Bęczyn – 12.07.1945 r.
Wieczorem 11 lipca 1945 roku Hieronim Dekutowski „Zapora” wraz z plutonem liczącym dwunastu żołnierzy postanowił zatrzymać się na swojej stałej kwaterze we wsi Bęczyn, leżącej w gminie Urzędów (pow. kraśnicki). Ulubionym miejscem noclegu oddziału była gajówka Stanisława Gazarkiewicza położona pod koniec wsi (patrząc na mapie od strony Urzędowa), tuż przy skraju lasu. Oprócz rodziny gajowego w gospodarstwie mieszkała również „Gruba Bronka” – kochanka Stanisława. To właśnie ona w momencie przybycia „Zaporczyków” natychmiast powiadomiła kraśnicki Urząd Bezpieczeństwa, który wraz z lubelskim oddziałem KBW przygotował obławę[1].
Akcja rozpoczęła się ok. 6 rano, kiedy to ponad 100-osobowy oddział UB-KBW powoli otoczył zabudowania gajówki. W celu zwiększenia efektu konfidentka pod pozorem ostrzeżenia partyzantów poinformowała „Zaporę”, że widziała jak siły bezpieki nadciągają od strony lasu. Tymczasem było na odwrót. Zmyleni podaną informacją partyzanci, rozpoczęli wycofywać się w kierunku wsi, wchodząc coraz głębiej w zastawioną pułapkę. Wywiązała się strzelanina. Leśni zaskoczeni przez resort, ostrzeliwując się zmienili kierunek i rozpoczęli odwrót w kierunku lasu. Można śmiało powiedzieć, że po kilkudziesięciu minutach akcja zakończyła się sukcesem UB-wców, którzy rozbili oddział partyzancki. Rannego „Zaporę” wyniósł z okrążenia Michał Szeremiecki „Miś”, ratując mu tym samym życie[2].
W czasie akcji pluton „Zapory” poniósł duże straty. Już w początkowej fazie walki zginął „Śruba” [NN]. Ciężko ranni zostali (rany w brzuch) Tadeusz Majkowski „Dornier” oraz Mieczysław Raczkowski „Wilczek”. Do niewoli dostali się również późniejszy adiutant „Zapory” Zbigniew Sochacki „Zbyszek”, Jerzy Seroka „Terry” oraz Marian Klocek „George”. Stanisław Gajewski wspominał, że po akcji mamę dopadli UB-owcy z kapitanem Pokrzywą na czele. Bezbronną kobiecinę bili bezlitośnie, krwawiąc jej całe ciało. […] Złapanych żywych Zaporczyków pokładali UB-owcy na wielkich kamieniach głazowych, leżących przy drodze, łamali żerdziowy płot i tymi drągami bili bezbronnych jeńców. Widok ten był okrutny, po prostu nie do uwierzenia, że Polak Polaka mógł tak torturować. […] Po obławie, UB-owcy spędzili ludzi na obszerny plac przy drodze i kapitan Pokrzywa wszedł na skrzynię samochodu i donośnym głosem, ubliżając publiczności krzyczał: „Otumaniony narodzie Bęczyna!…”[3].
Po skończonym przemówieniu, w czasie którego miejscowa ludność nie mogła pomóc ciężko rannym partyzantom, wołającym o krople wody bądź dobicie, wszyscy aresztowani zostali załadowani na samochody i przewiezieni do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku. Z powodu nieudzielenia pomocy i wycieńczenia spowodowanym przez ciężką ranę brzucha zmarł „Wilczek” (jego nagrobek znajduje się na cmentarzu komunalnym w Kraśniku) oraz „Dornier” (cmentarz parafialny w Urzędowie)[4].
Epilog
Gruba Bronka z wielką uciechą opowiadała sąsiadkom, jak wojsko polskie wybiło bandytów. Niedługo po tym jeden z urzędowskich partyzantów odwiedził Bronkę i dał jej rozkaz, żeby jeszcze tego samego dnia wyniosła się z gajówki, bo jutro może stracić życie. Bronka wyjechała, ale nie na długo. Wróciła i pozostała do śmierci gajowego[5].
Tymczasem „Zapora” próbując wykorzystać wchodzącą w życie tzw. amnestię „Radosława” chciał wydostać swoich towarzyszy z katowni UB. Dlatego też partyzanci zdobyli posterunek MO w Chodlu i telefonicznie połączyli się z WUBP w Lublinie. Jak wspomina Stanisław Wnuk „Opal” na początku ustalono, że do pierwszego spotkania z przedstawicielami resortu bezpieczeństwa dojdzie w Trzcińcu (na neutralnym terenie). Przyjechało w końcu do Trzcińca trzech oficerów UB. W naszej obstawie był „Duch”. Oni też przywieźli drużynę. Jak się tam spotykali jedni i drudzy, to się popili. Obie obstawy. Oni zażądali, żeby po tych rozmowach ktoś pojechał z nimi do Lublina. „Zapora” powiedział, że za cholerę nie pojedzie. […] Jedź ty, będą się z tym liczyć, że ja tu jestem. Będzie w porządku. Bo jeśli ja pojadę, to nie wiadomo, co tu będzie – zdecydował w końcu „Zapora”. Pojechałem. O zachodzie słońca byłem już w Lublinie. […] Zażądałem więc zwolnienia naszych ludzi aresztowanych w Bęczynie oraz zwolnienia wszystkich więzionych, bo inaczej to my nie mamy po co w teren wracać – żeby teren miał jakieś zaufanie do was i do nas – powiedziałem. No więc oni zgodzili się. […] Po zakończeniu rozmów w UB na drugi dzień rano wydali mi naszych chłopaków wziętych w Bęczynie: „Zbyszka”, „Terrego”, „George’a” i tego czwartego […] Przywiozłem ich do Chodla. Z ramienia Urzędu Wojewódzkiego UB powołana została Komisja ds. Ujawnienia w Lublinie[6].
Rozpoczęte rozmowy z WUBP Lublinie pozwoliły na przeprowadzenie rozbrojenia lasów i rozwiązania zgrupowania „Zapory”. Porucznik Hieronim Dekutowski wraz z najbliższymi żołnierzami wyjechał na Zachód, w stronę Czechosłowacji w celu przejścia na amerykańską stronę. Gdy akcja ta się nie udała „Zaporczycy” powrócili na Lubelszczyznę i rozpoczęli ponowną walkę, już jako zbrojne ramię nowej organizacji WiN. W czasie dalszych walk, prawie rok później, 3 lipca 1946 roku zginął Zbigniew Sochacki „Zbyszek”, a w listopadzie 1946 roku otoczony przez obławę KBW-UB odebrał sobie życie Marian Klocek „George”[7].
PRZYPISY:
[1] S. Gajewski, Wspomnienia o partyzantach z Bęczyna, „Głos Ziemi Urzędowskiej”, 2018, s. 73.
[2] J. Wieliczka-Szarkowa, Żołnierze Wyklęci. Niezłomni bohaterowie, Kraków 2013, s. 141-144.
[3] S. Gajewski, Moje wspomnienia z lat 1943 do 1952, „Głos Ziemi Urzędowskiej”, 2016, s. 68.
[4] J. Cybulak, 12 lipca 1945 roku w Bęczynie, http://www.gazeta.wkrasniku.pl/?12-lipca-1945-roku-w-beczynie,43, dostęp: 28.05.2018 r.
[5] S. Gajewski, Wspomnienia o partyzantach z Bęczyna, „Głos Ziemi Urzędowskiej”, 2018, s. 73.
[6] Wspomnienia Stanisława Wnuka „Opal”, [w:] Zapory Żołnierze Wyklęci, pod red. E. Kurek, Warszawa-Kraków 2016, s. 176; E. Kurek, Zaporczycy w fotografii 1943-1963, Lublin 2009, s. 115-116.
[7] Ibidem, s. 128-140.