Albin Bronisław „Wicher”
Bronisław Albin urodził się w 1922 roku w Lublinie w rodzinie Wiktora i Marianny z domu Malinowska. Jego ojciec pracował na kolei, zaś matka opiekowała się domem i czwórką dzieci. W 1927 roku w tragicznym wypadku kolejowym zginął ojciec Bronisława, co spowodowało poważne obniżenie poziomu życia rodziny Albin. Wobec tego Bronisław ukończył tylko siedem klas szkoły powszechnej[1].
Dalszą edukację młodego Bronisława przerwał wybuch II wojny światowej. W celu uniknięcia wywózki do Niemiec na roboty podjął pracę w warsztacie samochodowym. Tam też nawiązał kontakty z konspiracją. Jako syn kolejarza pomagał przewozić „spalonych” ludzi z Warszawy do Lublina, a następnie na wieś, m.in. do Ratoszyna czy Borowa. Tam spotkał się po raz pierwszy z Stanisławem Wnukiem „Opalem”. Po wkroczeniu sowietów na Lubelszczyznę został siłą zmobilizowany do tworzącej się II Armii Wojska Polskiego. Spędzili nas wszystkich na Majdanek, a następnie do Krasnegostawu, później do Borków koło Radzynia. Byłem w wojsku kierowcą w samodzielnej jednostce artylerii samochodowej. Samochód nauczyłem się prowadzić jeszcze w warsztacie, ale prawo jazdy zrobiłem już w wojsku. Zacząłem wozić amunicję do dział. Jak w styczniu 1945 roku ruszyła ofensywa, to moja jednostka znalazła się na pierwszej linii. Do Berlina jednak z nią nie dojechałem, bo gdy została zajęta Łódź, nowe władze zorganizowały w niej szkołę oficerów politycznych i ja zostałem do niej przydzielony. Jeździłem w niej amerykańskim studebakerem. Woziłem głównie zaopatrzenie dla szkoły[2].
W kwietniu 1945 roku Bronisław Albin wraz z kolegami z podchorążówki pod przywództwem Romana Sochala „Juranda” zdezerterował i udał się na Lubelszczyznę w celu dołączenia do działającej tam partyzantki. Oddział łódzkich dezerterów liczący ok. 50 żołnierzy został wcielony pod komendę Hieronima Dekutowskiego „Zapory” w maju 1945 roku pod Ratoszynem. W tym czasie Albin przyjął pseudonim „Wicher”. Jednak już na przełomie lipca i sierpnia „Zapora” na rozkaz Delegatury Sił Zbrojnych rozwiązał oddziały i dał partyzantom wolną rękę w skorzystaniu z ogłoszonej przez komunistów amnestii „Radosława”[3].
Po rozwiązaniu oddziału „Wicher” został aresztowany przez UB wraz z żołnierzem z oddziału cc. Leonarda Zub-Zdanowicza „Zęba” z Narodowych Sił Zbrojnych. Załadowali nas na pakę ciężarówki i powieźli do Lublina. Z ich rozmów domyśliłem się, że nie czeka nas nic dobrego. […] W budynku UB rozdzielili mnie z kolegą, z którym mnie przywieźli. Jego zamknęli w jednej celi, a mnie w drugiej. Nie były to duże pomieszczenia; takie piwniczki, w jakich lokatorzy kamienicy (zanim UB jej nie zabrało) trzymali ziemniaki. […] Szeregowiec zaprowadził mnie na górę do pokoju, w którym siedział jakiś wyższy rangą. Zacząłem się domagać, żeby mnie zwolnili, bo przecież jest amnestia, a ja jechałem, żeby się ujawnić. Ten ubowiec tak mi wtedy przywalił znienacka w żołądek, że myślałem, że skonam! – relacjonował po latach Albin[4].
Po kilkunastu dniach, jako dezerter, został siłą wcielony do karnej kompanii stacjonującej przy ul. Lipowej w Lublinie, jednak po jakimś czasie został przeniesiony do Centralnej Składnicy Uzbrojenia Artylerii, mieszczącej się w Lublinie przy ul. Wyścigowej. Pełnił tam funkcję mechanika i kierowcy ciągnika artyleryjskiego. Niestety pod koniec sierpnia 1946 roku ponownie zaczęła się nim interesować Informacja Wojskowa i musiał uciekać oraz ukrywać się. Ponownie dołączył do Zaporczyków i z powodu nieobecności „Zapory” został przydzielony przez Aleksandra Głowackiego „Wisłę” do plutonu Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka”.
Bronisław Albin „Wicher” dołączył do oddziału partyzanckiego tuż przed koncentracją oddziałów w celu rozbicia posterunku MO w Bełżycach a następnie przeprowadzenia zasadzki w Lesie Krężnickim na nadciągające posiłki z grupy likwidacyjnej KBW-UB w Lublinie. Bełżyce zajęliśmy bez większych trudności; posterunek poddał się chyba weź walki. – wspominał „Wicher” – Oprócz posterunku zrobiliśmy jeszcze urząd gminy i spaliliśmy wszystkie dokumenty. Następnie ustawiliśmy się w krężnickim lesie na szosie Chodel-Bełżyce i czekaliśmy na ubowców. Po kilku godzinach ciężarówka z ubowcami istotnie nadjechała. Wcześniej przyjechali do Bełżyc i przeprowadzili dochodzenie. Później ruszyli w pościg, czy raczej na rozpoznanie sytuacji. Na pewno wezwali posiłki i chcieli stanowić pewnie swoista szpicę. Zdołali jednak przejechać tylko cztery kilometry. Daliśmy ognia tak skutecznie, że wszystkich wycięliśmy w pień. Ocalał tylko kierowca, który od razu dał dyla z szoferki i nie strzelał do nas, tylko uciekał[5].
Bronisław Albin w swoich wspomnieniach obniżył rangę bitwy, albowiem partyzanci 24 września 1946 roku stoczyli tak naprawdę dużo większą potyczkę niż wynika to z zacytowanych wspomnień. W raporcie specjalnym do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie funkcjonariusze WUBP w Lublinie opisywali, że po otrzymaniu meldunku grupa operacyjna w sile 30 ludzi pod dowództwem ppor. Wyrwały i Marciniaka na jednym samochodzie wyjechali w kierunku Bełżyc. Dojeżdżając do wsi Trzciniec spotkali kilka samochodów na których znajdowali się funkcjonariusze MO transportujący tytoń, którzy dali znać zatrzymania się grupie operacyjnej. Milicjanci ci oznajmili ppor. Marciniakowi, iż w odległości 3 km, w lesie znajduje się zasadzka zorganizowana przez bandytów, którzy widocznie czekają na wojsko, ponieważ ich nie zatrzymali. Po otrzymaniu wiadomości ppor. Marciniak wraz z wojskiem i milicją udali się pieszo w kierunku zasadzki. Niedochodząc do wskazanego miejsca ok. 200 m ppor. Marciniak zauważył bandytę leżącego na skraju lasy przy ckm i dał rozkaz żołnierzom do zajęcia stanowisk bojowych i otwarcia ognia. Po upływie godzinnej walki grupa operacyjna pod naciskiem przeważającej siły zaczęła wycofywać się w kierunku pozostawionych samochodów, zostawiając na polu walki 14 zabitych żołnierzy z grupy operacyjnej wraz z ppor. Wyrwałą oraz 4 milicjantów[6].
Po zakończonej akcji partyzanci odskoczyli w kierunku wsi Kępa, gdzie spotkała ich kolejna grupa operacyjna żołnierzy KBW z Niedrzwicy wysłana w celu dokonania obławy na winnych zasadzki pod Krężnicą. W czasie drugiej walki tego dnia, doszło do 40 minutowej strzelaniny, w której poległ Mieczysław Wilk „Wilczek”[7].
Po odskoku z Kępy, „Jadzinek” postanowił (zgodnie z poleceniem „Zapory”) zmienić rejon bytowania i przenieść się w Zamojskie. W tym czasie oddział został podzielony na mniejsze grupy operacyjne. Bronisław Albin został przydzielony do drużyny Jerzego Karcza „Bohuna”. Głównym terenem przebywania oddziału był Zwierzyniec. W tym okresie wszystkie pododdziały zostały podporządkowane rozkazem „Zapory” pod dowództwo Inspektora Zamojskiego WiN Mariana Pilarskiego „Jara” i pełniły funkcję lotnej żandarmerii organizacji. Przez kilka miesięcy rozbijali w terenie miejscowe posterunki MO, karcili aktywistów z PPR i donosicieli.
Na początku 1947 roku „Bohun” miał spotkać się z „Jadzinkiem”, w celu omówienia dalszej działalności w terenie. 17 stycznia 1947 roku oba oddziały skoncentrowały się w Albinowie Małym, leżącym na pograniczu powiatów biłgorajskiego i zamojskiego. Tam też zakwaterowaliśmy, „Jadzinek” w gospodarstwie po jednej stronie, a „Bohun” ze swoim oddziałem po drugiej. Partyzanci, którzy nie mieli warty, odpoczywali, a „Jadzinek” i „Bohun” rozmawiali i omawiali sprawy. Ja akurat spałem. Był już wieczór, na dworze ciemno, gdy nagle rozpętała się strzelanina jak cholera! Zerwałem się ze słomy, którą chłop posłał nam na podłodze w swojej chałupie, wypadłem na podwórko z resztą chłopaków, a tu diegtarowy walą serią na całego! Okazało się, że mamy na karku nie KBW czy UB, ale regularne wojsko. Wartownik podpuścił je za blisko i doszło do przypadkowego starcia. […] Oddział wojska poszedł w rozsypkę i pochował się po krzakach. Z naszej strony też czterech chłopaków zginęło[8]. Tak naprawdę, zgodnie z meldunkiem „Jadzinka” do Mariana Pilarskiego „Jara” (Inspektora Zamojskiego WiN), w dwugodzinnej potyczce poległo pięciu partyzantów: Kazimierz Niewielski „Jaskółka”, Józef Oleszko „Jarząbek”, Antoni Grabowski „Ząbek”, NN „Pilot” oraz NN „Cygan”. Natomiast po stronie wojska zginęło 12 żołnierzy, a 15 dostało się do niewoli[9]. Natomiast PUBP w Biłgoraju informował, że pod Albinowem Małym poległo sześciu żołnierzy i jeden woźnica, a 15 zostało wziętych do niewoli w tym 13 rozbrojono zaś 2 uprowadzono[10].
>>> Potyczka Zaporczyków z wojskiem w Albinowie Małym <<<
Po potyczce pod Albinowem Małym w niewyjaśnionych okolicznościach zginął również Jerzy Karcz „Bohun” (prawdopodobnie zastrzelił go sam „Jadzinek”). W związku z tym, dowództwo nad patrolem „Bohuna” przejął Stanisław Jasiński „Samotny” i powrócił ze swoimi żołnierzami do Zwierzyńca, gdzie starał się przeczekać na melinach do końca zimy bez prowadzenia większych akcji.
Kiedy „Jadzinek” się dowiedział, że w marcu 1947 roku będzie amnestia, zaprowadził nas do wioski koło Zwierzyńca […] W tej wsi „Samotny” nas zamelinował. Nie wszystkich w jednej chałupie, ale po jednym w każdym zaprzyjaźnionym gospodarstwie. […] Przez trzy tygodnie siedzieliśmy jak myszy pod miotłą. Nikt nas nie wydał, bo cała wieś była za nami. […] Kiedy amnestia została oficjalnie ogłoszona „Samotny” zebrał nas powtórnie. […] Najpierw ruszyliśmy oficjalnie do Zwierzyńca. Tam na rynku zwołaliśmy wiec. Chłopów się na niego naszło…! „Samotny” przedstawił nas, że jesteśmy prawdziwym wojskiem polskim, które walczyło w ich obronie przed sowietami, ale w obecnej sytuacji nie jesteśmy wstanie kontynuować walki i musimy skorzystać z amnestii[11].
Następnie oddział „Samotnego” przemaszerował do Ratoszyna na spotkanie z Hieronimem Dekutowskim „Zaporą”. Tam nastąpiło również początkowe ujawnienie i zdanie broni. Następnie ujawnieni partyzanci zostali przewiezieni do Lublina, gdzie komisja wykonała wszystkim zdjęcia oraz wydała odpowiednie dokumenty.
Po ujawnieniu Bronisław Albin ożenił się i wyjechał do Wałbrzycha, gdzie pracował w spółdzielni spożywczej. Po trzech latach powrócił do Lublina imając się różnych prac zarobkowych. Gdy w mieście uruchomiono Fabrykę Samochodów Ciężarowych zatrudnił się na odlewni, gdzie jako wytapiacz przepracował do emerytury.
Bronisław Albin zmarł w Lublinie 18 października 2016 roku.
PRZYPISY:
[1] E. Kurek, Zaporczycy w fotografii 1943-1963, Lublin 2009, s. 120.
[2] B. Albin, Z Lublina do „Zapory” [w:] Żołnierze Wyklęci. I znów za kraty, pod red. M. A. Koprowskiego, Warszawa 2015, s. 104.
[3] J. Wieliczka-Szarkowa, Żołnierze Wyklęci. Niezłomni Bohaterowie, Kraków 2013, s. 140-142.
[4] B. Albin, op.cit., s. 109-111.
[5] Ibidem, s. 115-116.
[6] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN) BU 2503/1/2, Pismo do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Raport specjalny, 28.IX.1946, (Lublin), k. 168.
[7] AIPN BU 2503/1/2, Pismo do Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej w Warszawie, 27.IX.1946, (Lublin), k. 167.
[8] B. Albin, op.cit., s. 121-122.
[9] AIPN Lu 21/26/10, Meldunek „Jadzinka” do Obywatela Barbara, k. 196.
[10] AIPN BU 2503/1/2, Wykaz dokonanych napadów przez bandę Zapory i pododdziały od czasu wyzwolenia do dnia 1 października 1947 r. na terenie pow. biłgorajskiego, (Biłgoraj), k. 336.
[11] B. Albin, op.cit., s. 124-125.
Zdjęcia z pogrzebu Bronisława Albina ps. „Wicher” | Fot. T. Chrzanowski: