Albinów Mały – 17.01.1947 r.
Hieronim Dekutowski „Zapora” tuż przed nadchodzącą zimą 1946-1947 roku podzielił swoje zgrupowanie WiN na mniejsze oddziały i wyznaczył im poszczególne tereny działania. Ponadto zgodnie z rozkazem komendy okręgu WiN polecił dowódcom pododdziałów zaniechać prowadzenia akcji zaczepnych i skoncentrować się wyłącznie do samoobrony i bezpiecznego przezimowania.
Jesienią 1946 roku „Zapora” wraz z częścią swoich żołnierzy postanowił udać się na tereny Zamojszczyzny, gdzie po rozmowie z Inspektorem Zamojskim WiN mjr. Marianem Pilarskim „Jarem” podporządkował mu oddział Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka”, który wówczas liczył około 20 żołnierzy[1]. Podzielony był na kilka mniejszych patroli, w tym jeden pod osobistym dowództwem „Jadzinka”, a kolejne dowodzone przez: Jerzego Karcza „Bohuna”, Stanisława Jasińskiego „Samotnego” oraz Zbigniewa Podkowika „Faraona”.
Oddział ten przez okres bytowania na Zamojszczyźnie wykonał szereg akcji, m.in. rozbijano posterunki MO i przeprowadzano akcje dochodowe w celu zdobycia pieniędzy na przeżycie oddziału w warunkach zimowych. 26 listopada oddział „Jadzinka” zdobył posterunek MO w Zwierzyńcu oraz Łaziskach, gdzie zdobyto broń i amunicję. Następnie 30 listopada jeden z pododdziałów zajął Urząd Gminy w Suchowoli, skąd zabrano 40 tys. zł. Dwa dni później żołnierze „Jadzinka” zarekwirowali towar w spółdzielni w Latyczynie w gminie Radecznica. 12 grudnia na stacji kolejowej w Zwierzyńcu zostali zlikwidowani przez „Bohuna” dwaj milicjanci: Edward Krzaczek i Stanisław Zapora referent Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej MO w Biłgoraju[2]. Cztery dni później „Jadzinek” rozbił posterunek MO w Łabuniach, a „Bohun” zdobył w walce posterunek MO w Zwierzyńcu, zabijając w walce 5 członków ORMO, którzy przebywali w nim, jako ochrona obwodu do głosowania i na wezwanie partyzantów nie chcieli się poddać. 2 stycznia 1947 roku pododdział „Samotnego” rozstrzelał kierownika Browaru Jatutów[3], członka PPR i konfidenta UB Stanisława Grabca, który złożył doniesienia na UB na kilku członków zamojskiego WiN. Ponadto rozstrzelano dwóch milicjantów z ochrony browaru: Józefa Kowalczuka oraz Leszka Bernarczek. Partyzanci mieli zostawić notatkę „Samotnego”, który napisał: Tak płaci i płacić będzie oddział „Zapory” zdrajcom Ojczyzny. 7 stycznia partyzanci zastrzelili milicjanta MO w Zwierzyńcu Józefa Palucha, a trzy dni później zdobyli browar w Zwierzyńcu, zabierając ze Spółdzielni Spożywców towar oraz 25 tys. zł[4]. Działania te spowodowały, że za tropem partyzantów ściągnięte zostało w teren wojsko oraz duże siły KBW.
W związku z tym, 17 stycznia 1947 roku „Jadzinek” postanowił spotkać się z „Bohunem” w celu omówienia dalszej działalności w terenie. Ustalono, że spotkanie odbędzie się we wsi Albinów Mały położonej w powiecie biłgorajskim w gminie Goraj. Tam też zakwaterowaliśmy, „Jadzinek” w gospodarstwie po jednej stronie, a „Bohun” ze swoim oddziałem po drugiej. Partyzanci, którzy nie mieli warty, odpoczywali, a „Jadzinek” i „Bohun” rozmawiali i omawiali sprawy. Ja akurat spałem – wspominał po latach uczestnik tamtych wydarzeń Bronisław Albin „Wicher”[5].
Nocna walka z zaskoczenia
Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem oddział „Jadzinka” został zaskoczony przez grupę operacyjną wojska i KBW podczas odpoczynku. Grupa ta niepostrzeżenie podjechała furmankami (saniami) pod same partyzanckie kwatery zatrzymując się na środku wsi. Winnym zaskoczenia był wartownik, który zdaniem „Wichra” podpuścił je za blisko i doszło do przypadkowego starcia. […] Wartownik słyszał je [konne zaprzęgi – przyp. aut.], ale myślał, że to chłopi jadą z lasu z drzewem albo że zbliża sie jakiś partyzancki oddział. Zorientował się dopiero jak pierwsze furmanki podjechały mu pod nos. […] Wartownik pierwszy się ocknął i puścił serię z pepeszy[6]. Rozpętała się chaotyczna strzelanina, ponieważ obie strony były tak samo zaskoczone i nie wiedziały do kogo strzelać. Świadczą o tym dalsze relacje „Wichra”: gdy wyskoczyliśmy z jednej chałupy, a ludzie „Jadzinka” z drugiej, nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Było ciemno, nie byliśmy pewni, do kogo strzelać. Wojsko też zgłupiało, tym bardziej, że sami również mieliśmy na sobie mundury wojskowe. Zdołałem odbiec jakieś dziesięć metrów od chałupy, gdzie spaliśmy, padłem na ziemię i zacząłem strzelać na oślep. Widzę, że nieco dalej ktoś wali z diegtiarowa seria za serią. Miałem go w swoim zasięgu, ale nie wiedziałem, kto to, swój? Obcy? Nagle diegtiarow zamilkł. Drę się wtedy na całe gardło: Czemu nie strzelasz? Ten zaś odpowiada: Nie mam amunicji! Poderwałem się wtedy i po chwili byłem już przy tym strzelcu. Okazał się żołnierzem, który strzelał do nas, ale nie wiedział, gdzie jesteśmy i strzelał Panu Bogu w okno. Wzięliśmy go do niewoli. Oddział wojska poszedł w rozsypkę i pochował się po krzakach. […] Wezwaliśmy tych żołnierzy, chowających się po krzakach, żeby się nie bali, tylko wyszli i przyszli do nas. Uczynili to bez ociągania. Okazało się, że nie ma wśród nich żadnego oficera. Wszyscy pouciekali. Chłopi, którzy wieźli tych żołnierzy na furmankach, też dali dyla. Zawrócili konie i popędzili je z powrotem. Dwóch z nich zdołaliśmy zatrzymać. Załadowaliśmy na ich wozy zdobyczną broń i radiostację. Żołnierzom zabraliśmy broń i puściliśmy ich wolno, zwykły żołnierz nie jest bowiem niczemu winny. Dostaje rozkaz i musi iść. Zapora tego bardzo przestrzegał: wziętych do niewoli żołnierzy nie wolno było rozstrzeliwać, w końcu to byli poborowi![7]
Zgodnie z meldunkiem „Jadzinka” do inspektora zamojskiego WiN „Jara”, złożonego po walce, partyzantów miał zaatakować oddział wojska złożony z 80 żołnierzy wojska oraz KBW i UB, którzy przybyli na miejsce na 21 furmankach. W wyniku dwugodzinnej walki zginęło pięciu partyzantów: Kazimierz Niewielski „Jaskółka”, Józef Oleszko „Jarząbek”, Antoni Grabowski „Ząbek”, NN „Pilot” oraz NN „Cygan”, a dwóch partyzantów zostało ciężko rannych (Stanisław Białosz „Szerszeń”i Stanisław Łukasz „Siew”). Ponadto „Jadzinek” meldował, że po stronie wojska zginęło 12 żołnierzy, a 15 dostało się do niewoli[8]. Natomiast PUBP w Biłgoraju w meldunku informowało, że pod Albinowem Małym poległo sześciu żołnierzy i jeden woźnica, a 15 zostało wziętych do niewoli w tym 13 rozbrojono zaś 2 uprowadzono. Zginął jeden z oficerów Bronisław Mazur[9].
Dane te niejako potwierdził „Jar” w rozkazie do „Jadzinka” z 20 stycznia 1947 roku. Ponadto w tej samej wiadomości „Jar” tłumaczył, że akcja wojska została przeprowadzona w ramach donosu jednego z mieszkańców Hoszni. Miał on poinformować o koncentracji leśnych mieszkańca Zaporza Jaśkiewicza, który przekazał informacje na posterunek MO mil. Żeromskiemu, a on wezwał na wsparcie wojsko[10]. Według rozkazu informacje te miały zostać sprawdzone i jeśli by się potwierdziły partyzanci mieli wykonać wyrok śmierci na donosicielu. Ponadto „Jar” rozkazał „Jadzinkowi” poinformować o miejscu pochowania poległych w walce Tadeuszowi Borkowskiemu „Matowi”, który miał przejąć nad nimi opiekę. Natomiast rannych miano przewieźć do zaprzyjaźnionych księży i wezwać lekarza.
Ja sam będąc ranny w Albinowie Małym, gdy na nasz oddział nacierało Wojsko Polskie i funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego to po zakończonej walce odstawiono mnie rannego do Zwolaka w Konradach, gdzie ukrywałem się w mieszkaniu tego właściciela do dnia 22 stycznia 1947 roku. Następnie w dalszym ciągu byłem chory i przywieziono mnie do ks. Strumnika Jana w Gilowie, pow. krasnostawskiego w dniu 22 I 1947 r. o godz. 21 w nocy i u tego księdza ukrywałem się przez kilka dni, gdzie leczył mnie felczer Kuba Kwasz z Radecznicy i ks. Strumnik, jak również wyspowiadał mnie i tam dostarczono mi żywność – zeznawał później podczas śledztwa „Szerszeń”[11].
Warto zaznaczyć, że po zakończonej walce w niewyjaśnionych okolicznościach zginął Jerzy Karcz „Bohun”. Tak tę sytuację opisywał Bronisław Albin: kiedy szykowaliśmy się do odwrotu, „Jadzinek” z „Bohunem” o czymś dyskutowali i się strasznie pokłócili. Podobno poszło o starcie, które właśnie się skończyło. „Bohun” miał ponoć pretensje do „Jadzinka”, że przez niedbalstwo jego ludzi, którzy pełnili wartę, wojsko mogło nas wszystkich powybijać. „Bohun” miał skoczyć do „Jadzinka” i ten go zastrzelił z pistoletu[12]. Trochę inaczej przedstawił to w swoich wspomnieniach Eugeniusz Mordoń „Gitarka” (który nie był uczestnikiem tych wydarzeń): ponoć po akcji pod Albinowem „Jadzinek” rozstrzelał „Bohuna”. Bo podobno „Bohun” był pijany, źle dowodził i to przez niego tyle ludzi zginęło pod Albinowem. Tylu ludzi „Bohun” stracił! A to prawda. „Bohun” jak był pijany, to był paskudny. Podobno po akcji pod Albinowem „Bohun” pokłócił się z „Jadzinkiem”. „Bohun” wyciągnął na „Jadzinka” broń i „Jadzinek” go zastrzelił. Grzechów na sumieniu to „Bohun” trochę miał. Dobry był partyzant, podporucznik, w walce odważny, tylko bardzo lubił wypić. Co go „Zapora” zdegradował do szeregowca, to za dwa-trzy tygodnie przywracał. Lubił go[13]. Niestety nie dowiemy się co było przyczyną konfliktu dowódcy ze swoim podwładnym, który doprowadził do tragedii. Ciało „Bohuna” zostało pochowane na cmentarzu w Zwierzyńcu, a dowództwo nad jego ludźmi objął Stanisław Jasiński „Samotny”.
Po przegrupowaniu oddziałów „Jadzinek” oraz „Samotny” dalej prowadzili działania zbrojne. Pierwszy z nich w powiecie biłgorajskim, a drugi w rejonie Zwierzyńca. Chociaż akcje te nie były zbyt duże i ograniczały się już tylko do likwidacji konfidentów lub prowadzenia akcji ekspropriacyjnych. Głównym celem obu dowódców stało się przeczekanie zimy na melinach. Epilogiem kończącym działania Zaporczyków na Zamojszczyźnie było ujawnienie się całego oddziału „Jadzinka” na początku kwietnia 1947 roku.
PRZYPISY:
[1] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) Lu 21/26/9, Meldunek „Zapory” do „Jara”, 18.12.1946 r., k. 396-401; Meldunek „Jadzinka” do Obw. Barbary, 12.12.1946 r., k. 406.
[2] Na zarekwirowanych legitymacjach służbowych obu milicjantów widnieje adnotacja, że wyrok został wykonany 28 grudnia 1946 roku przez „Bohuna”. Książeczki te zostały dołączone do archiwum inspektoratu WiN przechowywanego przez jednego z zakonników Piotra Golbę w klasztorze w Radecznicy. Zostały odkryte w czasie likwidacji II Inspektoratu Zamojskiego AK założonego przez Mariana Pilarskiego „Jara”.
[3] Według niektórych danych akcja odbyła się 30 grudnia 1946 roku, m.in. taka adnotacja widnieje na dokumentach poległych wówczas członków ORMO. Z tej adnotacji wiemy, że wyrok wykonał „Samotny”. Dokumenty zostały zachowane w archiwum Inspektoratu Zamojskiego WiN znalezionego później w Radecznicy. Zob. AIPN Lu 21/26/9, Legitymacja ORMO Antoniego Bernaczek, k. 449; Legitymacja PPR Stanisława Grabca, k. 470.
[4] AIPN BU 2503/1/2, Pismo PUBP w Zamościu do Szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, 18.10.1947 r., Zamość, k. 313-315.
[5] B. Albin, Z Lublina do „Zapory” [w:] Żołnierze Wyklęci. I znów za kraty, pod red. M. A. Koprowskiego, Warszawa 2015, s. 121.
[6] Ibidem.
[7] Ibidem, s. 122-123.
[8] AIPN Lu 21/26/10, Meldunek „Jadzinka” do Obywatela Barbara, k. 196.
[9] AIPN BU 2503/1/2, Wykaz dokonanych napadów przez bandę Zapory i pododdziały od czasu wyzwolenia do dnia 1 października 1947 r. na terenie pow. biłgorajskiego, (Biłgoraj), k. 336.
[10] AIPN Lu 21/26/10, Rozkaz K.I. do por. „Jadzinka”, 20.01.1947 r., Radecznica, k. 200.
[11] AIPN Lu 01/435/4, Protokół przesłuchania podejrzanego Stanisława Białosza, 13.09.1947, Krasnystaw, k. 68.
[12] B. Albin, op.cit., s. 123.
[13] Relacja Eugeniusza Mordonia „Gitarki” [w:] E. Kurek, Zapory Żołnierze Wyklęci. Tom 1, Warszawa-Kraków 2016, s. 47.