szeremickiego „Misia”, Stanisława Jasińskiego „Samotnego” oraz Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka”. Ponadto otrzymał funkcję dowódcy placówki WiN w Wólce Ratajskiej, którą pełnił do amnestii. Ujawnił się 10 kwietnia 1947 roku przed komisją Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku, zdając posiadany na stanie placówki ciężki karabin maszynowy Maxim[6].
Józef Kłyś niedługo cieszył się wolnością i spokojem, ponieważ jeszcze w 1947 roku musiał uciekać przed aresztowaniem. Ponownie zaczął się ukrywać i walczyć z systemem komunistycznym. Wraz z innym żołnierzem „Zapory” – Stanisławem Łukaszem „Siewem” („Marciniakiem”) – przeprowadzał akcje ekspropriacyjne, których celem było stworzenie warunków do dalszej konspiracji. W sierpniu 1948 „Rejonowy” razem z „Marciniakiem” wyjechali na Górny Śląsk, gdzie pod przybranymi nazwiskami podjęli prace w kopalni węgla kamiennego „Eminencja” w Katowicach. Obaj powrócili na Lubelszczyznę w październiku 1949 roku i dołączyli do oddziału Adama Kusza „Garbatego”[7].
Oddział „Garbatego” należał do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i wywodził się ze zgrupowania Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”. Został utworzony w lutym 1947 roku, chociaż amnestia spowodowała, że jego liczebność zmniejszyła się do 7 osób. Grupa operowała głównie na terenie powiatu biłgorajskiego, janowskiego, kraśnickiego (woj. lubelskie) oraz częściowo w powiecie Nisko oraz Leżajsk (woj. rzeszowskie). W wyniku działań resortu bezpieczeństwa szeregi oddziału ponownie się zwiększyły do ok. 20 osób. Partyzanci pod przywództwem „Garbatego” prowadzili bardzo aktywną działalność zbrojną, m.in. wysadzili budynek MO w Kuryłówce, rozbroili biuro PGR w Cieplicach, prowadzili akcje likwidacyjne współpracowników resortu, aktywistów z PPR/PZPR oraz ORMO. Wobec dużej aktywności oddziału UB próbowało go zlikwidować jak najszybciej. W tym celu, w grudniu 1949 roku z oddziałem „Garbatego” nawiązał kontakt współpracownik WUBP w Lublinie o kryptonimie „Jeleń”. Był nim były partyzant Tadeusza Kuncewicza „Podkowy” oraz Hieronima Dekutowskiego „Zapory” – Tadeusz Miksza „Wampir”. Starał się on namówić partyzantów na „wyjazd” za granicę, a gdy to się nie udało wprowadził dwóch agentów UB do oddziału. Warto nadmienić, że w rozmowach pomiędzy „Jeleniem” a grupą „Garbatego” brał również „Rejonowy”. Niestety, pomimo znajomości obu „Zaporczyków” z dawnej konspiracji, „Wampirowi” udało się doprowadzić do zakłady „Garbatego” w dniu 19 sierpnia 1950 roku[8].
„Rejonowy” uniknął obławy składającej się z 1,8 tys. funkcjonariuszy i żołnierzy KBW-UB-MO ponieważ nie było go w partyzanckim obozie. Został wysłany w celu zakupu żywności. Początkowo ukrywał się samotnie, a później wraz z innymi ocalałymi utworzył grupę przetrwania. Kraśnicki Urząd Bezpieczeństwa scharakteryzował ją jako banda działająca na terenie gminy Kawęczyn, Chrzanów, Janów Lubelski, Modliborzyce. Jej członkowie wywodzą się ze środowiska chłopskiego. Ich przynależność organizacyjna związana jest z NSZ i WiN. Stanowią pozostałość po ujawnionej bandzie „Zapory”. Obecnie jej struktura nie jest znana, ani też jej podział organizacyjny. Jej skład osobowy jest płynny i bliżej nie znany[9].
Przez kilka lat działalność grupy w jego składzie znaleźli się m.in.: Andrzej Kiszka „Leszczyna” („Dąb”), Stanisław Łukasz „Marciniak” („Siew”), Stefan Wojciechowski „Mordka” („Gałązka”), Kazimierz Zabiegliński „Kuna”, Michał Krupa „Generał” („Wierzba”), Chmiel Stanisław[10].
Resort bezpieczeństwa przy pomocy milicji stale poszukiwał grupy „Rejonowego” w ramach rozpracowania o kryptonimie „Gmina” oraz obław wojskowych. W czasie jednej z nich, 11 kwietnia 1952 roku, zginął w Wólce Ratajskiej Stanisław Łukasz „Marciniak”, a Stanisław Chmiel został aresztowany. W czasie działań zatrzymano także ponad 30 osób pomagającym lub podejrzanych o pomoc partyzantom. Wszystkie te działania jednak nie doprowadziły do likwidacji grupy „Rejonowego”.
Kres jej działalności nastąpił dopiero w nocy z 12 na 13 listopada 1952 roku w miejscowości Piłatka, gdzie zginął Józef Kłyś „Rejonowy” oraz Stefan Wojciechowski „Mordka”. W wyniku zdrady (przez informatora UB o kryptonimie „Wąż”) partyzanci zostali zamknięci w piwnicy, skąd podjęli dramatyczną walkę o życie. Tak opisywał ją Józef Wieleba: Po przybyciu na miejsce ubowcy okrążyli piwnicę, jeden z nich wezwał uwięzionych do poddania się. W odpowiedzi drzwi przeszyła oddana z piwnicy seria z karabinu maszynowego, raniąc jednego z ubowców. Napastnicy spróbowali innego sposobu, wrzucając granaty tzw. luftem, jednak i one były mało skuteczne. Kilkakrotnie powtarzano wezwanie „Kłysiu poddaj się”, a odpowiedzią była seria pocisków z wewnątrz. Nad ranem, wobec małej skuteczności zwykłych granatów, zaczęto wrzucać granaty o większej sile rażenia, granaty przeciwpancerne. […] Po kilkunastu minutach zamilkły strzały broniących się partyzantów. Około 8 rano przerwano atak. Godzinę oczekiwano, zanim zdecydowano się otworzyć drzwi i wejść do środka. Widok był makabryczny. Kłyś był całkowicie sztywny, a więc śmierć musiała nastąpić kilka godzin wcześniej, zaś Wojciechowski był jeszcze ciepły, prawdopodobnie zmarł z upływu krwi już po zaprzestaniu wrzucania granatów. […] Około godziny 11ciało Kłysia wystawiono w progu jego domu rodzinnego w Wólce Ratajskiej, po czym obydwu przewieziono do Janowa Lubelskiego i tam, rozebrawszy do naga, wystawiono ich na widok publiczny[11].
Następnie ciała „Rejonowego” oraz „Mordki” zostały przewiezione do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku. Tam zwłoki zostały okazane aresztowanemu miesiąc wcześniej Lucjanowi Rondudzie „Lutkowi”: gdy w 1952 roku siedziałem w areszcie UB w Kraśniku, wywołali mnie z celi i zaprowadzili na plac, na którym leżały przykryte czymś dwa ciała. Odkryli je i kazali mi rozpoznawać. To był „Kłyś” i ukrywający się razem z nim jego kolega, który chyba nazywał się Wojtczak. Przywieźli ich do Kraśnika zabitych – wspominał[12].
Po przeprowadzeniu rozpoznania, jeszcze tego samego dnia ciała zostały zabrane do więzienia na Zamku Lubelskim, gdzie dokonano oględzin. Później zwłoki zostały pogrzebane w nieznanym dotąd miejscu.
PRZYPISY:
[1] Dowódca 10. Brygady Kawalerii, płk dypl. Stanisław Maczek w celu odrzucenia Niemców od Lwowa postanowił zdobyć 16 września wieś Zboiska, montując uderzenie siłami całej brygady oraz zgrupowania Żółkiew płk Iwanowskiego. Po godz. 16 wyszło natarcie 24. p. uł., którego zadaniem pułku było zdobycie wzgórza 324 oraz wzgórza (niekodowanego – nazywanego potocznie obłym wzgórzem) leżącego na północny – zachód od m. Zboiska. W pierwszej linii ugrupowania nacierały trzy szwadrony liniowe pod dowództwem mjr J. Deskura. Po godzinie 18 polscy żołnierze osiągnęli pierwszy przedmiot natarcia – grzbiet wzg. 357 Michałowszczyzna. Atak kosztował ułanów wielu zabitych i rannych. Ostateczny cel natarcia, wzg. 324, zostało zdobyte po godzinie 22. Niestety o świcie, 17 września, ułani zostali stamtąd wyparci ogniem artylerii nieprzyjaciela oraz ogniem ckm z obłego wzgórza. Płk dypl. Dworak znając strategiczne znaczenie wzgórza, poprosił o wsparcie artyleryjskie. Następnie pod jego osłoną na wzgórze 324 wdarły sie plutony 4. szw. biorąc do niewoli 10 jeńców z niemieckiego 93. pułku strzelców górskich. Nie utrzymały się tam jednak długo. Po upływie godziny wzniesienie ponownie zajęli Niemcy. Po godz. 17 pułk na rozkaz dowódcy brygady przerwał walkę i rozpoczął wycofywać się ze wzgórz w kierunku m. Grzędy. Tam czekały już samochody, którymi pułk miał przejechać w rejon Jarycza Nowego. Opis bitwy za pracą magisterską Rafała Surdackiego napisaną pod kierunkiem prof. dr hab. Emila Horocha (UMCS), 24. pułk ułanów w Kraśniku w latach 1920-1939, Lublin 2011, s. 88-89.
[2] J. Wieleba, Józef Kłyś – tragiczny bohater, „Janowskie Korzenie”, 2007, nr 5, s. 65.
[3] Ł. Pasztelaniec, Józef Kłyś „Rejonowy”, „Woźniak”, [w:] Zapomniani Wyklęci. Sylwetki żołnierzy powojennej konspiracji antykomunistycznej, pod red. J. Bednarka, M. Biernat, Warszawa 2019, s. 166.
[4] Cyt. za: J. Wieleba, op.cit., s. 66.
[5] Piotr Zwolak oraz Józef Wieleba uważali, że „Rejonowy” należał do oddziału Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”. Jednak podczas ujawnienia „Rejonowy” przyznał się tylko do udziału w oddziale „Nałęcza” oraz „Zapory”.
[6] Ł. Pasztelaniec, op.cit., s. 168.
[7] Ibidem.
[8] G. Makus, Rozbicie grupy Adama Kusza Garbatego, „Janowskie Korzenie”, 2007, nr 9, s. 32-37.
[9] Cyt. za: P. Zwolak, My z oddziałów „Zapory”…, Lublin 1999, s. 131.
[10] Ostatni Komendanci. Ostatni żołnierze. 1951-1963, pod red. G. Kuczyńskiego, Warszawa 2016, s. 486-512.
[11] J. Wieleba, op.cit., s. 68-69.
[12] Relacja Lucjana Rondudy „Lutka”, [w:] Zaporczycy. Relacje. Tom IV, pod red. E. Kurek, Lublin 2011, s. 153-154.